11. Vitamin

84 12 9
                                    

11. Vitamin




Droga do mieszkania nie zajęła im zbyt długo. Allen zasnął w fotelu pasażera, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie puszczając z telefonu żadnej muzyki w aucie. Minho go rozumiał. Miał dużo na głowie i wieść, że jego stan się pogorszył wcale w niczym nie pomagała.

Minho westchnął bezradnie, kiedy musiał go obudzić, aby mogli bez problemów wdrapać się na odpowiednie piętro i odpocząć w domu, był nawet skory pozwolić Allenowi opuścić kilka dni w szkole, jeśli pomogłoby mu to poczuć się odrobinę lepiej.

Brązowowłosy wygrzebał z kieszeni klucze do mieszkania, jego wzrok spuszczony na ten maleńki kawałek metalu w dłoni, gdy nagłe, zaskoczone „och?" uszło spomiędzy warg jego syna.

Spojrzał zaalarmowany przed siebie i zamrugał kilkukrotnie, testując czy czasem nie ma omamów, lecz nie. Drobny, młody chłopak o pucołowatych polikach kucał na ich wycieraczce, plecy oparte o ich drzwi, w rękach sporawa papierowa torba. Jego nogi odziane w czarne luźne spodnie, tors w ciepłą, jak zwykle za dużą bluzę w białym kolorze, a na czuprynie widniała czerwona czapka zakrywająca jego urocze blond loki.

- Han Jisung? Co tutaj robisz? – Allen spytał, jego ton podszyty kwasowością, zgrzytem niezadowolenia.

- Allen, Panie Lee! – chłopak momentalnie podniósł się na równe nogi, dwa białe rzędy zębów na widoku, jego górna warga odsłoniła część różowiutkich dziąseł. – Chciałem porozmawiać.

- Daj klucze, idę do środka – Allen burknął pod nosem, rolując oczy na sam tył głowy, po czym, nie czekając na reakcję ojca, zabrał klucze, a następnie nieco niekulturalnie przepchnął się koło Jisunga, spychając go na środek korytarza, wsunął kawałeczek metalu do dziurki i przekręcił.

Sekundę później zniknął wewnątrz mieszkania, drzwi zatrzasnęły się z dosyć dosadnym hukiem.

- Chyba za mną nie przepada – Han potarł swój kark, skrępowanie owijało się wokół niego, niczym ogromny wąż Boa.

- Słuchaj Jisung – Minho zaczął, ogromne westchnienie wyrwało się z jego ociężałej piersi, gdy rozmasowywał pulsujące skronie. – Nie jestem w nastroju do rozmów, więc jeśli to nic ważnego, to pozwolisz, że...

Jisung w danym momencie, quasi błyskawica uderzająca burzową nocą w ziemię, wyciągnął ramię z torbą przed siebie, o mało nie wciskając jej w tors starszego, delikatny róż przyprószył czubki jego uszu.

- Co to? – Minho zmarszczył niezrozumiale brwi.

- Prezent – rzucił nonszalancko, aczkolwiek głos zdradził jego zdenerwowanie. – Nie wiedziałem, co panu kupić, a poza tym myślałem, że możliwe, że jeszcze pan nic nie jadł, bo ponoć coś się stało w szkole, więc no... Zrobiłem coś dobrego. Jest zdrowe! Allen też będzie mógł zjeść, jeśli o to się pan martwi...

Minho chwycił rączki papierowej torby w dłoń, starając się wymrugać szok, jaki nim zawładnął w danym momencie, nerwowy słowotok chłopaka jedynie mocniej podkreślił mały łuk tworzący się na jego wargach, kiedy ciepła kołderka okrywała zgorzkniałe przez stres serce nauczyciela.

- Może wejdziesz? Zaparzę ci herbaty – Lee zaproponował miękko i delikatnie. Onieśmielenie blondyna sprawiało, iż bycie w stosunku do niego oschłym nie wchodziło w rachubę, było wręcz niemożliwe.

Han uniósł nagle głowę, oczy rozszerzone w ekscytacji i zapewne zdumieniu, gdy skinął nazbyt żwawo i zdecydowanie zbyt wiele razy, zgadzając się na propozycję starszego.

[ON HOLD] A Chance From Life | Han X LeeKnow X ChanWhere stories live. Discover now