CII

97 11 23
                                    

Luna Skamander

   Pierwszy miesiąc minął jak za machnięciem różdżki. Nim się obejrzeliśmy jest już październik, a co się z tym wiąże - przyjeżdżają reprezentanci z innych szkół. Moim jedynym marzeniem jest teraz zniknąć. Może nie przyjadą? Może akurat one zostaną w szkole? 

   Moje obawy przerwał Remus:

   - Teraz rozumiesz? - no tak, od popołudnia siedzimy w bibliotece, a Lupin próbuje mi wyjaśnić użycie zaklęć obronnych przeciwko Druzgotkom. - Słuchałaś mnie w ogóle?

   Wręcz poczułam jak moje policzki stają się różowe.

   - No nic . Zostawmy to w takim razie - uśmiechnął się, odkładając podręcznik na bok. - A teraz powiedz. Co cię tak męczy?

   Spojrzałam na niego. Jego oczy wyrażały niepokój, ale i troskę i chęć pomocy. Tylko co ja mam mu powiedzieć? Że boję się zobaczyć dawne przyjaciółki z starej szkoły? O ile w ogóle mogę je tak nazywać. Te dziewczyny zniszczyły mi życie. Zabrały głos i ... znów zebrały mi się łzy pod powiekami. Spuściłam głowę. 

    Nie chcę by Remus widział jak płaczę. 

   - Hej. Nie musisz mówić jeśli nie chcesz -poczułam jego ciepłą dłoń na mojej.

   Nagle znów zalały mnie wspomnienia. Konkursy, zajęcia, treningi, klątwa, śmiechy i drwiny. Po chwili blondyn zabrał rękę jakby wystraszony i spojrzał na mnie z rozszerzonymi oczami.

   Czy on, to widział?

   - To twoje wspomnienia? - teraz to pewnie ja mam zaskoczoną minę.

   Niepewnie kiwnęłam głową. Jak to w ogóle możliwe? Czy to też wynik moich mocy? Merlinie o czym ja teraz myślę? Remus widział moje myśli...

   Schowałam twarz w dłonie.

   - Dumbledore wie o klątwie? - kiwnęłam głową i wytłumaczyłam mu, że nic już nie da się zrobić. - No wiesz... Kim jesteś i co zrobiłaś z Luną Skamander?

   Spojrzałam na niego zaskoczona. 

   - Luna, którą znam nie poddałaby się tak łatwo. Walczyłaby. Nawet jeśli wiele razy się nie udało. Nawet jeśli minęło tyle czasu. Patrz tylko jak się zmieniłaś od tamtej chwili. Czego się dowiedziałaś. Co potrafisz. To że jacyś słabi uzdrowiciele nie potrafili ci pomóc nie znaczy, że ty sama nie możesz. Jesteś Skamander! Moj..., to znaczy niesamowita Luna! - na jego policzki wkradł się rumieniec. - Nie poddawaj się. Wiem, że boisz się zobaczyć te dziewczyny, ale pamiętaj, że teraz nie jesteś sama. Masz mnie, Syriusza, Jamesa, Petera, Lily i Dorcas. Jesteśmy z tobą. Zawsze. Odegramy się na tych pustych laleczkach. Zobaczysz.

   Na jego twarzy pojawił się iście huncwocki uśmiech. Taki jaki znają tylko jego przyjaciele. Odwzajemniłam ten gest i przytuliłam go. Po początkowym szoku. Remus odwzajemnił uścisk. Ciepło jakie od niego bije jest uspokajające. Wierzchem dłoni otarłam łzę z policzka, po czym odsunęłam się od chłopaka. 

   Czym sobie zasłużyłam na takiego przyjaciela?

   - No to teraz się uśmiechnij i idziemy na kolacje i pokażesz tym durnym dziewczynom kto tu jest do niczego.

   Jego uśmiech wręcz zaraża. Zebraliśmy rzeczy i po kilku minutach szliśmy już korytarzem w kierunku Wielkiej Sali. W między czasie Remus dopytywał mnie o szczegóły klątwy, prób jej zdjęcia. Mimo że to ciężki temat z blondynem jakoś dobrze się o tym rozmawiało. Nie pospieszał, jeśli widział, że coś sprawia mi ból, nie drążył tematu, był delikatny. Gdzieś po 20 minutach dotarliśmy na miejsce. Przy stole Gryffindoru zaraz zauważyliśmy naszych przyjaciół. Co w sumie nie było trudne, bo słychać ich było już z korytarza, a znaleźć tez nie trudno, ponieważ Syriusz stał na ławce i chyba próbował czymś trafić do buzi Jamesa. 

Tajemnica KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz