2.

219 10 34
                                    

Patrzyłam w stół, żeby uniknąć jakiej kolwiek konwersacji z Jin-Yuong'iem.
Jednak ten po chwili spojrzał na mnie i dodał:
- Olśniewająco dziś wyglądasz.- posłał mi swój uśmiech.
- Co pana nagle wzięło na komplementowanie mojej osoby?- upiłam łyk wina spoglądając kątem oka na szefa.
Widziałam, że był zdziwiony moją posturą.

- Nie mogę powiedzieć czegoś miłego mojej prawej ręce?- objął mnie ramieniem i wziął lampkę czerwonego wina do ręki.

- Wiem, że ci się podobam.- rzekł po krótkiej ciszy, na co zakrztusiłam się napojem.- I ja chyba odwzajemniam twoje uczucia.
Poprawił mój kosmyk włosów.

- Przepraszam, ale to było chwilowe zauroczenie. Poza tym jak mogłabym się zakochać w kimś, kto mną pomiata i wysługuje?
Mężczyzna się zdenerwował, bo ścisnął moje ramię. Czułam, że przejechał swoim ostrym pierścionkiem, po moim ramieniu. Pewnie rozciął materiał i skórę też.

- Czyli sugerujesz, że jestem zbyt surowy dla ciebie?- odsunął się.- Może mam cię nosić na rękach jak pannę młodą i codziennie dawać kwiaty!?- uniósł lekko głos.- Zrozum, że u mnie jest ważna dyscyplina, której u ciebie nie ma Dlatego nie zasługujesz na szacunek z mojej strony.- wytknął mi to palcem.
- Tsch! U mnie nie ma dyscypliny!? To ja wszystko robię, wszystko załatwiam, żeby było na czas!- wstanęłam.- Niestety jest pan tak ,,zajęty", że tego nie zauważa. Zwalniam się.- warknęłam i opuściłam pomieszczenie.

Szybkim krokiem udałam się do łazienki. Nie płakałam. Zamiast tego czułam się wolna i dziwnie szczęśliwa. Poprawiłam tylko swój makijaż i postanowiłam iść do jakiegoś pobliskiego klubu.

***

02:43

Wyszłam z klubu idąc w gołych stopach i trzymając w ręce szpilki. Byłam tak pijana, że nie widziałam dokąd idę. Kiwałam się w różne strony, rozmawiałam z lampą. Nawet kłóciłam się z hydrantem.

- Nie pyskuj, bo ci ten pindol odpadnie!- krzyczałam w stronę czerwonego przedmiotu.

W tym samym czasie z biura wychodził lekko podpity Jimin. Zobaczył mnie siedzącą na trawniku.
Przetarł oczy, żeby się upewnić czy na pewno widzi to, co widzi.

Park Jimin P.O.V.

Wracałem z bankietu lekko podpity. Samochód odwiózł mój asystent do mojego mieszkania.

Stojąc przed przejściem dla pieszych, naprzeciwko zauważyłem moją sąsiadkę siedzącą przy hydrancie.
Przetarłem oczy, żeby się upewnić, że to ona. Nie myliłem się. Siedziała upita w trzy dupy na trawniku i kłóciła się z hydrantem.
Podeszłem do niej, a ona spojrzała mi w oczy pijackim wzrokiem.
Nigdy wcześniej się jej nie przyglądałem. Nie zauważyłem, że ma takie piękne oczy.

Przysiadłem koło niej i spytałem:
- Dlaczego się upiłaś?
- Świętuję to, że się zwolniłam z pracy, woohoo!- krzyczała.
- Zwolniłaś się? Tsch, jak będziesz zarabiać?- przeczesałem palcami swoje włosy.
- Zatrudnię się w kawiarni, zacznę nowe życie!- położyła się na trawie.

Przetarłem oczy i westchnąłem.
- Jesteś niewiarygodna. Chodźmy do domu.
Postawiłem ją na nogi, jednak ta spadła na mnie.

- Wstawaj niezdaro!- szturchnąłem ją w ramię.- Ugh, jak ja cię nienawidzę...

***

Byliśmy ledwo w połowie drogi. Szliśmy już pół godziny, bo mojej świrniętej sąsiadce zachciało się iść do sklepu. Nie wiem dlaczego jej pomagam. Może mam zbyt dobre serce?
Jedno muszę przyznać- kiedy Hyun-Joo jest pijana zachowuje się jak małe dziecko. To słodkie, jak biega w gołych stopach po całym mieście.

Zgubiłem ją z pola widzenia. Zacząłem iść dalej przed siebie, mając nadzieję, że będzie gdzieś siedzieć.
Znów się nie myliłem. Siedziała na ławce i płakała.

- A tobie co?- prychnąłem chowając ręce w kieszeni.
- Mogłam się nie zwalniać.- schowała głowę w rękach.
Uklęknąłem przed nią i podniosłem jej podbródek.

- Teraz pracujesz u mnie.- wstanąłem i wziąłem ją na ręce.
Może mi się przyda.

Po 10 minutach doszliśmy do mojego mieszkania. Zmęczony niesieniem kobiety, niezorientowałem się, że zasnęła na moich rękach.
Położyłem ją u siebie na łóżku, a sam poszedłem się przebrać.

Wróciłem, a ta leżała jak zabita. Uśmiechnąłem się lekko i usiadłem koło niej.
Zauważyłem rozcięty materiał na jej ramieniu. Odsunąłem go, a tam widniało małe lecz głębokie rozcięcie.

- Co za niezdara...- powiedziałem do siebie.
Zeszłem po schodkach do kuchni w celu znalezienia apteczki.

Kiedy trzymałem czerwone opakowanie w ręce usłyszałem huk w pokoju.
Pobiegłem do dziewczyny, a ona leżała na podłodze i się śmiała.
Chwyciłem się za głowę. To było nawet zabawne.
Podniosłem ją, a po chwili podeszłem do szafy i wyciągnąłem pierwszy lepszy T-shirt i najmniejsze spodenki jakie mogłem znaleźć.
Rzuciłem w nią ciuchami i kazałem iść się przebrać do łazienki.

- Aj aj kapitanie!- wykrzyczała i pobiegła skokiem do łazienki.

Nie było jej chyba 20 minut. Zacząłem dobijać się do niej, ale ona nawet nie odpowiadała. Okazało się, że miała otwarte drzwi, więc wszedłem bez zastanowienia.
Dziewczyna na szczęście była przebrana.
Siedziała nad toaletą i wymiotowała.

Uderzyłem się w czoło i podeszłem do niej.
Trzymałem jej włosy.

Kiedy skończyła przemyła twarz i po prostu wyszła do sypialni.
Wyszedłem za nią i kazałem usiąść. O dziwo mnie posłuchała.

Odsunąłem z jej ramienia kawałek materiału i zacząłem ją opatrywać.

Kiedy skończyłem, byłem z siebie zadowolony, że kogoś uratowałem.

- Uratowałem cię, jesteś mi winna przysługę.- powiedziałem z tryumfem.
Ta tylko burknęła, a później wybuchła śmiechem.

- Jakie ona ma wahania nastroju...- pomyślałem.

Miałem iść odłożyć apteczkę, ale sąsiadka mnie trzymała za rękę i jednocześnie spała.
Chciałem się wyrwać, ale pomyślałem, że ją obudzę więc nie pozostało mi nic innego, jak położyć się obok niej.
Natychmiast wtuliła się we mnie, a na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.

____________________________________

____________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
All yours || Park Jimin || - ||ORYGINAL||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz