9

156 12 2
                                    

Obudziłam się o 11 i w ogóle nie chciało mi się wstawać z łóżka i gdzie kolwiek iść. Chciałam tylko cały dzień leżeć i spać. Tymbardziej że moich rodziców nie było w domu, więc nikt by mnie nie zmuszał do wyjścia z niego. Leżałam na łóżku z włączonym telewizorem i telefonem do 13, ponieważ postanowiłam że w końcu może chociaż z tego łóżka wyjdę. Jak chciałam tak zrobiłam. Wstałam I poszłam w kierunku kuchni. W kuchni napiłam się wody, i zaczęłam przeszukiwać lodówkę w poszukiwaniu czegoś słodkiego. Szukałam szukałam i znalazłam czekolade, dla mnie to nie wystarczająco dlatego że miałam wielką ochotę na słodycze. Przeszukałam resztę kuchni i znalazłam ciastka w szafce. Z nadzieją otwierałam zamrażalnik by poszukać lodów.
-Tak- ucieszona wydyszałam gdy zobaczyłam litrowy pojemnik lodów mojego ulubionego smaku. Wzięłam je do ręki, ale coś mi nie grało. Były za lekkie na lody. Otworzyłam pojemnik, i kurwa koperek. Myślałam że coś mnie pierdolnie, już miałam wielką nadzieję że to są te jedyne jebane lody, a tu chuj koperek. No bo oczywiście mieszkam w Polsce jak inaczej. Odłożyłam pojemnik spowrotem do zamrażalnika. Wzięłam w dłonie paczkę ciastek i tabliczkę czekolady. Odłożyłam na stolik przed kanapą w salonie, i podeszłam włączyć telewizor. Zauważyłam pod telewizorem białą kopertę ale ją olałam. Usiadłam na kanapie biorąc pilot do ręki i szukając jakiegoś ciekawego filmu. Znalazłam, odłożyłam pilota na stolik, i otworzyłam czekolade. Siedziałam wygodnie i jadłam czekolade, wiedząc że rodzice nie będą źli że ją zjadłam, ponieważ jesteśmy bogaci. Oglądanie telewizora i delektowanie się czekoladą przerwał mi dzwoniący telefon. Wzięłam go do dłoni, i zauważyłam że dzowni do mnie mama.
-Halo?- powiedziałam odbierając telefon
-y/n mnie z tatą nie będzie do poniedziałku ponieważ mamy ważne wyjazdy służbowe, zapomnieliśmy Ci o tym powiedzieć, pod telewizorem masz kopertę z pieniędzmi na jedzenie i takie podobno, tylko nie przepierdol tego na głupoty. Wszystkie rachunki są już opłacone więc nie musisz się tym martwić.
-No dobra
-pa
-pa- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Rodzice znów wyjeżdżają, zajebiście. Od zawsze mam tak że wolę przebywać sama w domu niż z nimi. Podeszłam do telewizora i chwyciłam białą kopertę. Wróciłam na kanapę, i ją otworzyłam. Rodzice zostawili mi naprawdę dużo pieniędzy, no kurwa jakby ich przez miesiąc nie miało być. Dziś jest wtorek, wrócą w poniedziałek, a zostawili mi 700 zł. Powiedzieli że to na jedzenie co oni myślą że ja codziennie kupować jedzenie za 140 zł? Ja mogę się codziennie żywić zupkami chińskimi po około 3 złote i resztę kasy bym sobie mogła zachować. No ale dobra, mam już tyle kasy to sobie to ładnie wydam. Pomyślałam że jeśli jest już 13 to może pójde do sklepu kupić sobie coś na obiad. Najpierw poszłam się przebrać, ubrałam się w ten sposób:

 Najpierw poszłam się przebrać, ubrałam się w ten sposób:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I uczesałam się w klasycznego kucyka. Wzięłam z koperty 100 zł, i włożyłam do portfela a portfel do mojego małego plecaka. Spakowałam również klucze i telefon. wyłączyłam telewizor, a ciastka i czekolade zostawiłam na stoliku. Jedynie wzięłam jeszcze kopertę i położyłam pod doniczke z kwiatem która była obok telewizora. Wyszłam z domu i szłam w stronę najbliższego sklepu, z myślą co mogę sobie kupić na obiad. Chciałam wziąść coś szybkiego przy czym nie będę musiała siedzieć godzinę albo dłużej w kuchni. Doszłam do sklepu, zaczęłam szukać czegoś co bym mogła zjeść na obiad. Po chwili zauważyłam również Kazutore nie daleko mnie. Też mnie zauważył i do mnie podszedł.
