XL

215 15 10
                                    

   Elizabeth Malfoy

   Nie wierzę, że znów jestem w tym miasteczku. Spędziłam tu najlepsze lata mojego życia. No dobra. Prócz tego roku w Hogwarcie. Mimo wielu... nieciekawych wydarzeń, zdarzyło się też dużo pięknych chwil. 

   Postanowiłam, że pierwszym miejscem, do którego zaprowadzę Lily, będzie kafejka. Chodziłam tam często z Katy, a właściciel - Hugo był bardzo miły. Może dlatego, że się w niej podkochiwał. 

   Weszłyśmy do pomieszczenia i od razu uderzył nas zapach cynamonu, kawy i ciepłych ciasteczek.

   - Kogo moje oczy widzą - wykrzyknął ktoś i po chwili byłam zamknięta w uścisku. - Ma petite fille Ellie! Jak wspaniale cię widzieć! No daj niech ci się przyjrzę! Wypiękniałaś! Wyrosła z ciebie belle petite femme!

   Uśmiechnęłam się do niego szczerze, po czym przedstawiłam mu Lily.

   - Bardzo miło mi poznać. Jestem Hugo - chwycił jej dłoń i lekko się kłaniając ucałował ją.

   Ruda oblała się rumieńcem i również się przywitała. 

   - Co was tu sprowadza mon cher?

   - Właściwie teraz to chyba zimna lemoniada - zaśmiała się moja towarzyszka. - Strasznie tu gorąco.

   - Już się robi! Rozsiądźcie się, a ja zaraz wszystko przyniosę! - zniknął tak szybko jak się pojawił.

   Minęła może godzina, może dwie. Szczerze to nie wiem, bo świetnie się bawiłyśmy z Hugo. Opowiedział nam co działo się przez ten rok we Francji. Nie ominęła nas też rozmowa o Katy. Jemu również było ciężko. Widziałam to w jego oczach. Tęsknił za nią tak samo jak ja. Nie skończyliśmy oczywiście płacząc. Mężczyzna by poprawić nam humory wypytał o wszystko co związane z Hogwartem. Zgodnie pomijałyśmy nieprzyjemne rzeczy, więc nasze historię dotyczyły głównie czwórki Gryfonów. Ich szalonych pomysłów i wspólnie spędzonych chwil. Hugo był pełen podziwu ich pomysłów i stwierdził, że koniecznie musi ich poznać. Wspomniałam już, że również był rozrabiaką w szkole? Może dlatego tak świetnie się rozumieli z Katy. 

   W końcu udało nam się wyjść z kafejki. Miałyśmy tam być tylko chwilę, a trwała ona dobre kilka godzin. Bezzwłocznie ruszyłyśmy, więc do mojego starego domu. Muszę przyznać, że dziwnie znów zobaczyć ten ogród. Jest tak zaniedbany. Weszłyśmy na ganek. Kiedy już miałam otworzyć drzwi, ręka zaczęła mi się trząść.

   Nie byłam w stanie.

   - Może pomogę? - spytała niepewnie Lily, wyciągając w moim kierunku dłoń.

   Pokiwałam głową, a ona bez słowa chwyciła moją rękę i razem otworzyłyśmy drzwi. Ten malutki korytarz. Pełen naszych i moich zdjęć. Weszłyśmy dalej do kuchni, która była połączona z salonem. Meble były porozrzucane lub połamane. Czyli jednak walczyła. Wiedziałam, że nie poddałaby się bez walki. Była na to zbyt silna i dumna. 

   Stałyśmy chwilę w tym pomieszczeniu. Evans nic nie mówiła. Nie musiała. Cisza była dla nas wystarczająca. Dopiero po kilku minutach przypomniałam sobie jaki był nasz cel. Chwyciłam rękę dziewczyny i zaciągnęłam ją po schodach na górę. Drzwi od pokoju Katy były szeroko otwarte, a klamka wyrwana. Weszłyśmy do środka.

   Pomieszczenie wyglądało gorzej od salonu.

    -Ktoś ewidentnie czegoś tu szukał - powiedziała Lily, kucając przy rozbitej ramce ze zdjęciem. - Pytanie tylko czy to znalazł.

   Pędem pobiegłam do biblioteczki przy jednej ze ścian. Była pusta. Nie było na niej ani jednej książki. Próbowałam ją przesunąć, ale nic. Katy mówiła mi kiedyś, że ma miejsce, w którym chowa swoje tajemnice. Nie pozwalała mi nigdy zobaczyć gdzie to jest. Mówiła, że dowiem się w swoim czasie. Ale tego czasu nam zabrakło. Myśl Elizabeth! Myśl!

   Niestety nic mi nie przychodziło do głowy. Lily jednak się nie poddawała i szukała gdzie mogła. Pod łóżkiem. W ścianach. Ale nic z tego. Zrezygnowane wyszłyśmy na dwór. Zaproponowałam, żebyśmy położyły się na kocu z tyłu domu, tak jak robiłam to z Katy. Evans zgodziła się bez wahania. Zeszłyśmy z niewielkiego tarasu i rozłożyłyśmy się na trawie. 

   Gwiazdy wyglądały przepięknie tej nocy. 

   - Musimy się skupić - rzekła poważnie. - Na pewno to, czego kazała ci szukać Katy, gdzieś tu jest. Pomyśl jak ona. Znałaś ją na wylot. Gdzie mogłaby schować coś, żeby nikt tego nie znalazł. Jakieś miejsce, na które tylko jej bliscy mogli wpaść. Takie, które tylko ty byś wymyśliła.

   Patrzyłam dalej w niebo, próbując skupić się na tym co mówiła Lily. Czy rzeczywiście znam takie miejsce? Może gdzieś nad wodospadem, który pokazała mi Katy? To możliwe, ale jest już na to za późno. Drzewo z przodu domu? Zbyt proste. Myśl Elizabeth! Myśl jak Katy - nie oczywiście. 

   Po kilku minutach stęknęłam zdenerwowana i obróciłam się na brzuch, by schować twarz. Nie wiem gdzie to cos może być. Chwila moment...

   Gdy znów podniosłam głowę, ponownie błysnęło mi coś między deskami. Zafascynowana podniosłam się z koca i podeszłam do tarasu. Zdziwiona Lily również to zrobiła, obserwując moje ruchy. Znów ten błysk. chwyciłam jedną z desek i ku mojemu zaskoczeniu podniosła się bez trudu. Pod nią znalazłam zakurzone żółte pudełko. Na jednej ze ścianek naklejony był gromoptak. To on tak odbijał światło. 

   Evans zerkała mi przez ramię.

   -Jakie piękne - szepnęła. - Otwórz je. Może to właśnie to czego szukamy. 

   Powróciłyśmy na koc i położyłyśmy znalezisko między nami. nie potrzebne było nam nawet światło. Księżyc w pełni niesamowicie jasno świecił. Starłam kurz dłonią i chwyciłam za wieczko. Jednak zawahałam się. 

   Boję się co tam znajdę.

   - Nie ważne co tam będzie. Pamiętaj, że jestem tu z tobą - Powiedziała Lily, kładąc swoje ręce na moje.

   Razem podniosłyśmy kawałek kartonu i zajrzałyśmy do środka. Była tam różowa apaszka, jakaś biurowa teczka oraz błękitny notesik. Wzięłam ostatnie do ręki, a gdy go otworzyłam wypadło z niego kilka zdjęć. 

   Zerknęłam na pierwsze. Była na nim młoda ciocia Katy wraz moją matką i dwiema innymi dziewczynkami. Wszystkie różniły się od siebie, ale jakby dłużej się przyjrzeć miały trochę wspólnego. Na kolejnym również była moja ciocia w pięknej szafirowej sukni, a obok niej stały dwie dziewczyny z poprzedniej fotografii, tylko dorosłe. Ciemnowłosa była w białej sukni z welonem, a druga w kolorze pudrowego różu. Oba zdjęcia były ruchome, a kobiety uśmiechały się szczerze. 

   Jedna łza spłynęła po moim policzku:

   - Wow. Twoja ciocia wyglądała obłędnie - powiedziała Lily. 

   Cieszę się, że to z nią tu przyjechałam. Nie wiem jak ja się jej odwdzięczę za to wszystko co dla mnie robi. Razem przełożyłyśmy kolejne zdjęcie. Była na nim Katy z jakimś dzieckiem na rękach. Fotografia nie była ruchoma, co oznacza, że zrobiono ją mugolskim aparatem.

   Nie wiem czemu ani skąd, ale to dziecko wygląda znajomo.

   - Coś jest napisane z tyłu - rzekła Lily. - "Dla najlepszej matki chrzestnej na świecie. Dziękujemy, że się zgodziłaś. Tina, Newt i Luna Skamander." Wow. Jaka ta mała słodka.

   Ponownie przyjrzałyśmy się zdjęciu. Ciocia uśmiechała się do dziecka, a ono spokojnie spało w jej ramionach. Piękny widok.

***

Hejo!

Co myślicie?

Dzisiaj trochę spokojniej.

Czekam na wasze komentarze o wrażeniach!

Bajo!

Tajemnica KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz