1

19 1 1
                                    


Smoki istnieją.
Ludzie zamiast je podziwiać polują na nie bez opamiętania w celu pozyskania niezbędnych surowców. Nie chcę być taka. Odkąd tylko pamiętam marzyłam, by zobaczyć te istoty na własne oczy. Niestety, graniczyło to z cudem, gdyż większość zamieszkiwała surowe tereny, bądź po prostu ukrywała się przed ludźmi. W dodatku, osoby, które przeżyły spotkanie ze smokiem i nie zostały pożarte mogłam policzyć na palcach.
***
- Stella! - zawołała matka wyrywając mnie z zadumy.
- Idę! - odkrzyknęłam i leniwie podniosłam się z łóżka. Wstawałam bardzo wcześnie, ale lubiłam jeszcze przez parę godzin leżeć w łóżku i rozmyślać.
Owinęłam się ciepłym ubraniem i wyszłam na zewnątrz namiotu. Moim oczom od razu ukazała się wysoka zaśnieżona góra majacząca w oddali. Przeszłam krótki trawiasty odcinek kierując się w stronę drugiego największego namiotu w naszej osadzie. Pogoda dopisywała, słońce świeciło, a resztki śniegu raziły w oczy. W końcu nastało lato nad naszą mroźną krainą. Podniosłam płachtę i wślizgnęłam się zatapiając nogi w dywanie ze skór naszych zdobyczy. A raczej zdobyczy naszego nowego wodza. Westchnęłam.
- Witaj piękna! - odezwał się młody wódz - jak się spało?
- Jak zawsze - odpowiedziałam bez entuzjazmu i spotkałam się z gniewnym spojrzeniem matki.
Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Jajko na miękko było już trochę chłodne.
- Gdybyś się tak nie ociągała, to byłoby jeszcze ciepłe - matka odezwała się znowu niepotrzebnie.
- Malum, jesteś nam potrzebny - do namiotu wszedł młody mężczyzna.
Wódz popatrzył na swojego przyjaciela.
- Już idę, do zobaczenia później - puścił mi oczko i wyszedł.
Przewróciłam oczami i oparłam głowę na swojej ręce.
- No naprawdę jako przyszła żona wodza powinnaś się bardziej postarać - zaczęła matka, gdy tylko Malum wyszedł.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? - zaczęłam.
- Tego, że wykażesz się w końcu odpowiedzialnością i zaczniesz wypełniać obowiązki. Spoczywa na tobie duża odpowiedzialność.
- Ty nic nie rozumiesz - wybuchnęłam złością - dlaczego ja nie mogę być wodzem? Ojciec nauczył mnie wszystkiego, a tymczasem będzie nami rządził pewny siebie i rządny krwi człowiek. W dodatku zmuszasz mnie do wyjścia za mąż, a dobrze wiesz, że JA GO NIE KOCHAM.
- Kiedyś to wszystko pojmiesz - powiedziała tylko matka i wyszła z namiotu zostawiając mnie samą.
Mieszkaliśmy w osadzie niedaleko Północnego Wybrzeża. Przypisana byłam do Maluma, naszego wodza. Większość dziewczyn chciałaby takiego męża, ale żadna nie znała go tak jak ja. Owszem, był przystojny ze swoimi kasztanowymi włosami i pięknymi brązowymi oczami, lekko opaloną cerą i umięśnioną sylwetką. Wygląd jednak to nie wszystko, gdyż nasz świeżo upieczony wódz był nie do zniesienia. Wszelkie sprawy wolał rozwiązywać krwawą jatką, niż zgodnym sojuszem. Maluma charakteryzowała ogromna pewność siebie, miał świadomość, że jest przystojny, a mnie traktował jak swoją własność. Zupełnie mi to nie odpowiadało, w dodatku nie potrzebowałam teraz męża. Chciałam korzystać z życia, a nie prać jego ubrania, przygotowywać posiłki i nie mieć prawa głosu przy każdej rozmowie. Od małego ciągnęło mnie w stronę przygód. Ojciec zawsze opowiadał mi o smokach, tych niesamowitych, choć śmiertelnie niebezpiecznych istotach. Każdy wiedział, że owe stworzenia istnieją, jednak mało kto mógł przeżyć w obecności smoka. Dzięki obserwacji i licznym wędrówkom mojego ojca miałam całkiem niezłą wiedzę dotyczącą tych istot. Nawet teraz, postanowiłam, że nie wybaczę sobie jeśli nigdy nie zobaczę smoka, choćby nawet miał mnie zabić.

Za horyzontem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz