VIII

400 20 0
                                    

   Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, bo kilka minut po godzinie 6. Dziś był czwartek, więc lekcje odbywają się normalnie. Z tego co powiedział nam wczoraj prefekt, plany lekcji mamy dostać przy śniadaniu, ale ono zaczyna się o 7:30. Mam, więc bardzo dużo czasu by się ogarnąć na pierwszy dzień w nowej szkole. 

   Moje współlokatorki dalej smacznie spały. Wykorzystując tą okazję, zabrałam swój mundurek oraz kosmetyczkę i weszłam do łazienki.

  Mój ubiór składał się z spódniczki, podkolanówek, koszuli z krawatem w barwach domu oraz szaty również z godłem Gryffindoru.

  Umyłam zęby, rozczesałam włosy, które później spięłam w luźnego koka, zostawiając z przodu kilka pasem i zrobiłam lekki makijaż, czyli pomalowałam rzęsy i nałożyłam na usta pomadkę.

  Mam dość gładką cerę, więc nie używam żadnych podkładów i innych tego typu kosmetyków, by nie męczyć skóry. Oczywiście, gdy są inne okoliczności jak np. jakieś przyjęcie to zdarza mi się je stosować. Było tak często we Francji, ponieważ moja stara szkoła uwielbiała robić różne bankiety bez okazji, a pełny makijaż obowiązywał tam na co dzień jak mundurek. 

   Gdy skończyłam wyszłam z łazienki po cichu. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę za pięć siódmą. Lily i Dorcas, zdawały się powoli przebudzać, więc wolę wyjść zanim to nastąpi. Jak najciszej potrafiłam skierowałam się w stronę drzwi. Zamknęłam je za sobą i zeszłam po schodach do pokoju wspólnego.

  Było w nim pusto. Nic dziwnego, w końcu uczta trwała do późna i wszyscy pewnie są zmęczeni i nie mają ochoty iść dziś na lekcje.

  Ruszyłam dalej przed siebie, za cel obierając sobie Wielką Salę. Ciekawe czy pamiętam jak tam się idzie. Schodziłam po wielu schodach, uważając by nie wpaść w żadną ich pułapkę. Prefekt ostrzegł nas, że lubią często robić psikusy, zmieniać kierunek lub sprawiać, że jeden ze stopni znika. A ja nie miałam ochoty zgubić się w tym ogromnym zamku. 

   W końcu udało mi się zejść na parter, a gdzieś tu była Wielka Sala. Szłam tak przez korytarze, aż zobaczyłam ogromne przejście w ścianie. Gdy zajrzałam do środka moim oczom ukazały się cztery stoły ustawione równolegle do siebie i jeden na końcu dla nauczycieli. Sala wyglądała inaczej niż wczoraj wieczorem, ale dopiero teraz było widać dokładnie jej ogrom.

  Na stołach już stało śniadanie. Chyba długo szukałam drogi tutaj. Mimo to pomieszczenie było prawie puste. Jedynie nauczyciele wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Usiadłam na jednym z wielu wolnych miejsc i nalałam sobie soku. Nie mogłam znaleźć sobie ciekawego zajecia, więc znów oglądałam Wielką Salę, przyglądając się jej  szczegółom.

  Na ścianach widniały gobeliny z herbami 4 domów, a pomiędzy nimi godło Hogwartu. Między nimi wisiały pochodnie lub coś w rodzaju lamp. Moją uwagę jednak zwrócił sufit, albo raczej to, że go nie było. Nad głowami było piękne lekko zachmurzone niebo. Wyglądało to przepięknie i sądzę, że wygląd tego stropu odzwierciedlał pogodę na zewnątrz. 

  Moje rozmyślania przerwała kartka, która nagle pojawiła się przede mną. Okazało się, że jest to mój plan zajęć. Dziś zaczynałam bardzo późno, bo dopiero o 12. Mam więc dużo czasu by zapoznać się ze szkołą i salami, w których odbywają się lekcje.  Prefekt pokazał nam tylko drogę z Wielkiej Sali do wieży Gryffindoru, a resztę musimy znaleźć sami.

   Ni stąd ni zowąd ktoś usiadł naprzeciwko mnie:

   - Hej, szybko wstałaś. Jak się obudziłyśmy już cię nie było - mówczynią okazała się Lily, a po jej lewej siedziała Dorcas.

   Uśmiechnęłam się tylko lekko i wróciłam do picia soku i analizowania mojego planu zajęć. W pewnej chwili przed dziewczynami również się on pojawił.

   Moje towarzyszki zaczęły analizować go z ciekawością:

   - Późno dziś zaczynamy, co my będziemy robić do tego czasu? - czarnowłosa wydawała się niezadowolona dzisiejszymi zajęciami, w przeciwieństwie do jej przyjaciółki.

