4

11 1 0
                                    


Arcana zaprowadziła mnie do pięknego sadu. Połowy z tych owoców nigdy nie jadłam, a o niektórych nawet nie słyszałam. Szybko zdjęłam z siebie grube warstwy skóry i futra. Kilka razy odwiedziłam Wschodnie Królestwo, ale nigdy nie miałam okazji wejść do pałacu. Otarłam pot z czoła, gdyż było tu naprawdę gorąco.
- Ta wojna to jakieś szaleństwo - zaczęłam.
- Zgadzam się, mam nadzieję, że ojciec do tego nie dopuści.
- Może powinnyśmy szukać wsparcia u innych? W Południowej Przystani?
- Myślę, że lepiej nie wciągać w to kolejnych krain, a ten konflikt powinno się jak najszybciej rozwiązać, przecież to nie ma sensu.
- Właściwie to nie możemy nic zrobić, nikt nas nie posłucha - westchnęłam.
Między nami zapadła smutna cisza. Popatrzyłam na drzewa. Jedne obciążone były dojrzałymi owocami, inne obrastały kwiatami, a niektóre skrywały się ze swoimi pustymi gałęziami.
- Chciałabym ci coś pokazać.
Podniosłam wzrok na księżniczkę.
- Tylko się nie przestrasz, nic ci nie zrobi.
Nie rozumiejąc co ma na myśli, patrzyłam jak Arcana za pomocą rąk stworzyła wiatr i pchnęła we mnie mocny podmuch. Upadłam na trawę, a gdy się podniosłam zorientowałam się, że jestem sama.
- Arcana? - oprócz jej nieobecności w sadzie nic się nie zmieniło.
Wysiliłam wzrok, by dojrzeć migoczący punkcik w oddali. Niepewna co robić skierowałam się w jego stronę. Przystanęłam za drzewem i przysięgam, że prawie padłam ze zdumienia. Smok! Stałam kilkanaście metrów od potężnej istoty. Nic dziwnego, że ledwo mogłam go dostrzec, bo słońce odbijało się od jego łusek i raziło z każdej strony. Nie ośmieliłam się podejść bliżej, nawet fizycznie nie mogłam tego zrobić, gdyż biła od niego nieznana mi siła. Próbowałam przyjrzeć się mu dokładniej. Wzrostem dwukrotnie przewyższał rosnące tu i ówdzie jabłonie, więc jak na smoka nie był aż tak wysoki, jeśli wierzyć opowiadaniom mojego ojca. Mimo to robił wrażenie, a mnie zapierało dech, gdy na niego patrzyłam. Można by powiedzieć, że był w kolorze pawich piór, jednak pod odpowiednim kontem dojrzałam odcień miedzi. Odwrócił się w moją stronę i obrzucił hipnotyzującym spojrzeniem. Wstrzymałam oddech. Smok miał złożone skrzydła, wyobraziłam sobie jak to by było móc latać. Jednak człowiek dosiadający smoka nie zaliczał się do realnych marzeń.
Tak długo jak trwała ta chwila, tak szybko zerwał ze mną kontakt i odleciał. Odetchnęłam. Potrzebowałam zebrać myśli. Przeżyłam spotkanie ze smokiem! Nie zabił mnie, choć z łatwością mógłby to zrobić.
- Nie skrzywdziłby cię. Za dobrze mu się u nas żyje - aż się wzdrygnęłam, gdy Arcana niespodziewanie stanęła obok mnie.
- Ale jak? - niedowierzałam - przecież ludzie pozabijali by się dla pozyskania tego smoka, co na to twój ojciec?
- Tylko my o nim wiemy, to rodzinna tajemnica, a wiesz nie każdy jest taki jak...
- Malum - zamyśliłam się - myślalam, że władcom najbardziej zależy na smokach.
- Owszem, ale jak widać mój ojciec preferuje je żywe.
- Nigdy w życiu nie widziałam smoka, nawet martwego, zawsze był już podzielony na części - wzdrygnęłam się.
- Wiem, dlatego ci go pokazałam, mogę ci zaufać?
- Nikt o niczym się nie dowie - zapewniłam Arcanę.
Wracałyśmy do pałacu, gdy podbiegł do nas posłaniec.
- Wasza Wysokość - zwrócił się do Arcany - przynoszę wiadomość dla twojego gościa - odwrócił się w moją stronę.
Chwyciłam za zwinięty rulonik, który po chwili wypadł mi z ręki.
- Czy wiadomo coś jeszcze? - wydukałam.
W jednej sekundzie pobladłam, a obraz przed oczami się zamazał. Arcana podniosła rulonik i wytrzeszczyła oczy.
- Nie wiem co powiedzieć - powiedziała i mnie przytuliła. Sama była bliska płaczu.
- Muszę wiedzieć więcej, muszę wrócić - powiedziałam i przyspieszyłam kroku cała roztrzęsiona.
- Nie możesz jechać w takim stanie - odparła dziewczyna stanowczo - zawiozę cię.
Wskoczyłyśmy na Nexi. Córka wytłumaczyła ojcu krótko co się dzieje i po chwili byłyśmy już w drodze. Śmierć mojej matki. Nie. To niemożliwe.

Za horyzontem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz