Kiedy weszli do salonu siedziało tam wiele osób. Kilka z tych osób Inez znała ale większości nie. Gdy razem z Trzaskiem weszli do tamtego pomieszczenia wszyscy jak na raz, dwa, trzy podnieśli się i przywitali z mężczyzną. Inez widząc, że Trzask dobrze zna wszystkich z obecnych odsunęła się kawałek dalej i obserwowała sytuacje. Ciemnoskórego otoczyła grupa i witała się z nim radośnie. Stojąc tak i oglądając tą sytuacje Inez czuła się nieco wyobcowana. Co się dziwić- pomyślała- Przez dłuższy czas nie wychodziłam z rezerwatu przez ostatnie niepokoje. W końcu powitania się zakończyły i teraz uwaga innych zwróciła się w stronę 15-latki.
- Inez?- spytała z niedowierzaniem Ruth.
- Cześć Ruth, miło cię widzieć- powiedziała dziewczyna i nieśmiało podeszła do staruszki. A ta przytuliła nastolatkę.
- Jak dawno cię nie widziałam skarbie. Och jak urosłaś- powiedziała Ruth kiedy wypuściła 15-latkę z objęć. Na jej słowa Inez tylko uśmiechnęła się do niej. Staruszka zawsze traktowała się jak członka rodziny, jakby była ona jej wnuczką.
- Kto by pomyślał, że mała Izy jeszcze nas odwiedzi- powiedział Stan podchodząc do dziewczyny i żony. Nastolatka uśmiechnęła się na dźwięk swojego przezwiska z czasów dzieciństwa, tylko kilka osób go znało i używało.
- Miło cię znowu zobaczyć Stan- powiedziała Inez uśmiechając się do mężczyzny. Od kiedy pierwszy raz przyjechała traktowała Sorensonów jak dziadków, a oni jak jeszcze jedną wnuczkę.
- No nie wierzę. Warren zobacz kto nas odwiedził, nasza mała Izy- powiedział Dale szturchając lekko swojego brata, który patrzył na nią jakby dopiero teraz mnie poznał.
- Już nie taka mała Dale. Mam już 15 lat.- rzekła Inez.
- Dla nas zawsze będziesz tym małym dzieciakiem, którego wszędzie było pełno.- powiedział Warren. Na jego słowa Inez zaśmiała się lekko.
Kiedy wszyscy przyjaciele dziewczyny się z nią przywitali 15- latka dopiero przypomniała się o obecności innych w salonie. Stan czując na sobie pytający wzrok jego rodziny postanowił przedstawić nastolatkę.
- O tak prawie bym zapomniał. Kendra, Seth, Paprot, Vanessa poznajcie Inez. Inez razem z rodzicami są Rycerzami Świtu oraz opiekunami innego magicznego rezerwatu.- mężczyzna zastanowił się na chwilę i spytał 15- latkę- A tak właściwie Inez to co u rodziców? I dlaczego przyjechałaś bez uprzedzenia z Trzaskiem?- dziewczyna zasępiła się nieco.
- To długa historia. Może lepiej najpierw usiądźmy i potem wszystko wam opowiem- zaproponowała Inez, kiedy wszyscy już siedzieli westchnęła i zaczęła opowiadać.- No wiec tak. Rezerwat mój i rodziców upadł wczoraj i w tym samym dniu rodzice umarli. Kiedy byłam na obchodzie po rezerwacie usłyszałam niepokojące dźwięki
- Niepokojące czyli jakie?- przerwał dziewczynie Paprot patrząc na nią podejrzliwie. Inez spojrzała na niego po czym westchnęła i odwróciła wzrok do reszty zgromadzonych.
- Niepokojące czyli jakby mieszanka dziwnego rechotu czy śmiechu, krzyki nie wiem jak do końca to opisać ale to nie jest najważniejsze. No więc tak. Usłyszałam tę dźwięki i od razu ruszyłam w stronę, z której one dobiegały. W końcu dotarłam do naszego domu i zobaczyłam jak diabliki ludzkich rozmiarów, razem z widmami i innymi sługusami Nyssii atakują dom. Od razu wyciągnęłam łuk i podeszłam do nich. Jak tylko mnie zauważyli od razu się na mnie rzucili. Próbowałam się czegoś dowiedzieć czemu atakują dom ale niczego się nie dowiedziałam. Nagle z środka domu usłyszałam krzyk rodziców. Zapominając o magicznych istotach pędem ruszyłam do środka. Znalazłam rodziców na piętrzę w sekretnym pokoju jak bronili rejestru razem z traktatem przed istotami zła. Szybko ściągnęłam miecz z ściany i zaatakowałam od tyłu. Rozpętała się walka. Walczyłam ramię w ramię z rodzicami ale oni mieli przewagę liczebną starałam się trzymać ich na dystans od traktatu z rejestrem ale nie udało się. Kiedy broniłam się przed jednym, drugi zaszedł mnie od tyłu i byłoby już po mnie gdyby nie tata przyjął na siebie ciosu przeznaczonego na moje plecy. Tata upadł na podłogę z raną w piersi, z której leciało coraz to więcej krwi. Mama podbiegła do niego a ja ją osłaniałam niestety chwile później tata nie żył. Zostałam sama z mama mimo to nie poddawałyśmy się. Walczyłyśmy z nową energią, niestety pogrążałyśmy się w walce i straciłyśmy z oczu traktat z rejestrem i dopadły go diabliki. Kiedy się zorientowałyśmy mama kazała mi biec na dół mówiąc, że zaraz mnie dogoni. Chciałam z nią dyskutować, kłócić się ale coś w jej oczach mówiło mi, żebym jej posłuchała. Tak więc posłusznie wybiegłam z pokoju do jednej z kryjówek. O dziwo na dworze nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Ucieszyłam się z tego i jeszcze bardziej przyspieszyłam aż w końcu byłam prawie na miejscu kiedy- Inez przerwała na chwilę i zamknęła oczy przypominając sobie wczorajszą sytuację.- kiedy poczułam jak zasady traktatu zniknęły. Poczułam to jak się rozpadły, jak runęły. I usłyszałam coś okropnego usłyszałam mrożący krew w żyłach krzyk. Krzyk mamy. Siedziałam w kryjówce i czekałam. Sama nie wiem na co. Po jakimś czasie znalazła mnie Emma moja przyjaciółka hamadriada. Opowiedziała mi, że teraz w rezerwacie rządzi Nyssia i ktokolwiek mnie znajdzie musi zaprowadzić mnie przed jej oblicze. Razem z Emmą myślałyśmy nad planem ucieczki dla mnie. Jedynym wyjściem był Zapomniany Las. Kiedy wędrowałyśmy przez Zapomniany Las zostałyśmy rozdzielone. Spotkałam też tajemniczą postać w ciemnych szatach, która mnie śledziła ale chyba ją zgubiłam. Gdy uciekłam oddaliłam się spory kawałek i zadzwoniłam do Trzaska.- zakończyła Inez patrząc na otoczenie z zamglonymi oczami. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko zdarzyło się zaledwie zeszłego dnia. Nie mogła uwierzyć, że od wczoraj jest sierotą z upadłego rezerwatu.
CZYTASZ
Nowe przygody w Baśnioborze
Fanfiction(Zawiera spojlery do piątej części Ss)Akcja opowiadania toczy się po 5części Smoczej Straży. Na horyzoncie pojawiają się czarne chmury.Nowe zagrożenie zawiśnie nad głowami rodzeństwa Sorenson,ich dziadków oraz ich przyjaciół. Kolejna niezwykła przyg...