Rozdział 8 ,,Mijające dni''

32 4 0
                                    

 Mijały dni, a te zamieniały się następnie w tygodnie. Alex choć na początku pobytu w nieznanym dla niej świecie była przerażona, wraz z mijającym czasem zaczęła się przyzwyczajać do panującej tam nadnaturalnej różnorodności. Nie stresowała się już przed interakcją z jakimś nieznajomym w obawie, że ten mógłby coś jej zrobić. Dzięki nauką z Wiktorem była w stanie już zawczasu rozpoznać daną rasę, przez co była świadoma tego, czego może się w najgorszym przypadku od niej spodziewać. Ta wiedza dawała jej pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i pewności, jednak nie zapominała o tym, że była jedynie człowiekiem, którego jedyną naturalną ochroną była toksyczna krew. W prawdzie mówiąc wolałaby ciskać piorunami albo być super-silna, ale było to zawsze lepsze niż nic. Była niczym trująca ropucha, a nie każdy mógł posiadać choć taką zdolność.

Tak jak Max i Siobhan obiecywali jej na początku, Oaza była najbezpieczniejszym miejscem w całej Eryfreya'i. Nikt jej nie atakował, nie krzywdził ani się jej nie naprzykrzał. Miała gwarancję bezpieczeństwa, o co zadbała sama przywódczyni Oazy.

Plotka o człowieku niewiadomego pochodzenia z prędkością światła zaczęła rozchodzić się po organizacji, co Siobhan uznała za groźne. Wystarczyło jedynie by przez przypadek informacja o tym wpadła w niepowołane ręce, a o Alex zrobiłoby się głośno w całej Eryfreya'i, na co oczywiście nie mogli sobie pozwolić z oczywistych względów. Zachowanie sekretu o jej pobycie było dla Siobhan priorytetem, więc nie pozostało jej nic innego niż ogłoszenie oświadczenia w tej nurtującej wszystkich sprawie.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem wszyscy zebrali się na powierzchni całego dziedzińca, ściśnięci między sobą w blasku nikłego blasku księżycowego bijącego od podziurawionej kory wielkiego drzewa.

Siobhan oświetlona przez bijącą ciepłym światłem górę świec stanęła przy barierce na jednym z najwyższych podestów, ubrana w piękną suknie o dole, który przypomniał rozwinięty pąk soczysto-niebieskiego chabra. Za nią stało parę agentów, spośród których Alex zdołała rozpoznać Wiktora, Cordiana, czyli tlenionego blondyna, który uśpił ją w jaskini, oraz wampirzycę o ciemnych, prostych, równo ściętych włosach i czarnych jak otchłań oczach z małą ilością białka, które spod grzywki patrzyły jednostajnie w jakiś punkt w dali, tą samą którą dziewczyna mijała już parokrotnie na korytarzach. Na prawo od przywódczyni zajęła miejsce jej wierna doradczyni Jana, wielka, groźna z twarzy kobieta, która wyglądała jakby była przez cały czas gotowa na obronę przed potencjalnym zagrożeniem. Alex, gdy tak na nią patrzyła nie poddawała nawet w wątpliwości wiarygodności plotek o tym, że potrafiła przybrać postać potężnego niedźwiedzia albo tego, że za elfką byłaby wstanie skoczyć nawet w ogień.

Kluczniczka wraz z Max'em też była zmuszona stanąć na podium. Chłopak był z tego niezwykle dumny, zwłaszcza z pochwały ze strony Siobhan dotyczącej jego umiejętności, poświęcenia w pomocy w szkoleniu Alex oraz obietnicy o jego świetlanej przyszłości w Oazie. Jednak specjalne traktowanie brązowowłosej niezbyt pasowało. Chociaż szanowała Siobhan i pomoc, którą od niej otrzymała, to nie zamierzała zostać niczyim pionkiem ani maskotką. Jedyne, czego chciała to wrócić do domu najchętniej nie wplątując się już więcej w żadne afery.

─ Głównym powodem naszego zebrania się tutaj są szaleńczo rozpowszechniające się plotki o niejakiej ludzkiej dziewczynie znajdującej się w naszych szeregach. ─ Przeszła do rzeczy, po niedługim podziękowaniu za obecność i krótkim niezobowiązującym wstępie. ─ Chciałabym szczerze wyjaśnić wam tą sytuację, jednak jest to sprawa tajna, a nawet najwyższej wagi, której skutkiem rozpowszechnienia się jej poza nasze szeregi byłby nasz koniec. Nas wszystkich. Gdyby ta plotka, a raczej informacja przedostała się w ręce wroga, całe nasze dotychczasowe starania poszłyby na marne, dlatego to co wam teraz powiem każdy musi pozostawić dla siebie. ─ Jej naturalny melodyjny ton głosu stwardniał w ułamku sekundy, a jej każde wypowiedziane hardo słowo pobrzmiewało echem od skalnego sklepienia, wywołując na skórze dreszcz. Alex z uwagą obserwowała, jak pod wpływem zmiany jej intonacji wszyscy w tłumie pochylili przed Siobhan ledwo zauważalnie głowy. ─ Nikomu spoza Oazy nie możecie o tym powiedzieć. Poza terenem Oazy nie możecie wspomnieć o tym choćby słowem, nawet w rozmowie między sobą. Macie milczeć nawet gdybyście mieli za dochowanie tajemnicy poświęcić własne życie. ─ zawiesiła nagle głos, by w chwili głuchej ciszy objąć wzrokiem nieruchomy tłum. ─ A o to sekret, którego macie dochować. Niecały tydzień temu nasi agenci odnaleźli Kluczniczkę, którą uratowali i przyprowadzili do Oazy, by udzielić jej pomocy. Naszym zadaniem jest ją chronić i pomóc jej ją przygotować do zadania, które postawi przed nią przeznaczenie. Jej pobyt w Eryfreya'i, a tym samym w Oazie musi pozostać tajemnicą. Teron za wszelką cenę nie może się dowiedzieć o jej istnieniu. Kluczniczka jest wróżbą tego, że władza tyrana w naszym świecie niedługo się skończy, a to, że trafiła w nasze ręce jest znakiem, że musimy jej w tym pomóc i ją poprowadzić. To znak, że Oaza została wybrana przez przeznaczenie, by przywrócić ład w całej Eryfreya'i! ─ Tłum jakby się przebudził wiwatując raz za razem na obietnice przyszłości, którą widziała dla nich Siobhan. ─ Wspólnymi siłami stworzymy świat, w którym już nikt więcej nie zazna niesprawiedliwości! Obiecuję wam, że już niedługo nastanie dzień, w którym będziemy wolni i bez strachu będziemy mogli żyć, rozwijać się i chować nasze dzieci! Czy jesteście ze mną? ─ zawołała rozwierając szeroko ramiona i zadzierając dumnie głowę w salwach gwizdów, oklasków i okrzyków poparcia. ─ Dziękuję wam moi drodzy! Możecie wrócić zatem do swoich zadań. To koniec przemówienia na dzisiaj i pamiętajcie! Wolność jest w zasięgu ręki, wystarczy jedynie po nią sięgnąć!

WykluczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz