Max Mayfield ostatnimi miesiącami przypominała jeszcze większego odludka ode mnie.
Słuchawki zawsze na uszach, nogi prowadzące ją szybko przed siebie, zgarbiona postawa i unikanie wszelkiego rodzaju większych interakcji. Zupełnie jakby była, ale jej nie było. Rozumiałam. Chociaż po części. Obie straciłyśmy braci, tyle że ja kochanego dziesięciolatka. Ona Billy'ego. Dalej nie wiem do końca co o nim myśleć.
Czasami z Max spędzamy razem czas. Głównie dlatego, że żadna z nas nie gada tej drugiej o stracie. Wystarczy nam odwiedzanie szkolnej pani psycholog, która tylko o to wypytuje, nawet jeśli zasłania się mniejszymi pytaniami jak "Co ci się śni?".
— Spadam na lekcje — rudowłosa kiwnęła głową i na powrót założyła słuchawki na uszy, jednak ja objęłam ją jeszcze i ucałowałam w głowę.
— A ja spadam na szluga. Nudno tu dzisiaj. Do później.
Faktycznie było wyjątkowo nudno. Dlatego też wyszłam ze szkoły i udałam się do miasta, wypalając po drodze papierosa.
Hawkins miało swoje uroki. Niby było dokładnie takie jak inne małe miasteczka w Stanach, do tego ginęli tu ludzie z o wiele dziwniejszych przyczyn, ale mimo to był to po prostu… dom. Nawet jeśli moja rodzina tu nie mieszkała. A właściwie zwłaszcza dlatego.
Przekroczyłam próg wypożyczalni filmów nucąc pod nosem mój ulubiony kawałek od Queen.
— Lexi — usłyszałam głos Steve'a Harringtona, który posłał mi uśmiech i podszedł spomiędzy półek, by się przywitać. — Ty nie w szkole? Zresztą nie odpowiadaj — wymierzył we mnie palec z ojcowskim wzrokiem. Bawił mnie trochę. — Jak i tak tyle wagarujesz, może też załapiesz się na posadkę tutaj. Robin by się ucieszyła, zresztą im więcej tym weselej.
— Heeeej — usłyszałam zza lady, a zaraz po tym nerwowy śmiech. Wielkie niebieskie oczy Robin Buckey gapiły się na mnie z iskierkami.
— Uszanowanko — udałam, że się kłaniam i poklepałam Steve'a po barku, po czym podeszłam do dziewczyny i oparłam łokcie o blat. — Wolę jednak najpierw skończyć szkołę, chociaż weekendy niby mam wolne… Ale dzisiaj nie tylko odwiedzam — wyszczerzyłam się. — Przyszłam po jakiś film.
— Od kiedy oglądasz filmy? — spytała powoli dziewczyna unosząc brew.
Znała mnie dość dobrze. W zeszłe lato pracowaliśmy razem we trójkę w lodziarni, w tych śmiesznych strojach marynarzy. A potem odkryliśmy z Hendersonem tajną bazę sowietów. Robin była jedną z najfajniejszych osób jakie znałam.
— Od kiedy nie wiem co innego można robić z kimś, do kogo chce się wpaść w niezapowiedziane odwiedziny — wypaliłam kiwając się na piętach.
Pozostała dwójka wymieniła spojrzenia.
— A do kogo chcesz wpadać? — zapytał Steve opierając się obok mnie. Ta fryzura zdecydowanie mu pasowała. Wiedział, bo mówiłam mu ze sto razy. Taka byłam! Wygląd zewnętrzny to był mój konik. Czasem nawet sama coś szyłam. A to, że raz czy dwa czy pięć przekłułam sobie palec igłą nie było żadnym zniechęceniem.
Wydęłam wargi.
— Do kolegi — wzruszyłam ramionami.
Znów wymienili spojrzenia. Ta dwójka była trochę niczym agenci należący do dwuosobowej agencji wywiadu.
— Jakiego? Co lubi oglądać? — dopytywał dalej, kiedy Robin zaczęła bawić się jakąś kasetą.
— A bo ja wiem. Może thrillery. Chyba. Nie mam pojęcia. Poleć mi coś, panie filmowiec.
— Tutaj, zapraszam za mną — blondynka wyszła zza lady i poprowadziła mnie między półki, gdzie zaczęła czegoś szukać, dotykając powierzchni płyt palcem wskazującym. — Steve co najwyżej da ci coś, po czym oboje zwymiotujecie.
— Hej!
— Wiem, po prostu nie chciałam cię przemęczać — odparłam rozbawiona, zauważając u niej lekki rumieniec.
— Daj spokój. Okej, to może — wyjęła jakiś film i pokazała mi — wątki grozy? Dość wciągający? Nie za długi?
— Idealny — wzięłam od dziewczyny bez wahania, ufając jej bezgranicznie. Nie wiedziałam co to, kurwa, było, ale obyśmy nie usnęli. Tyle. — Dziękuję. I dziękuję za propozycję. Też lubiłam z wami pracować.
— Przemyśl to jeszcze, co? — zawołał Harrington zza lady, gdzie zajął miejsce przyjaciółki. — Lepszej roboty nie znajdziesz. Ani lepszych współpracowników.
— Steve — rzuciła Robin z rezygnacją, po czym wróciła wzrokiem na moją twarz i złapała się za palce dłoni, ciągnąc za nie lekko.
— Przemyślę — obiecałam przyciskając film do piersi i wyjmując portfel.
Prawda była taka, że nie miałam nic przeciwko pracy w weekendy czy przerwy świąteczne. Gorzej było z tym, że ojciec lubił robić sceny. Bo przecież ktoś taki jak ja nie powinien pracować w takim miejscu jak to.
— To kim jest ten kolega? — chłopak wychylił się zza lady, prawie przez nią przelatując.
— Steve! — Robin przechyliła głowę w bok.
Roześmiałam się pod nosem. Broniła mnie. Doceniałam to. Może i była nieco starsza, ale czułam się z nią serio swobodnie i jakbyśmy znały się o wiele dłużej. Mimo tego, że sama przeniosłam się tu nie tak dawno.
— Eddie Munson — odparłam nie widząc w tym nic złego.
— No nie — ubruszył się Steve, wyrzucając ręce w powietrze niczym wkurzona matka. Robin wyminęła mnie i zaczęła iść w jego stronę. — Najpierw słyszę tyle tego wszystkiego od Hendersona o super Munsonie, który gra w to i tamto i jest po prostu najbardziej wystrzałowy na świecie, normalnie idealny kandydat na najlepszego przyjaciela! A teraz ty — machnął ręką i wywrócił stojak z kasetami, które zaraz zaczął zbierać. — Pewnie ma okropny gust filmowy. I śmierdzący oddech. I nawet nie umie rosyjskiego-!
Jęknął zaraz z bólu, bo dostał po głowie. Ja byłam już wpatrzona w okładkę opakowania z płytą. Czy on w ogóle będzie chciał to oglądać?
— Jeszcze raz dzięki — wymamrotałam i położyłam na blacie banknot. — Za wszystko. — Podniosłam na nich wzrok i posłałam szczery uśmiech. — Od tamtego roku tyle wam zawdzięczam. Nie chciałabym nigdy pracować z nikim innym. Przy lodach ani przy niczym.
— Rozkleję się — ostrzegł Steve i wycelował za mnie palcem. — Za drzwi. Wróć jak już potwornie się zawiedziesz na tym całym Eddiem.
— Kocham was — pomachałam im i skierowałam się do wyjścia, poprawiając ciemną kurtkę.
— Ko…Kochamy cię też! — wyrzuciła Robin zanim zamknęły się za mną drzwi.
CZYTASZ
FREAKS ➵ stranger things fanfiction
Fanfic❝To miał być nasz rok❞ Historia o tym, jak pewna blondynka po licznych traumatycznych wydarzeniach szuka towarzystwa w założycielu sekty i przy okazji próbuje pomóc powstrzymać koniec świata. Z naciskiem na "próbuje". COVER BY: me ALL IDEAS ASIDE FR...