Rozdział 6

105 5 0
                                    

Las wydawał się wyjątkowo cichy. Maszerowali ścieżką gęsiego. Z przodu szedł Stan i Dale za nimi szły Inez i Kendra a pochód kończyli Seth Paprot oraz Warren. Dziewczyny rozmawiały ze sobą i śmiały się co chwila cicho dyskutując o czymś.

- Jak myślicie o czym one tak dyskutują?- spytał Seth.

- Nie mam pojęcia, pewnie o jakiś babskich sprawach- powiedział Warren wzruszając ramionami. Patrząc na roześmiane dziewczyny Warren cieszył się, że znalazły wspólny język i się dogadały. Dobrze pamiętał tą małą Inez, która miała problemy z porozumieniem się z rówieśnikami, w końcu co się dziwić inne dzieciaki jej nie rozumiały, a ona nie mogła się z nimi dogadać. Całkiem nieźle szło jej porozumiewanie się z różnymi magicznymi stworzeniami ale kontakty z innymi ludźmi szły jej gorzej.

- Warren a kim jest Inez?- spytał Paprot.

- Inez jest moją przyjaciółką, rycerzem świtu a jej rodzice byli moimi starymi znajomymi.- odparł z lekkim uśmiechem Burgless nie patrząc na Paprota tylko na drogę przed sobą.

- Chodzi mi o to KIM ona jest. Bo na pewno nie jest zwykłą śmiertelniczką- upierał się dawny jednorożec- Może nie jestem już jednorożcem ale to widać, że jest inna.

- Skoro Izy sama jeszcze nie ujawniła kim jest to znaczy, że uważa, że to nie jest właściwy moment- powiedział Warren i zerknął na Paprota a następnie na Setha.

Seth jednak nie słuchał jednak swoich towarzyszy. Jego myśli odlatywały do wczorajszego czasu spędzonego z dziewczyną. Wydawała mu się taka zwyczajna, taka fajna, żywiołowa i tak jak on uwielbiała przygody. Zapominał, że najpewniej nie jest śmiertelniczką bo wydawała mu się taka ludzka, taka zwyczajna. Nagle zatrzymali się i Seth wybudził się z myśli. Stali na granicy terytorium centaurów, gdzie czekała na nich trójka centaurów.

Jeden z nich wydawał się Inez wyjątkowo znajomy jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd go kojarzy, on też wyglądał tak jakby ją kojarzył i mierzył ją chłodnym spojrzeniem. Widząc ich Seth i Inez jednocześnie przełknęli ślinę.

- Będzie dobrze zobaczycie- powiedział im cicho Warren, a oni sztywno kiwnęli głowami próbując się rozluźnić.

- Bądź pozdrowiony Stanie Sorenson- powiedział centaur o złotawej sierści.

- Bądź pozdrowiony Chyżokroki, bądź pozdrowiony Burzogłowy, bądź pozdrowiony Wiecznomocny- przywitał się Stan, a Inez miała ochotę zapaść się pod ziemię.

Teraz wiedziała czemu kojarzyła tego centaura to Wiecznomocny, teraz zrozumiała czemu patrzył na nią z takim chłodem. Dziewczyna miała ochotę uciec z tamtą jak najszybciej, ale jakimś cudem powstrzymała się od ucieczki.

- Czy moglibyśmy poznać powody dla których to Siwogrzywy nas zaprosił na wasze terytorium?- odezwał się Paprot zachowując poważny ton głosu. Centaurowie spojrzeli po sobie.

- To nie Siwogrzywy was zaprosił- powiedział donośnie Wiecznomocny- Ale nie musicie się niepokoić. Wie o waszym przybyciu i wydał na nie zgodę. Ale wszystko po kolei.-  Spojrzał na swych towarzyszy a Chyżokroki i Burzogłowy kiwnęli głowami i cofnęli się na chwilę po czym wrócili z dwoma wózkami.

- Wejdźcie do środka a my was zawieziemy na miejsce spotkania- powiedział Burzogłowy i razem z swym towarzyszem odstawił wózek na ziemi.

Stan i reszta spojrzeli na siebie niepewnie. Dziadek Sorenson wyprostował się jeszcze bardziej i podszedł do pierwszego wózka. Wszyscy ruszyli za nim. W pierwszym wózku siedzieli: Stan, Dale, Warren i Kendra. W drugim zaś znajdowali się: Inez, Seth i Paprot. Kiedy wszyscy usiedli dwójka centaurów podniosła wózki i ruszyli galopem przed siebie.

Nowe przygody w BaśnioborzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz