Rozdział 5 cz.2 ,,Nie daleko spada jabłko od jabłoni''

49 5 2
                                    

 Podczas gdy skończyła posiłek, zdążyła się w końcu wstępnie pogodzić z sytuacją i znacząco uspokoić. Z resztą innego wyjścia nie miała. Po niedługim czasie wrócił Max, który podał jej kieliszek jasno-niebieskiego płynu. Z lekkim wahaniem go wychyliła. Skrzywiła się, o mało co go nie wypluwając. Od razu chwyciła za resztki wody, które jej pozostały. Eliksir o smaku sfermentowanych, wędzonych grzybów i kleistej konsystencji, przewrócił w jej żołądku wszystko do góry nogami. Po dłuższej chwili z ulgą stwierdziła, że ohydny posmak całkowicie znikł z jej podniebienia. W tej samej chwili odkryła ze zdziwieniem, że także cały ból odszedł momentalnie, dodatkowo dodając jej energii i siły. Po kilku chwilach wstała na nogi, nie czując już ani omdlałych mięśni, ani rwących ran.

Gdy się przebrała w swoje czyste i zacerowane ubrania, uśmiechnięty, jak zawsze Max wyprowadził ją z pokoju na rozdzielający się w dwie strony korytarz, którego ściany i podłoga obite były w ciemnym drewnie. Dziewczyna czujnie przeczesała wzrokiem skrawek wijącego się w zakrętach, zaokrąglonego niczym tunel korytarza. Ku jej rozczarowaniu Elf poprowadził ją na wprost krótszą drogą, gdzie już po dziesięciu metrach doszli pod ładnie wyrzeźbione w Dębie drzwi.

Max nie pukał. Bez słowa popchnął energicznie drzwi i swobodnie wszedł do pomieszczenia, w którym na raz wszystkie głosy ucichły. Gdy tylko przekroczyła próg, od razu miała ochotę się stamtąd z powrotem wycofać, ale Max niestety zdążył już zamknąć za nią drzwi. Nie mając innego wyjścia została w miejscu pod ostrzałem czujnych, trzech par oczu nadnaturalnych, być może niepoczytalnych istot, momentalnie sztywniejąc i blednąc, gdy poza kobietą dostrzegła także mężczyzn, którzy ją uśpili.

— Oto ona! Nasza Kluczniczka we własnej osobie! — zawołał dumnie Max, wskazując na nią teatralnie, jednak żadna osoba przebywająca w pomieszczeniu nie podzielała jego entuzjazmu.

Wybita z pantałyku Alex spojrzała na niego pytająco. Chłopak dopiero wtedy zaskoczył, że umknęło mu, by jej cokolwiek wytłumaczyć, na co odpowiedział jej jedynie przepraszającym uśmiechem.

— To się dopiero okażę. — skwitowała chłodno wysoka, dobrze zbudowana mulatka, której surowa, trójkątna twarz ściągnięta w nieufności i ciemne oczy patrzące spod grubych brwi, przyprawiły ją o ciarki na skórze.

W żadnym wypadku nie czuła się tam bezpiecznie, jednocześnie czując nie mniej przyjazne spojrzenie pumy i taksującego ją magika, którego pstryknięcie łamało karki.

— Spójrzcie w jej oczy. To przekonacie się, że to są podręcznikowe oczy Garden. — odezwał się blondyn z pewnością w głosie.

— A widziałeś kiedyś takie na żywo? — spytała ze zdenerwowaniem w głosie mulatka.

— To nie ma znaczenia, czy kiedykolwiek ktoś z nas je widział. — odezwał się ponurym, lekko zirytowanym tonem złotooki. — To chyba oczywiste, że jest Kluczniczką, skoro jest człowiekiem i jakimś cudem przedostała się do naszego świata, czyż nie?

— Doskonale wiecie, że Teron nie może się dowiedzieć, gdzie jest nasza siedziba, a wy przyprowadzacie obcych i niesprawdzonych! Nie wiecie, że Teron co rusz sięga po coraz to sprytniejsze techniki, by nas wykryć!

— To co? Mieliśmy ją zostawić na pewną śmierć? — parsknął blondyn śmiejąc się pod nosem ze słów kobiety. — O co ci chodzi, Jana? Przecież ją uśpiliśmy! Ona nie ma zielonego pojęcia, w jakim świecie się znajduje, a co dopiero, gdzie znajduje się Oaza!

Alex śledziła ich tok rozmowy, a raczej wyrzutów, nie mając kompletnego pojęcia, o czym oni w ogóle mówili. W jej głowie było więcej pytań niż odpowiedzi, a najbardziej irytowało, a zarazem przerażało ją, że jej obecność nikogo nie obchodziła. Chciała wiedzieć, co to wszystko dla niej znaczy. Czym była ta cała Kluczniczka? Miała jedynie nadzieję, że nie jakąś ofiarą rytualną. W końcu zdenerwowana ciągłą niewiedzą i bezsilnością wybuchła.

WykluczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz