Akcja dzieje się po tym, jak Ajax oberwał tyle, że odbyło się to bez wyznań miłości i śmierci.
Ponad 4 k słów, więc dość niezły wyczyn jak na moje ostatnie chęci.
W każdym razie, chciałabym podziękować każdemu, kto tu zajrzał i przeczytał moje wypociny, naprawdę bardzo mi miło.
Prawdopodobne kiedyś opublikuje więcej ff o tym shipie, ale zobaczymy jak wyjdzie czasowo.
JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ I NA ZAKOŃCZENIE MACIE LEKKIEGO ANGSTA I MOCNEGO FLUFFA.
***
Ajax żałuje wiele rzeczy.
Żałuje tego, że w tamten pochmurny dzień, odważył się opuścić domowe zacisze.
Żałuje tego, że zdecydował się wtedy na spacer po tym przerażającym, okropnym lesie.
Żałuje tego, że w Otchłani pomógł mu tajemniczy szermierz.
Żałuje tego, że wrócił niby żywy, a jednak coś w nim umarło.
A przede wszystkim Żałuje tego, że zdołał się zakochać i nie wyznał swoich uczuć.
Childe wie, że umiera.
Powoli i boleśnie, zupełnie tak, jakby coś próbowało utrzymać go przy dalszym, smutnym bytowaniu, bo życiem by tego raczej nie nazwał.
W pewnym momencie czuje, dziwne drgnięcie, a nacisk na jego klatkę piersiową niespodziewane maleje.
Nabiera powietrza do płuc i nagle otwiera oczy.
Pierwsze co widzi to biały sufit.
Kręci głową i stara się zrozumieć, co się wydarzyło, dlaczego do cholery nie jest martwy?
Odruchowo łapie się za klatkę piersiową w miejscu, w którym przebił go grot i z zaskoczeniem zauważa, że jest owinięty bandażem.
- O proszę, w końcu się obudziłeś. - głos Baizhu przerywa rozważania rudowłosego.
- Co się stało? - chrypie cicho. Chrząka, by oczyścić gardło, jednak dalej czuje nie przyjemne pieczenie.
- Prawie nas opuściłeś. - macha ręka, tak jakby było to coś błahego. Stoi przy małym wózku, który ze sobą przywiózł i zaczyna mieszać specyfiki. Ajax stara się odezwać, jednak z jego ust wydobywa się tylko ciche jęknięcie. - Masz szczęście, że Pan Zhongli tak szybko zareagował.
Ach, no tak.
Przecież chciał z nim w końcu porozmawiać.
Zaciska pięści na białym prześcieradle i wzdycha ciężko.
- Czy on... - nieco wstydzi się zapytać, jego twarz oblewa się delikatnym rumieńcem. Baizhu podnosi głowę znad stolika i przez chwilę wpatruje się w rudowłosego.
- Nie było go tu. - przerywa jego cierpienie i uśmiecha się przepraszająco.
Och.
Childe stara się nie okazywać emocji, jednak uzdrowiciel z łatwością zauważa jego rozczarowanie.
I to z jaką szybkością go przejrzał, jest również skazą na godności rudowłosego Zwiastuna.
- Rozumiem. - mówi cicho, stara się, by jego głos nie drżał, jednak średnio mu to wychodzi.
Zhongli znowu zabawił się jego kosztem.
- Kiedy mogę wyjść? - pyta po jakimś czasie. Zielonowłosy patrzy na niego głupio.

CZYTASZ
Ucieczka Zhongli x Childe
FanfictionUcieczka od uczuć bywa naprawdę ciężka. Lub gdzie Childe za wszelką cenę stara się unikać Zhongliego, a ten chce tylko porozmawiać. DZIĘKUJĘ ZA OKŁADKĘ @coztegobedzie