   - Ja wiem! - krzyknęła zadowolona ruda. - Oprowadzimy Elizę po szkolę! W końcu jest tu pierwszy raz. Co ty na to?

   Lily zdawała się być bardzo zadowolona swoim pomysłem, tak samo jak Dorcas, lecz ja nie byłam do niego przekonana. Rodzice na pewno będą wściekli jak dowiedzą się, że jestem w Gryffindorze, a Lucjusz raczej nie zapomniałby im dodatkowo wspomnieć, że spędzam czas z uczniami tego domu. Ale chyba nie mam wyjścia i muszę się zgodzić, bo sama nie jestem w stanie ogarnąć całego zamku. 

   Moje rozterki przerwała czyjaś ręka machająca mi przed twarzą:

   - Halo! Ziemia do Elizabeth! Jesteś tam? - dziewczyna śmiała się, próbując zwrócić moją uwagę. - Zgadzasz się, żebyśmy cię oprowadziły po szkolę?

   Pokiwałam głową na znak zgody, a dziewczyny z radością przybiły sobie piątkę:

   - Super! To zaczniemy zwiedzanie po śniadaniu, bo mój brzuch domaga się jajecznicy - powiedziała z uśmiechem ruda, nakładając sobie przy okazji jedzenie.

   W jej ślady poszła czarnowłosa i obie zajadały się posiłkiem ze smakiem. Czekałam na nie grzecznie, a gdy skończyły udałyśmy się na wycieczkę po Hogwarcie. 

   Dziewczyny pokazywały mi po kolei każdą z sal, w których odbywały się lekcje. Później poszłyśmy na wieżę astronomiczną, a tam lekcje astronomii odbywały się najczęściej w okolicach północy. Następnym miejscem była szklarnia, w której odbywają się akurat lekcje zielarstwa, więc nie mogłyśmy tam wejść. 

   Zamek okazał się dużo większy niż mi się wydawało, więc z jednej strony cieszyłam się, że ktoś mnie oprowadził, ale z drugiej czułam ogromny strach by mój brat mnie nie zobaczył:

   - Lekcje opieki nad magicznymi zwierzętami odbywają się czasami w trenie czyli na błoniach, ale nauczyciel zwykle uprzedza nas o tym wcześniej - Lily dalej opowiadała mi o wszystkim i zdawała się nie zauważyć, że prawie wcale jej nie słuchałam. - Teraz jesteśmy na dziedzińcu i to chyba wszystkie miejsca, które mogłyśmy ci pokazać.

   Rudowłosa uśmiechnęła się do mnie szeroko. Wydaje mi się bardzo otwartą i koleżeńską osobą, podobnie jak jej towarzyszka. Jednak wiem, że pozory często mylą. 

   W pewnym momencie mój wzrok skierował się na ogromny zegar. Ku mojemu zdziwieniu wskazywał on 11: 15, czyli zwiedzenie całego zamku zajęło nam około 3 godzin. 

   Moje towarzyszki również to zobaczyły:

   - O jacie jak szybko ten czas leci, musimy już iść po rzeczy! - Dorcas złapała mnie i Lily za nadgarstki i pobiegła w stronę wieży Gryffindoru.

   Kiedy po 15 minutach w końcu dotarłyśmy do naszego dormitorium, sięgnęłam po moją torbę i wyciągnęłam z kieszeni plan lekcji. Podeszłam do szafki, na której znajdowały się książki i ściągnęłam z niej kilka z nich.

  Spakowanie się zajęło mi tylko chwilę, ale Lily i tak nas pośpieszała twierdząc, że do sali mamy kawałek drogi. Pośpiech okazał się jednak nie potrzebny, bo dotarłyśmy na miejsce prawie 10 minut przed czasem, jednak rudowłosa upierała się, że gdybyśmy nie pobiegły na pewno byśmy się spóźniły.

  Kiedy dziewczyny były zajęte kłótnią między sobą, drzwi otworzył nam jakiś mężczyzna, zapewne nauczyciel. Uczniowie zaczęli wchodzić do sali i zajmować najlepsze dla siebie miejsca. Ja również udałam się w tamtą stronę, usiadłam sama w jednej z ławek pod oknem. 

   Właśnie teraz ma się zacząć moja pierwsza lekcja w Hogwarcie, jaką była obrona przed czarną magią.

***

Hejo! 

Jak wam się podoba ten rozdział?

Jak myślicie, jak będą wyglądać relacje Eli z innymi uczniami domu lwa?

Czy zaufa Lily i Dorcas?

Piszcie komentarze i dawajcie gwiazdki!

Bajo!

Tajemnica KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz