Księżyc już nie tak pełny jak ostatnio rozświetlał ciemne chmury. Wyszłam z namiotu, gdy usłyszałam trzaskanie drewna. Zdziwiłam się widząc Maluma samotnie sączącego coś z kielicha. Patrzył w ognisko zamyślony.
- Chcesz? - odwrócił się w moją stronę z wyciągniętym kielichem.
- Co to? Trucizna?
- Piwo.
Usiadłam obok niego i wzięłam łyka.
- Kiedyś dostałem z zachodu. Nie było łatwo je zdobyć. Musiałem się nieźle poświęcić.
- Już się tak nie przeceniaj - odparłam - ty i ryzyko? Oprócz szaleńczej obsesji na punkcie smoków nie widziałam żebyś gdziekolwiek ryzykował.
- Ryzykuję żeniąc się z tobą.
- Ja bardziej - patrzyłam jak gałązka po gałązce zostaje wchłaniana przez ogień.
Kolejny raz opróżniłam kielich, zdawało się, że Malum miał naprawdę dużo zapasów. Nawet nie zauważyłam, kiedy smak napoju się zmienił.
- Czemu chciałeś walczyć ze Wschodnim Królestwem? - zapytałam. Ognisko zamazywało mi się przed oczami.
- Smoki to czyste hobby, ale jeżeli chodzi o tego drętwego króla to odświeżenie bardzo by mu się przydało. W dodatku nieźle bym się wzbogacił.
Nie podobało mi się to co mówił, ale nie miałam siły się teraz kłócić.
- Wiem, że ojciec dużo opowiadał ci o smokach - Malum na mnie spojrzał - coś tam o nich wiesz.
Odwróciłam wzrok.
- Coś tam może wiem - zaśmiałam się, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego.
Malum objął mnie ramieniem.
- Wiesz, ta północna wielka góra lodowa jest fascynująca - powiedział z zachwytem - czemu nikt z nas tam nigdy nie był?
- To przez smoka, przecież mieszka w tej górze - zamilkłam, gdy zdałam sobie sprawę co powiedziałam - no, a przynajmniej mój ojciec tak mówił.
Wódz podał mi kolejny pełny kielich i nie zastanawiając się nad niczym szybko wypiłam zawartość.
- Chyba pójdę już spać - powiedziałam, lecz ponownie usiadłam, gdy świat zaczął wirować.
- Stella?
- Hm?
- Mój ojciec też trochę wiedział o smokach. Napewno słyszałaś o ich słabych punktach...
- Oj tak - zamyśliłam się.
- A pamiętasz jaki jest tego smoka z lodowej góry? - zapytał Malum niemal tak czuło jak nigdy bym go o to nie podejrzewała.
- Odpowiedzi trzeba szukać na niebie, a najlepiej to w słoneczny dzień - uśmiechnęłam się zagadkowo, a świat spowiła ciemność.
***
Przetarłam zaspane oczy i podniosłam się na łokciach. Moją głowę przeszedł nieprzyjemny dreszcz, który szybko zamienił się w ból. Przejechałam ręką po twarzy i próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć. Cholera. Szybko wstałam podpierając się o każdy napotkany przedmiot. Słońce dopiero wschodziło, czyli musiało być bardzo wcześnie. Zajrzałam do pustych namiotów. Zły znak. W końcu natknęłam się na Aureę. Staruszka robiła sobie śniadanie.
- Witaj Aurea, gdzie są wszyscy?
- Źle wyglądasz dziecko. Napij się tego - podała mi jakiś ziołowy napój. Chyba wyczuła moje zniecierpliwienie, bo westchnęła i zaczęła mówić.
- Malum zwołał podobno ważne spotkanie. Kazał zabrać jakieś dziwne sprzęty i wszyscy wyruszyli głównym szlakiem na północny lodowy szczyt.
- Dziękuję!I już mnie nie było. Napój pomógł mi odzyskać koncentrację. Wskoczyłam na swój skuter i ruszyłam przez śnieżne zaspy. Słońce zaczynało wzbijać się coraz wyżej. Dzisiaj wyjątkowo wiał mocny wiatr. Nasz klimat nawet w lato nie pozbawiał nas śniegu. W osadzie owszem, przez ogniska i latarnie go nie było, rosła nawet zielona trawa, ale za ostatnimi namiotami od razu zaczynała się biała puchowa warstwa.
Wjechałam w świerkowy las starannie wymijając drzewa. Mróz dla wielu mógłby być nieprzyjemny, jednak ja potrzebowałam świeżego powietrza. Ludzie powariowali, to smoki zawsze były drapieżnikami, a teraz chowają się przed naszym gatunkiem, który na nich poluje. Na szczęście znałam bardzo skrótową drogę z opowieści i map ojca. Miałam nawet szansę na przewagę nad ludźmi z osady. Jak Malum mógł mi to zrobić? Nie. Jak ja mogłam być aż tak naiwna? Ale teraz to nie było ważne.
Pomyślałam o ojcu. Smoki zawsze go fascynowały, matka wiecznie na to narzekała, ale ja kochałam słuchać jego opowieści. Aż pewnego dnia wyruszył na ryby i już nie wrócił. Nikt nie wiedział co się stało. Czasami miałam wrażenie, że matka wie coś więcej, jednak nie chciałam drążyć, bo było to dla niej trudne. Teraz już nigdy niczego się nie dowiem. Straciłam oboje rodziców.
Z zamyślenia wyrwał mnie rozciągający się przede mną ukryty szlak na szczyt. Można nim było zaoszczędzić nawet dwie godziny. Byłam prawie pewna, że Malum go jeszcze nie odkrył. Zimowy Smok, taką nosił nazwę drapieżnik ukrywający się w jaskini u szczytu góry. Musiałam przyznać, że Malum dobrze to ukartował. Wiedział, że nie da rady temu smokowi, potrzebował czegoś co pomogłoby mu go osłabić. Niestety, ja mu w tym pomogłam. Zamarłam, gdy usłyszałam wilcze zaprzęgi. Echo niosło wycie tych zwierząt. Musieli być niedaleko. Przyspieszyłam zbliżając się do szczytu.
CZYTASZ
Za horyzontem
FantasyMówi się, że smoki nie oszczędzają nikogo, ale to ludzie są żądni krwi.