Las wydawał się wyjątkowo cichy. Maszerowali ścieżką gęsiego. Z przodu szedł Stan i Dale za nimi szły Inez i Kendra a pochód kończyli Seth Paprot oraz Warren. Dziewczyny rozmawiały ze sobą i śmiały się co chwila cicho dyskutując o czymś.
- Jak myślicie o czym one tak dyskutują?- spytał Seth.
- Nie mam pojęcia, pewnie o jakiś babskich sprawach- powiedział Warren wzruszając ramionami. Patrząc na roześmiane dziewczyny Warren cieszył się, że znalazły wspólny język i się dogadały. Dobrze pamiętał tą małą Inez, która miała problemy z porozumieniem się z rówieśnikami, w końcu co się dziwić inne dzieciaki jej nie rozumiały, a ona nie mogła się z nimi dogadać. Całkiem nieźle szło jej porozumiewanie się z różnymi magicznymi stworzeniami ale kontakty z innymi ludźmi szły jej gorzej.
- Warren a kim jest Inez?- spytał Paprot.
- Inez jest moją przyjaciółką, rycerzem świtu a jej rodzice byli moimi starymi znajomymi.- odparł z lekkim uśmiechem Burgless nie patrząc na Paprota tylko na drogę przed sobą.
- Chodzi mi o to KIM ona jest. Bo na pewno nie jest zwykłą śmiertelniczką- upierał się dawny jednorożec- Może nie jestem już jednorożcem ale to widać, że jest inna.
- Skoro Izy sama jeszcze nie ujawniła kim jest to znaczy, że uważa, że to nie jest właściwy moment- powiedział Warren i zerknął na Paprota a następnie na Setha.
Seth jednak nie słuchał jednak swoich towarzyszy. Jego myśli odlatywały do wczorajszego czasu spędzonego z dziewczyną. Wydawała mu się taka zwyczajna, taka fajna, żywiołowa i tak jak on uwielbiała przygody. Zapominał, że najpewniej nie jest śmiertelniczką bo wydawała mu się taka ludzka, taka zwyczajna. Nagle zatrzymali się i Seth wybudził się z myśli. Stali na granicy terytorium centaurów, gdzie czekała na nich trójka centaurów.
Jeden z nich wydawał się Inez wyjątkowo znajomy jednak nie mogła sobie przypomnieć skąd go kojarzy, on też wyglądał tak jakby ją kojarzył i mierzył ją chłodnym spojrzeniem. Widząc ich Seth i Inez jednocześnie przełknęli ślinę.
- Będzie dobrze zobaczycie- powiedział im cicho Warren, a oni sztywno kiwnęli głowami próbując się rozluźnić.
- Bądź pozdrowiony Stanie Sorenson- powiedział centaur o złotawej sierści.
- Bądź pozdrowiony Chyżokroki, bądź pozdrowiony Burzogłowy, bądź pozdrowiony Wiecznomocny- przywitał się Stan, a Inez miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Teraz wiedziała czemu kojarzyła tego centaura to Wiecznomocny, teraz zrozumiała czemu patrzył na nią z takim chłodem. Dziewczyna miała ochotę uciec z tamtą jak najszybciej, ale jakimś cudem powstrzymała się od ucieczki.
- Czy moglibyśmy poznać powody dla których to Siwogrzywy nas zaprosił na wasze terytorium?- odezwał się Paprot zachowując poważny ton głosu. Centaurowie spojrzeli po sobie.
- To nie Siwogrzywy was zaprosił- powiedział donośnie Wiecznomocny- Ale nie musicie się niepokoić. Wie o waszym przybyciu i wydał na nie zgodę. Ale wszystko po kolei.- Spojrzał na swych towarzyszy a Chyżokroki i Burzogłowy kiwnęli głowami i cofnęli się na chwilę po czym wrócili z dwoma wózkami.
- Wejdźcie do środka a my was zawieziemy na miejsce spotkania- powiedział Burzogłowy i razem z swym towarzyszem odstawił wózek na ziemi.
Stan i reszta spojrzeli na siebie niepewnie. Dziadek Sorenson wyprostował się jeszcze bardziej i podszedł do pierwszego wózka. Wszyscy ruszyli za nim. W pierwszym wózku siedzieli: Stan, Dale, Warren i Kendra. W drugim zaś znajdowali się: Inez, Seth i Paprot. Kiedy wszyscy usiedli dwójka centaurów podniosła wózki i ruszyli galopem przed siebie.

CZYTASZ
Nowe przygody w Baśnioborze
Fanfiction(Zawiera spojlery do piątej części Ss)Akcja opowiadania toczy się po 5części Smoczej Straży. Na horyzoncie pojawiają się czarne chmury.Nowe zagrożenie zawiśnie nad głowami rodzeństwa Sorenson,ich dziadków oraz ich przyjaciół. Kolejna niezwykła przyg...