Jan
To był jeden z tych dni, kiedy od samego rana wszystko się układa. Zielona fala świateł drogowych, chwilowa pustka przy zamawianiu kawy i dziki tłum kiedy wychodziłem, złapanie w locie wypadającego telefonu i uśmiechy ślicznych dziewczyn mijających mnie na ulicy. Czułem się jak bohater jakiejś reklamy, brakowało mi tylko śnieżnobiałego uśmiechu i produktu do pokazania kamerze.
Napędzany jakimś rodzajem dobrej energii wpadłem do budynku komisariatu i w porę odskoczyłem, zanim zmiótł mnie uciekający mężczyzna. Udało mi się zatrzasnąć mu drzwi przed nosem w ostatniej chwili, a jak w nie łupnął i padł, chłopaki go skuli, posyłając mi pełne podziwu spojrzenia. Wszystko dzisiaj od rana działo się jak w dobrym filmie, a wszechświat krzyczał wyraźnie: „Jan, to jest twój dzień!". Być może była to nagroda karmy za uratowanie życia tej wariatce, nie wiem. Nie zamierzałem w to wnikać, postanowiłem cieszyć się z pozytywów i w szampańskim nastroju wkroczyłem do swojego pokoju.
Wbrew moim obawom Marek nie próżnował i ustalił adresy wszystkich młodziaków, których chcieliśmy przesłuchać. Wszystko było gotowe i czekało na mnie.
– I co, pobzykałeś sobie? – zagadnął mój partner.
Posłałem mu ciężkie spojrzenie, jednak zamiast obruszyć się jak zwykle, postanowiłem spróbować podejścia a la Kuraś.
– Staaary, nawet nie wyobrażasz sobie. Alex zaprosiła koleżankę i we dwie mnie tak wymęczyły, że ledwo wstałem rano.
Marek zdębiał. Popatrzył na mnie z wyrazem szoku na twarzy. Nie wiem, czy bardziej zdziwiło go to, co powiedziałem, czy sam fakt, że odpowiedziałem w tym tonie. A mnie ucieszyło, bo zamiast niepotrzebnie się wkurzać obróciłem wszystko w żart i zamknąłem mu gębę.
– No... – Chrząknął. – To dobrze. Dla ciebie. Tak trzymaj... – Wymamrotał, wyraźnie zmieszany. – To co, jedziemy na te przesłuchania?
Miałem trochę nadzieję, że pojawi się Nowak, zanim ruszymy, ale pomimo tego, że dziś założyłem opaskę smart do szybszego odczytywania jego SMS-ów, nie dostałem żadnego.
– Pewnie. Kogoś konkretnego najpierw?
– Najbliżej mamy... – Spojrzał w notatki. – Poznańskiego i Chotomowskiego, są z jednego akademika. Później jest Łemska i na końcu Kowalska.
– Jest wrzesień. Myślisz, że już będą w akademiku?
– Z tego co się dowiedziałem to nie wracają za bardzo do domów, więc powinni być.
– To do dzieła.
Dobra passa nie opuszczała mnie nadal, bo zielona fala trwała w najlepsze, a trzeba przyznać, że światła drogowe w Warszawie były zdrowo pojebane i nie wyregulowane, tak że niezależnie od tego, jaką prędkość się rozwijało, prędzej czy później trafiały się skumulowane czerwone. Aż zacząłem wierzyć, że powinienem zagrać w totolotka.
Oczywiście przeszło mi przez myśl, że skoro dzień zaczął się dobrze, to niedługo wszystko zjebie się koncertowo, ale kto by się przejmował czarnowidztwem w takiej sytuacji?
Do kolegów Nowaka dojechaliśmy sprawnie. Jeden z akademików przy placu Narutowicza wyglądał niepozornie. Trzypiętrowy budynek był niedawno odmalowany na jakiś stonowany, żółty kolor. Zaparkowaliśmy legalnie i kawałek musieliśmy przejść, a w tym czasie wyciągnąłem na wierzch etui na legitymację i odznakę. Wielu z nas kupowało te na łańcuszku, z wyraźnym wytłoczonym napisem „POLICJA" i wieszało je na szyi, bo to w wielu sytuacjach zaoszczędzało niepotrzebnego tłumaczenia się. Kiedy zbliżyliśmy się do drzwi, wypadły na nas trzy rozchichotane studentki. W ostatniej chwili złapałem je wszystkie, zanim któraś się przewróci.
CZYTASZ
Detektyw ds. duchów (18+) [Zakończone]
ParanormalneAleksandra już kilkukrotnie paliła za sobą mosty i wywracała swoje życie do góry nogami, jednak żadna z tych zmian nie pomogła jej uporać się z demonami przeszłości. Znalazła więc ratunek u najgorszej z możliwych przyjaciółek - whisky. W dniu swoic...