-Hej y/n jak tam- zapytał przybijając ze mną piątkę
-no dobrze, tak się składa że rodzice znów wyjechali i nie będzie ich do poniedziałku. Zostawili mi trochę pieniędzy na jedzenie więc chciałam sobie kupić coś na obiad.
-znów wyjechali?
-Tak, ale mi to nie przeszkadza, lubie kiedy ich nie ma- rzekłam patrząc się na Hanemiye- co ty na to żebyś zjadł ze mną obiad?
-No właściwie to mogę, a masz już jakiś pomysł co zjeść?- zapytał się mnie
-Tak średnio, weźmy coś do zrobienia na szybko
-to dawaj zupki chińskie
-No będzie najszybciej
Wzięliśmy zupki chińskie, lecz za nim ruszyliśmy w strone kasy postanowiłam wziąść moje wymarzone litrowe pudełko lodów mojego ulubionego smaku które mnie prędzej nie ładnie oszukało.
Gdy wyszliśmy ze sklepu udaliśmy się w stronę mojego domu. Podczas drogi do mojego domu dużo rozmawialiśmy z bananowcem. Doszliśmy do domu w którym mieszkam, powiedziałam kazutorze żeby się rozgościł. Zapytałam się go czy teraz robimy zupki chińskie czy później. Obaj byliśmy zdania że lepiej później. Gdy weszliśmy do domu przypomniało mi się że zostawiłam czekolade i ciastka na stoliku.
-kurde sory za ten bałagan
-Nie no ty chyba jeszcze nie widziałaś jak jest u mnie w pokoju
-Ty to nie chciałbyś wchodzić do mojego- zaśmiałam się.
-co ty na to żebyśmy poszli się przejść i wrócić o około 15?
-właściwie to nie jest zły pomysł tylko poczekaj chwileczkę schowam tę czekolade i ciastka, chyba że chcesz się poczęstować
-Nie dziękuje- odpowiedział kazuś uśmiechając się do mnie na co ja wzięłam ciastka i czekolade by je schować, od razu wyjełam loda z plecaka i również go schowałam przy okazji do zamrażalnika.- możemy iść
-to chodź
-gdzie w ogóle idziemy?- zapytałam
-co ty na to by przejść się na mieście?
-No dobra- odpowiedziałam i wyszliśmy z domu. Udaliśmy się w stronę centrum miasta. Nie mieszkałam w małym mieście, ale w jakiejś Warszawie też nie, więc nie było zbyt dużo ludzi na chodniku, ale samochodów było napewno więcej. Doszliśmy do centrum miasta to sobie trochę pochodziliśmy, no może trochę więcej niż trochę. Doszliśmy spowrotem do domu około 15 minut przed 15 więc postanowiliśmy że sobie już zrobimy zupki chińskie. Włączyłam czajnik z wodą i z tygryskiem czekaliśmy na kanapie aż woda się zagotuje.
-w ogóle to jak tam w Valhalli?- zapytałam
-wolałbym cię nie mieszać w sprawy gangu
-dlaczego przecież to nic takiego, jestem tylko ciekawa- odpowiedziałam lekko oburzona
-ciekawość to 1 krok do piekła- zaśmiał się Hanemiya po czym poszedł do kuchni i zalał nam wrzątkiem zupki chińskie.
-przynajmniej jak tam trafię to z pewnością że ty też tam będziesz, i że nie będę musiała się nudzić.
