7. A Message
Allen od samego rana przedrzeźniał swojego ojca. Zamiary Chana wydawały mu się najoczywistszą oczywistością na świecie, gdy odprowadził Minho pod samo auto i wziął od niego jego numer.
Niemniej Minho starał się nie dopuszczać do siebie owego pomysłu, miał wrażenie, że to zdecydowanie za wcześnie na romanse i w głębi duszy zapewne obawiał się zranienia, jakie przyszłoby z nowiną, że źle wszystko odczytali.
Bang Chan wydawał się typem Casanovy i jego zachowanie mogło być czysto przyjacielskie, a wszelkie podteksty jedynie wypowiadane z żartobliwym podszytem. Kto wie, mógł w owy sposób zachowywać się na co dzień i Minho nigdy nie byłby w stanie stwierdzić. Jakby nie było nie znali się nawet dobrze, chociaż nie ukrywał, że z chęcią poznałby bliżej dobrze wyglądającego biznesmena i wbrew słowom Allena nie chodziło tutaj tylko i wyłącznie o jego pieniądze.
Na pewno jego relacja z nim należałaby do akceptowalnych, w przeciwieństwie do relacji z własnym uczniem. Pomimo jego uroku oraz dobrego charakteru, był dzieckiem, Minho nie powinien nawet brać tego pod uwagę, niezależnie czy Han daje mu wyraźnie do zrozumienia, iż jego intencje wykraczają poza przyjazne.
Lee wolał jednak zachować swoją posadę i prawo wykonywania zawodu, dziękował wszystkim bardzo.
Dwa puste plaski rozeszły się wieczorem po salonie, dłonie Minho zostawiły czerwone odciski na jego licach, kiedy starał się otrząsnąć z własnych niepokojących oraz stresujących myśli.
Nie znał żadnego z nich na dobrą sprawę i nawet jeśli byli urodziwi, nie dawało mu to pozwolenia na wyobrażanie sobie z nimi szczęśliwej przyszłości.
Co by Allen o tym powiedział?
Minho wzdrygnął się na samą myśl.
- Dobrze się czujesz? – Allen zmarszczył brwi, odchylając się w skonsternowaniu w przeciwną stronę od ojca, jego plecy okryte puchatym kocem, który owijał się wokół jego ramion i kolan, łydki oraz stopy skrzyżowane przed nim w siadzie tureckim wciąż odkryte.
- Co? Tak, czemu? – Minho spytał zdezorientowany i pociągnął nosem, weszło mu to w nawyk jeszcze w piaskownicy, kiedy Sian stwierdziła, że jest to irytujące. Jak to dziecko, Minho musiał zrobić jej na złość i skończyło się na tym, że dekady później wciąż łapał się na tym nieładnym przyzwyczajeniu, nawet gdy kobiety nie było już obok.
- Przerażasz mnie, w ogóle wiesz, co się działo w dramie? Jak nie to włączam swoją – Allen sapnął beznamiętnie i chwycił prędko za pilot, jego ruchy nadzwyczaj zwinne, jak na kogoś kto leży na łożu śmierci po spacerowaniu po deszczu i drży, gdy tylko skrawek skóry wyjrzy zza ciepłej bariery miękkiego koca.
- Ani mi się waż! – Minho warknął, spanikowany, dłoń wyrwała kontroler szybciej niż niejedna błyskawica rozrywająca poszarzałe niebo podczas burzy.
Jego dramy były świętością i niezależnie, ile rzeczy nie miał na głowie, chociażby były one na wagę światową, zdążał się wyrobić ze wszystkim byle tylko odstresować się przy nazbyt wyidealizowanej miłości głównych bohaterów, milionach problemów na odcinek oraz kubku gorzkiej, parzącej w język kawy.
Można by rzec, że tyle mu do szczęścia stuprocentowo wystarczało.
- „Ani mi się waż..." – zawtórował przedrzeźniająco Allen, zaciskając koc na wysokości mostka, po czym zakasłał dwukrotnie. – Zrobisz mi herbaty?
YOU ARE READING
[ON HOLD] A Chance From Life | Han X LeeKnow X Chan
FanficStray Kids | Han x Lee Know x Chan au Lee Minho, trzydziestodwuletni mężczyzna przeprowadza się do Busan wraz ze swoim szesnastoletnim synem, czy uda mu się ułożyć sobie życie na nowo po utracie żony? Co zrobi, kiedy na jego drodze pojawią się dwaj...