15. Bad News
Podróż do szpitala minęła, jak z bicza strzelił, nie pamiętał z niej zupełnie nic. Nie wiedział, o co pytał go Chan, nie słyszał żadnych z jego pocieszających słówek. Kompletna, uciążliwa cisza oraz miliony, miliardy nieodpowiedzianych pytań i zmartwień.
Pielęgniarka odebrała telefon Allena, kiedy w gorączkowym akcie paranoi oddzwaniał do niego i wieść o tym, że jego jedyny syn trafił do szpitala, po zasłabnięciu, dodatkowo spadłszy z grzbietu spokojnej klaczy, zmiażdżyła jego wcześniejsze poczucie spokoju i zadowolenia na miazgę.
To musiały być nerki. Jego organy wysiadały i kto wie, czy udałoby mu się dotrzeć do szpitala na czas, aby oddać mu swoją, nawet obie, jeśli zajdzie taka potrzeba, aby uratować Allena od ciągłego cierpienia i graniczenia ze śmiercią. Może mógłby znów zacząć pływać, gdyby zrobiono przeszczep?
Ciężkie westchnienie uciekło spomiędzy jego pogryzionych warg, bok głowy zderzył się wiotko z szybą drzwi od pasażera. Właśnie wyjeżdżali spod miejskiej kliniki, dowiedziawszy się, że Allena zabrała karetka prosto do Busan, tam, gdzie zajmie się nim wykwalifikowany doktor, jego doktor.
- Minho... - Chan wymamrotał, ton godny politowania, jego wolna dłoń ściskała pokrzepiająco udo zestresowanego trzydziestodwu latka.
- Przysięgam, że jak usłyszę jeszcze jedno „przepraszam" z twoich ust, to połamię ci wszystkie palce. To ostatnie, co chcę teraz słyszeć – warknął ostrzegawczo, nie racząc go nawet pojedynczym spojrzeniem, aczkolwiek jego ręka odszukała nieświadomie palce starszego, w poszukiwaniu zagubionego ukojenia.
Obecność Chana pomagała, lecz niewystarczająco. Musiał wiedzieć, co się z nim dzieje. Co, jeśli jego stan był krytyczny i wymagał natychmiastowej operacji? Minho by tego nie przeżył, jego serce dudniło w piersi, łamało żebra i zagłuszało wycie silnika, gdy Bang wciskał o wiele więcej gazu, niż zazwyczaj, chcąc dowieźć go do dziecka w jak najkrótszym czasie.
Bezpieczeństwo na drodze było ostatnim, o czym teraz myśleli.
Szarowłosy nie odważył się otworzyć buzi ponownie, woląc nie ryzykować kolejnego, o wiele gorszego wybuchu ze strony młodszego, który po części był mu za to wdzięczny, gdyż nie był w stanie kontrolować emocji szargających jego nerwami.
Mógł wyładować cały stres na bogu ducha winnemu Chanie, czego później żałowałby po stokroć. Nie zasłużył na to, jedynie dbał o nich i upewniał się, że wszystko będzie w porządku, nawet zaryzykował zabraniem prawa jazdy, gdyby zostali ściągnięci na pobocze przez drogówkę.
Na autostradzie panowały egipskie ciemności, nawet samochodów z naprzeciwka nie było widać. Ulice były opustoszałe, jak w noc duchów i jedynie wprowadzały bardziej przygnębiającą atmosferę.
Czarne kontury drzew, niczym czyhające w cieniach sepy, gotowe rzucić się im do gardeł, rozerwać na strzępy, przy najmniejszym potknięciu, jakby wiedziały, że serce Minho przeżywa śmiertelne katusze, a oddech gubi się w płucach.
Niewiedza była tak samo przerażająca, jak to, co czyha w mroku nocy na odludziu; to, co fabrykuje zlękniony umysł zagubionych wędrowców. Tak jak ten Lee obecnie raczył go przeróżnymi przerażającymi wizjami, godnymi niejednego horroru i żadna z nich nie odbywała się tutaj, na drodze, gdzie koła ciemnego Mercedesa pohukiwały od czasu do czasu, kiedy Chan najechał na białe pasy na jezdni, nie.
Wszystkie odgrywały się między białymi, sterylnymi ścianami, pełne goryczy, rozpaczy oraz zatrwożenia, wyrzutów sumienia... Samotności oraz wilczego wycia, gorącej cieczy rozlanej na bladych licach oraz braku oddechu w palącej z bólu piersi, nad białym prześcieradłem z wiadomymi wybrzuszeniami tu i ówdzie...
YOU ARE READING
[ON HOLD] A Chance From Life | Han X LeeKnow X Chan
FanficStray Kids | Han x Lee Know x Chan au Lee Minho, trzydziestodwuletni mężczyzna przeprowadza się do Busan wraz ze swoim szesnastoletnim synem, czy uda mu się ułożyć sobie życie na nowo po utracie żony? Co zrobi, kiedy na jego drodze pojawią się dwaj...