-możliwe- odpowiedział uśmiechnięty kazutora
-Nie możesz mi po prostu powiedzieć jak sprawy w gangu?- zapytałam
-wolałbym żebyś się takimi sprawami nie interesowała, i dobrze wiem że Shuji myśli tak samo
-przesadzacie- odpowiedziałam przewracając oczami
-możliwe, a ty się lepiej szkołą interesuj a nie gangiem.
-Już i tak prawie koniec roku szkolnego
-prawie, jeszcze nie- powiedział bananowłosy
-Już i tak nie chodzę do szkoły
-Może porą spowrotem zacząć?
-sam nie chodzisz prawie wcale a ode mnie tego wymagasz- zaśmiałam się i uderzyłam poduszką żółtookiego
-Ja nie muszę chodzić, a ciebie rodzice do tego zmuszją
-No niestety, nie dość że do szkoły to jeszcze na korki, ale ty też musisz chodzić. Od ciebie mama też tego wymaga
-No racja racja, ale mi się nie chce
-oczywiście- odpowiedziałam
-chodź jeść zupki chińskie
-dobra- powiedziałam i poszłam po moją zupkę i łyżeczkę. Gdy zjedliśmy z tygryskiem zupki postanowiliśmy zadzwonić po Hanme i z nim wyjść. Hanemiya po niego zadzwonił i się umówiliśmy o 15:30 w parku. Była 15:20, mieliśmy 10 minut, doszlibyśmy na chillu tymbardziej że park jest niedaleko mojego domu. Wyszliśmy ode mnie z domu i ruszyliśmy spokojnym krokiem do parku. Doszliśmy o równej 15:30, bruneta już też dostrzegliśmy gdy do nas szedł. Razem postanowiliśmy że się przejdziemy na pomost przy jeziorze. Poszliśmy, akurat nikogo tam nie było więc nie mieliśmy problemów, a raczej nikt nie miał problemu z obitą mordą przez chłopaków. Posiedzieliśmy do 17 i porozmawialiśmy. O 17 już poszliśmy się przejść żeby tam nie siedzieć cały dzień. Pochodziliśmy po mieście, do momentu gdy Hanma zaczął narzekać że mu się fajki skończyły i że chce zajarać. Postanowiliśmy iść z nim do najbliższego sklepu gdzie mają jakiekolwiek papierosy by mógł kupić. Doszliśmy do jakiegoś sklepu.
-Ej kurwa bo kasy nie mam- powiedział Hanma przeszukując kieszenie
-Jak nie masz, wczoraj jeszcze miałeś- powiedział do niego bananowiec
-Wczoraj też wydałem na fajki
-człowieku ile ty palisz?- zapytałam
-No jakoś tak się dzieje że dość sporo- odpowiedział uśmiechając się
-To weź podpierdol z sklepu albo coś- powiedział kazutora do bruneta
-No dobra- odpowiedział
-Nie no to weź ja ci pożyczę, tak się składa że mam- powiedziałam do wysokiego
-ni- powiedział złotooki ale hanemiya mu przerwał szturchając go w ramię a gdy Hanma na niego popatrzał to tygrysek podniósł brwi a Shuji jakby od razu zrozumiał o co mu chodzi- no dobra
-ile potrzebujesz?-spytałam
-daj z 20 zł a resztę ci oddam- odpowiedział
-dobra- powiedziałam i dałam mu do dłoni 20 zł ponieważ przy kasie w sklepie gdy płaciłam za moją i kazusia zupkę chińską pani mi tak roie zmieniła że akurat miałam banknot 20 złotowy.
Powiedzieliśmy Hanmie że poczekamy na niego przed sklepem. Gdy wszedł do sklepu rzuciłam pytaniem do Hanemiyi.
-co miało oznaczać to podniesienie brwi?
-nie ważne- odpowiedział na co ja tylko odwróciłam wzrok- a co?
-nic po prostu zdziwiło mnie że się umiecie porozumieć poprzez szturchnięcie w ramię i podniesienie brwi. Na te słowa kazutora się tylko uśmiechnął.

Hanma Shuji X Y/n readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz