Rozdział 10 - Obłąkana Sierota

8 1 0
                                    

Jak to się stało, że znów się tu znalazła?

Była jesień. Uliczki otoczone jednorodzinnymi domami, nierówne chodniki, przy których rosły aleje kasztanów, jabłonek i klonów, oraz połacie traw przykryte kocem różnokolorowych liści tworzyły krajobraz z niczym melancholijnego obrazu. Ona stała w najdalszym zakątku tego obrzeżnego miasteczka. Choć okolica była ładna, a jej młodziutką, strapioną twarz owiewał chłodny, orzeźwiający wicherek, w środku czuła jedynie, jak jej serce tonęło w toni bezbrzeżnej rozpaczy, która pożerała jej wnętrze nie pozostawiając miejsca na jakąkolwiek radość.

Ponownie miała jedynie dziewięć lat. Od tajemniczego morderstwa jej matki minęło parę miesięcy, podczas których błąkała się między ośrodkami opiekuńczymi. Po dawnej radosnej dziewczynce został jedynie kłębek smutku i nieufności. Opuszczona przez świat, który nie wierzył w ani jedno jej słowo, została skazana na sierociniec na obrzeżach Krakowa.

Zadzierając mocno do góry głowę, pustym od emocji wzrokiem patrzyła na pnące się hen wysoko żelazne, bogato zdobione ogrodzenie, za którym rosły prawie tak samo olbrzymie, równo przystrzyżone, blade żywopłoty, jakby i z nich uciekła cała radość życia. Poprzez niebieski płaszcz przeciwdeszczowy poczuła delikatny dotyk na ramieniu. Przy niej stała pracowniczka Opieki Społecznej, przydzielona jej przez sąd, która nadzorowała ją, odkąd została sierotą.

─ Zobacz, Olu! Pięknie tutaj, nieprawda? ─ zapytała sztucznie urzeczona. Dziewczynka pozostała milcząca. ─ To będzie twój nowy dom, do czasu aż jakaś rodzina nie zechce cię zaadoptować, co nie powinno potrwać zbyt długo. Jesteś w dobrym wieku do adopcji, kochanie. Powinnaś się cieszyć. To jeden z najbardziej dofinansowywanych ośrodków w Polsce. 

Alexandra nawet na nią nie spojrzała, bez emocji świdrując bramy swojego nowego więzienia. Nie widziała w tym żadnego powodu do radości. Nie chciała być adoptowana. Jedyne o czym marzyła, to by wrócić do domu. Do mamy.

Do mamy, której już nie miała.

Kobieta po chwili wahania pogładziła smutne dziecko po głowie, skrytej pod wełnianą czapką, co wywołało w Alex lekki dreszcz odrazy. Nie lubiła tej kobiety. Była zbyt gadatliwa i głośna, a przy tym niesamowicie sztuczna, szczerząc bez przerwy swoje końskie, śnieżnobiałe zęby.

Niestety przez ostatni rok miała nieprzyjemność ciągle trafiać z rąk do rąk takich ludzi. Ludzi, którzy kłamali ładnie się uśmiechając w towarzystwie. Ludzi, którzy traktowali innych i ją samą niczym przedmioty, zakładając przy tym maski i wchodząc w rolę kogoś, za kogo chcieli być uważani. Ona nie chciała być tego częścią jednak, kiedy ośmielała się wyrazić swoje zdanie, nikt nie brał tego pod uwagę, uprzedmiotawiając jej osobę, sądząc, że wiedzieli najlepiej co dla niej dobre. Dlatego zamilkła, w ciszy godząc się na to, co zaplanowali dla niej dorośli w oficjalnych uniformach i garniturach. Przecież i tak nie miała nic do gadania.

Dziewczynka straciła jakąkolwiek nadzieję na szczęśliwe zakończenie, zamykając się w sobie, bo jedynie tak mogła pozostać z dala od fałszu przelewającego się w obcych głosach.

─ Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Szybko się zaaklimatyzujesz. ─ zapewniła ją ze sztucznym optymizmem opiekunka. ─ Chodź, bo się spóźnimy.

Dziewczynka nawet nie drgnęła, śledząc wzrokiem, jak kobieta energicznie popchnęła dwudrzwiową bramę. Metaliczny dźwięk pochodzący z przyrdzewiałych zawiasów okaleczył im obydwu słuch. Kobieta już lekko zniecierpliwiona złapała dziecko za rękę i poprzez długą, wijącą się żwirową ścieżkę między upstrzonymi jesiennymi kolorami połaciami traw, zaciągnęła ją aż pod same wrota sierocińca, gdzie zaczęła się jej podróż poprzez mękę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 10 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WykluczeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz