~7~

51 2 0
                                    

Pov: Aki

- Załatwisz tą pracę zdalną? - zapytałem Roxy
- Jasne, nie martw się o to - odpowiedziała z pijanym uśmiechem.
- Jeszcze mam w planach sfałszować dokumenty abym nie był w rodzinie ich.

- Pomóc Ci jakoś?
- To dam radę sam, później ich zabiję. Jednak najpierw najważniejsze, papiery
- Rozumiem

Pov: Yuki

Czemu chcę uciec a zarazem nie chcę? Jednak bardziej nie mi odechciewa się wybiec w ten las do domu. Martwię się tylko o Luke, a co jak też go gdzieś wywiózł? Chociaż w to wątpię... ale jednak. Jest to osoba niezrównoważona psychicznie. Nie wiadomo co on może zrobić.

Jednak czuję się bezpiecznie przy nim. Ma taką atmosferę. Mam pewność, że będzie walczyć za mnie. Nie ważne co się stanie. Zacząłem trochę przysypiać. Zmęczony jestem po cały dniu. Ciekawe co jutro przyjdzie za dzień. Mam nadzieję, że już będzie spokojniej.

Kiedy spałem, nagle coś huknęło. Zerwałem się i szybko pobiegłem w stronę tego dźwięku. Był on podobny do rozwalanych drzwi. O boże, o kurwa. Mamy przejebane.

Pov: Aki

Usłyszałem dźwięk jeżdżącego auta. Rzadko jeździ tu coś, więc od razu wiedziałem, że coś się stanie. Roxy o tym samym pomyślała. Szybko wytrzeźwiał jej umysł i wiedziałem, że obmyśla plany. Mi kazała iść po Yukiego. Posłuchałem się jej oczywiście.

Będąc w połowie drogi usłyszałem dosyć szybkie kroki. Schowałem się za rogiem, by złapać młodego jakby zaczął biec. Są już pod drzwiami. Nie wiem co chce zrobić Roxy, ale ufam jej. Chociaż jej pomysły są mało realistyczne, a tym bardziej kiedy trzeba je wymyśleć w 5 sekund z dodatkową osobą.

No i rozległ się huk. Jeżeli mi drzwi rozjebali to ja rozjebie ich. Yuki zaczął biec, szybko go porwałem do siebie i pokazałem że ma być cicho. Jak ta szmata myślała o swoim tylko dupsku to ją zapierdolę osobiście. Głosy glin, a ja przy sobie nie mam nic ostrego? Jesteśmy w czarnej dupie.

Zbliża się jeden glina. Nie słychać by ją złapali. Za to nas mogą złapać. Na pieści aż tak nie jestem dobry, w tym był dobry brat.

Pov: Yuki

Widzę powagę tej sytuacji. Mam wybór albo oni mają przesrane, albo razem w bagnie będziemy siedzieć. Dobra i tak już się nie uwolnię. Pewnie jak zrobię tak to mnie zabije.

Mogę spróbować go zaatakować by Aki dał sobie radę.
- Zacznę pierwszy atak - powiedziałem to jak najciszej się da. Chłopak był zaskoczony, ale przytaknął głową.

Raz się żyje przecież. Kiedy zbliżył się wystarczająco blisko przygotowałem się tak bym mógł go dobrze uderzyć. Glina zauważył nas przez co chciał krzyczeć, jednak przed tym walnąłem go z całej siły i szybko pociągnąłem go do siebie. Aki zaskoczony mocno, ale szybko się opanował. Pomógł mi go zaciągnąć do nas.

Usłyszeliśmy strzały. W tej sytuacji były tylko dwie, różniące się od siebie o 180°, opcje. Albo jego koleżanka została postrzelona albo oni zostali postrzeleni przez nią. Jeżeli zobaczę którąś z opcji zemdleje, w najlepszym przypadku zwymiotuję. Aki pobiegł tam, a jak taki debil za nim. Co ja robię że swoim życiem.

Pov: Aki

Po usłyszeniu strzałów wiedziałem, że to jedna z moich broni. Ta idiotka pozabijała wszystkich, a ten mały gnojek ma taką siłę. Pobiegłem na dwór, ponieważ tam było je słychać.

- Roxy! Już go zabiłaś! - niech ona jeszcze nie stracą zmysłów, bo ja ją zabiję - Już wszystkich postrzeliłaś - po tym jak to powiedziałem wróciła do siebie. Nie wiedziałem, że miała zamiar zabijać. Ona się do tego nie nadaje.

- Ah, wybacz - rzuca broń w moją stronę, co oznacza, że już wróciła do "żywych". W tej chwili przybiegł Yuki i widząc to oczywiście zemdlał. W ostatniej chwili go złapałem. Roxy zaczęła przeciągać ciała w kupkę. Za to ja zabrałem chłopaka na kanapę w salonie.

Od razu poszedłem do kuchni po jakiś ostry nóż, po czym zwróciłem się w stronę nie przytomnego glinę. Kiedy byłem przy nim dopiero co odzyskiwał przytomność.

- Hej - powiedziałem mu, a kiedy on chciał coś powiedzieć poderżnąłem mu gardło. Wziąłem go na plecy oraz wyruszyłem na dwór, gdzie Roxy układa ciała. Domyśliłem co chce zrobić jak już wszystko ułoży, a trochę to jej zajmie. Niestety nie mogę jej pomóc za bardzo.

Muszę wszystko spakować. Trzeba stąd uciekać. Spakuje ubrania i rzeczy z piwnicy. Szkoda że każdy stąd pił. Chociaż tak ta akcja nas otrzeźwiała, że jedynie gdzie mam wykryją to z krwi.

Najpierw zacząłem pakować rzeczy z sypialni. Mam tak mało ubrań, że spakowałem się w jedną torbę. Następnie poszłem do piwnicy by wszystko spakować do kufer. Kufery spakowałem do walizki największej jaki miałem w domu tutaj. Więcej niż ubrań. Wziąłem i zacząłem już pakować wszystko powoli do bagażnika samochodu Roxy. Mojego nie chce ruszać bo by było zbyt podejrzanie. Jedynie mogę go przestawić kilka kilometrów dalej.

Pobiegłem po kluczyki od swojego samochodu i go odpaliłem. Pojechałem z 3 kilometry dalej. Zostawiłem wszystko w środku, jednak wziąłem najważniejsze rzeczy z bagażnika. Klucze zostawiłem w stacyjce.

Po tym szybkim krokiem wracałem do domu by spakować resztę. Głupio zrobiłem, że wcześniej nie przepakowałem. Teraz muszę iść z tym. Po 20 minutach byłem na miejscu. Schowałem co miałem schować. Roxy już lała benzynę na ciała. Ja próbowałem zabezpieczyć by nigdzie na las nie zaczęło się palić.

Wróciłem do domu po małego i włożyłem go na tylne siedziska samochodu. Znów wróciłem do domu po koc by go przykryć. Jak znalazłem ten koc to zrobiłem to co chciałem.

- Ja prowadzę - oznajmiłem dziewczynie
- Git - szukając zapałek odpowiedziała mi. Poszedłem do niej po kluczyki by mieć przy sobie i dałem jej swoje zapałki. Pożegnałem się jeszcze z domem i wróciłem do samochodu już. Roxy rzuciła zapałki wtedy gdy ja odpaliłem już samochód. Ona pobiegła do samochodu. Wsiadła, a ja ruszyłem.

Kierunek? Oczywiście, na razie jej dom.

-----------------------

Hejka! W końcu zebrałam się by napisać ten rozdział. Już mówię wam od razu, jeśli napisze, że za tydzień rozdział to liczcie to razy 5. Dziękuję wam za cierpliwość, bo to jedyne co tutaj potrzeba. Mam nadzieję że się podobało

Miłej nocy lub dnia!

Wszystko dla ciebie ||yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz