Lawenda

945 110 76
                                    

"Początkowo niezbyt mu ufałem. Kolejny żołnierz Fatui na służbie Carycy."

Childe zbiega po schodach z zawrotną szybkością, nie przejmuje się tym, że może się przewrócić i zrobić sobie krzywdę.

Po prostu chce uciec jak najdalej od tych oczu w kolorze złota.

Z nerwów zaciska zęby na swojej wardze i już po chwili z zaskoczeniem zauważa, że w ustach czuje metaliczny smak krwi.

- Childe? - z góry rozlega się znajomy głos, a Ajax przez krótką chwilę ma ochotę przystanąć, jednak w porę się reflektuje. Bo po co miałby z nim rozmawiać? - Czekaj, chcę z tobą porozmawiać.

"Teraz mu się na rozmowy zebrało". -  śmieje się w myślach i zaciska dłonie w pieści. - "Tyle czasu minęło, widocznie zaczął się nudzić."

- Ale ja nie chcę. - mamrocze pod nosem i wybiega z budynku.

Szczerze mówiąc, jest z siebie dumny. Myślał, że zareaguje gorzej, jednak trzymał się nawet dobrze.

Kto wie, może w końcu przestanie o nim myśleć?

- Nie no, to zdecydowanie nie będzie takie proste. - mówi sam do siebie.

Przez chwilę myśli, w którą stronę ma się udać. Nie chce poruszać się głownymi ulicami, bo wtedy będzie ryzykował spotkaniem byłego Boga, a tego zdecydowanie chce uniknąć.

Tartaglia chce po prostu przez chwilę pomyśleć i uspokoić szalejący umysł, och ile by oddał za kubek swojego ulubionego kakao prosto ze Śnieżnej.

Childe postanawia ruszyć w kierunku portu i tam na chwilę porozmyślać nad bezsensem całej tej sytuacji. Wkłada dłonie do kieszenini i mimo wewnętrznego chaosu i żalu, na zewnątrz promieniuje zadziwiająca pewność siebie.

Bo żołnierz musi odważnie kroczyć na przód.

Mija wielu ludzi.

Ci, którzy wiedzą kim jest, posyłają mu nieprzychylne spojrzenia, co szczerze go bawi i nieco poprawia zepsuty humor. Wyżsi rangą oficerowie, którzy załatwiają swoje sprawy, patrzą na niego uważnie, tak jakby spodziewali się, że przyzwie kolejnego boga.

Młode dziewczyny chichoczą na jego widok, a Childe mimo tego, że odwzajemnia zalotne spojrzenia nie rozumie, co one w nim widzą.

Ostatnia grupa ludzi po prostu ma go gdzieś i to mu najbardziej odpowiada.

Wzdycha ciężko i w końcu wchodzi na drewniany pomost. Drewno skrzypi nieco pod jego stopami, a Childe uśmiecha się pod nosem i zaczyna wpatrywać w odległy horyzont.

Przymyka oczy i pozwala by ciepłe promienie oświetliły mu twarz.

Tylko on i natura.

I jakieś płaczące dziecko pod pomostem.

Zaraz, co?

Otrząsa się z zaskoczenia i podchodzi nad skrawek pomostu. Zamiera, gdy zauważa dziewczynkę, która do połowy swojego ciała jest zanurzona w wodzie, a małymi dłońmi uparcie trzyma się belki.

- Co ty tam robisz? - Childe pyta głośno, a dziecko unosi głowę do góry i patrzy błagalnie.

Rudowłosy nie zastanawia się, od razu wskakuje do wody, łapie ją w pasie i za pomocą swojej hydro wizji tworzy schodki prowadzące na pomost.

Następnie otacza swoje buty cienką warstwą wody (dziękuje sobie w myślach za nauczenie tej głupiej, acz pożytecznej sztuczki) i szybko wydostaje ich bezpieczne miejsce.

Ucieczka Zhongli x Childe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz