10

6 1 0
                                    

Nie minęła chwila, gdy powietrze zaczęło wibrować. Bałam się, że sufit zaraz się na mnie zawali. Z największego korytarza prowadzącego do lodowego pomieszczenia wyłonił się smok jakiego jeszcze nie było mi dane zobaczyć. Myślałam, że Zimowy Smok był ogromny, ale ten zdawał się jeszcze większy. Fioletowy kolor, zapewne ostrych jak sztyletów ząbków, rosnących na grzbiecie istoty, odbijał się w przezroczystych łuskach. Gdyby nie fioletowe fragmenty, smok byłby niewidzialny. Stanął w sporej odległości ode mnie, ale instynktownie i tak się odsunęłam. Ciężko opadł na ziemię zatapiając pazury w lodzie.
- Stella - powiedział dziwnie znajomym głosem - wiedziałem, że w końcu przyjdziesz.
- Nie zjesz mnie? - upewniłam się, gdyż smok dalej mnie onieśmielał.
- W mojej obecności możesz się czuć bezpiecznie, może i jestem smokiem, ale nie gustuję wśród ludzi, a zwłaszcza w rodzinie.
- Trochę mi ulżyło - zaśmiałam się nerwowo - właściwie to szukam ojca i... - musiałam przetworzyć, co smok przed chwilą powiedział.
- Chwila, rodziną?
Zapadła niezręczna cisza, a ja bałam się uwierzyć w oczywistość. Chociaż nie, to przecież nie było realne. Smok chyba dostrzegł moje skonsternowanie, bo podniósł łeb na wysokość moich oczu.
- Tak, jestem twoim ojcem.
***
- Nie wiem właściwie od czego zacząć - wydusiłam w końcu.
- Może ja spróbuję - odezwał się smok - trochę to skomplikowane...
- Trochę?! - przerwałam mu - jesteś smokiem, myślałam, że nie żyjesz!
- Wtedy, jak odszedłem chciałem wrócić, ale pomyśl, miałem przyjść do was jako smok?
- Mogłeś cokolwiek nam powiedzieć - odparłam pod nosem.
- Twój dziadek był blisko ze smokami, zainteresował mnie nimi, jak ja ciebie. Poszedłem na łowy, ale gdy wracałem zacząłem się zmieniać. To było dziwne uczucie, ale prawdę mówiąc życie w skórze smoka nie jest takie złe. Nie odbierz tego źle, każdego dnia za wami tęskniłem, ale nie miałem na to wpływu.
- Nie wierzę, że od tak zamieniłeś się w smoka - coś mi tu nie grało.
- Zawarłem pakt z pewną osobą, ale to naprawdę nie jest teraz ważne. Wiem, że to pytanie może nie być teraz na miejscu, ale powiedz jak się mają sprawy w osadzie?
Skrzywiłam się. Od czego by tu zacząć...
- Pewnie Malum został przywódcą?
- Tak, nie sprawdzał się za dobrze. Wypowiedział wojnę Wschodniemu Królestwu, ale to i tak nie ważne, bo nasza osada już nie istnieje.
- Jak to?
- To naprawdę długa historia. Pewnie zastanawiasz się jak tu dotarłam. Tak się stało, że byłam u Zimowego Smoka, to on mi doradził, żebym przyszła nad Lucis.
Smok wyglądał na zdumionego, ale i pełnego podziwu.
- A co u matki? - wiedziałam, że to pytanie sprawiło mu pewną trudność. Na jej wspomnienie łzy zakręciły mi się w oczach.
- Nie żyje. Zmarła niedawno - pociągnęłam nosem i otarłam łzy, które niespodziewanie spłynęły mi po polikach.
- Wybacz, że nie mogę cię teraz przytulić - spojrzałam na smoka - ciężko mi uwierzyć w jej śmierć, to nierealne.
Streściłam ojcu fragment mojego życia najlepiej jak mogłam, przypominając sobie rzeczy, które powinnam jeszcze zrobić.
- Jesteś wolna Stella, możesz iść gdzie chcesz - powiedział smok.
- A ty musisz tu zostać? Już zawsze będziesz smokiem?
- Dopóki nie spłacę długu, będę tu siedział. Narobiłem sobie kłopotów, ale naprawdę nie musisz zawracać sobie tym głowy.
Westchnęłam.
- Zanim cokolwiek postanowię powinnam wrócić jeszcze do naszej osady - powiedziałam.
- Dobrze, ale nie przychodź już tutaj. Nie mogę ręczyć za wszystkie smoki.
- W porządku - oczywiście, że tu wrócę. Ojciec nie musiał przecież wszystkiego wiedzieć...
- Pójdę już.
- Fidus może cię podrzucić do osady.
- Nie trzeba, przyjechałam skuterem - powiedziałam, mimo że wszystko krzyczało we mnie TAK.
- Ale do plaży i tak cię muszę odprowadzić - Fidus wleciał do jaskini, a ja się uśmiechnęłam.

Za horyzontem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz