XXIX

271 19 0
                                    

  Przesiedziałyśmy z Lily jeszcze sporo czasu w Pokoju Życzeń, głównie poprawiając jej humor. Dziewczyna była zachwycona melodiami, które jej grałam i co chwila prosiła mnie o kolejne. Nie wiem ile dokładnie czasu minęło, aż wreszcie postanowiłyśmy wrócić do wieży Gryffindoru, ale na zewnątrz zaczęło już zmierzchać. Ruda miała już zdecydowanie lepszy humor. Z uśmiechem na twarzy mówiła jak to nie może się doczekać jak razem spędzimy wakacje. Opowiadała mi swoje plany na całe te dwa miesiące, o jej nauce migowego i nie tylko. W odpowiedzi najczęściej się uśmiechałam lub przytakiwałam.

  Nagle zza rogu wyskoczyła Dorcas:

  - O matko! Dziewczyny, tu jesteście! Nareszcie was znalazłam! - ciemnowłosa rzuciła nam się na szyje, mocno ściskając. - Wszędzie was szukałam i już zaczynałam się martwić! Gdzie wy byłyście tyle czasu? Nawet Huncwoci nie mogli was znaleźć.

  - Spokojnie Dor. Nic nam nie jest. Eliza poprawiała mi humor - Lily delikatnie się uśmiechnęła, ale w jej oczach był widoczny smutek.

  Może Katy miała rację. Może w oczach rzeczywiście widać prawdziwe uczucia. 

  Po chwili zgodnie stwierdziłyśmy, że pora wrócić do dormitorium i wróciłyśmy na trasę. Nie minęło kilka minut, a byłyśmy już pod portretem Grubej Damy. Dorcas podała hasło, po czym wszystkie weszłyśmy do środka. Na kanapie przed kominkiem siedzieli Huncwoci. Od razu odwrócili się w naszym kierunku i kiedy nas zobaczyli, szybko wstali. James w mgnieniu oka znalazł się obok Lily.

  Jednak to, co się teraz miało stać, zaskoczyło wszystkich. Potter nie próbował nawet cokolwiek mówić. Stanął przed rudowłosą Gryfonką i popatrzył na nią, pełnym troski wzrokiem. Po chwili Evans również na niego spojrzała, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy. Wiem co myśli ona o James'ie i co robił on Snape'owi. Nienawidziła go za to. A teraz, gdy to jej, niegdyś najlepszy przyjaciel, okazał się być tym złym, Lily czuła się koszmarnie. Wiem jakie to uczucie, kiedy dowiadujesz się, że ufałeś złej osobie. Chłopak jednak dalej stał w bezruchu, a dziewczyna nie potrafiąc już wstrzymać smutku, schowała twarz w dłonie. Nie minęła sekunda, a James ostrożnie objął ją. Gryfonka wtuliła się w niego i rozpłakała się jeszcze bardziej.

  Wszyscy byli zaskoczeni, a Potter był wyjątkowo spokojny:

  - Już spokojnie. To nie twoja wina - szeptał, głaszcząc ją po głowie. - Proszę, nie płacz...

  - Jak on mógł... Przez te wszystkie lata...Dlaczego... - szlochała Lily, nie potrafiąc sklecić zdania.

  Nogi się jej uginały ze smutku i zmęczenia. Widząc to okularnik, delikatnie ją podniósł i zaniósł do kanapy, gdzie ją posadził. Evans nie sprzeciwiała się. Szybko pobiegłam do naszego dormitorium po kocyk, który dostałam kiedyś od Katy. Nie wiem jak to działało, ale jak byłam mała zawsze odpędzał on wszystkie smutki i strachy. Wróciłam do Pokoju Wspólnego najszybciej jak potrafiłam i opatuliłam przedmiotem rudowłosą, po czym kucnęłam przed nią. Ta uśmiechnęła się do mnie przez łzy, co odwzajemniłam. Potter stał za oparciem, głaszcząc delikatnie jej ramię.

  Po chwili kiwnął do chłopaków głową, żeby za nim poszli i gdy już chciał odejść, Lily chwyciła go za rękę:

  - James, możesz ze mną zostać? - spytała lekko zmieszana, chowając twarz we włosach. - Proszę.

  - Oczywiście - odpowiedział, po czym usiadł obok dziewczyny.

  Ta natychmiast się w niego wtuliła, przykrywając się szczelniej kocem i zwijając w kulkę. Reszta Huncwotów również została. Teraz wszyscy siedzieliśmy przy kominku. Potter wraz z Evans na kanapie. Syriusz na fotelu, a na jego oparciu usadowiła się Dorcas. Naprzeciwko nich, na drugim fotelu Remus i ja, siedząca na podłodze, głaszcząc Lily po kolanie. 

Tajemnica KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz