Szkocja, wrzesień 1715
Atmosfera była nader przyjemna, gdyż matka trochę wypogodniała, Arabella z każdym dniem piękniała w oczach, a dziecko w jej brzuchu miało się równie dobrze. Nawet nasi szkoccy Medyceusze, znaczy się klan Edmonstone przysłał gratulację dla Arabelli z powodu jej ciąży. I tak wszystko pięknie się działo.
Gdy wszystko się dobrze wiodło, to się i coś psuć zacząć musiało. Wpierw śmierć siostry mego ojca, potem śmierć służącej, i epidemia czerwonki, która napadła moje ziemie. Nie byłoby to wszystko aż tak straszne i poruszające jak to, co stało się pod koniec września na naszym zamku.
Bo my - klan Blair-Lamont - zawsze gościnni, mili, nie nazbyt konfliktowi i zostaliśmy zwodzeni i zaatakowani przez własną rodzinę. Bo gdy mój pradziad wydał córkę za Grahama MacPherson'a nie spodziewał się, że tenże Graham narobi szkód jego potomkom.
Graham MacPherson był człowiekiem nader porywczym, i nie raz bił swoją żonę, a siostrę mojego dziadka. Malcolmina Chisholm Blair-Lamont spłodziła MacPherson'owi szóstkę synów i czworo córek, i wniosła mu trochę naszych ziemi na południowym-zachodnie, a ponadto dała mu dość pokaźną sumkę złota. A MacPherson twierdził inaczej:
-Ta głupia baba nie dała mi nic! Do końca jej marnego żywota starałem się, by jej ojciec, brat i bratanek wypłacili mi te pieniądze! I do tejże pory ich nie mam! Oddajcie mi moje pieniądze, wy nędzne nasienia! - krzyczał.
Pewnie już by Graham MacPherson po takich słowach leżał i błagał o litość, jednak nie mogłem nic zrobić, bo razem z nim przyjechało prawie pięćdziesięciu chłopów, i każdy z nich był uzbrojony.
Zaprosiłem MacPherson'a do salki, w której trzymaliśmy rodzinne dokumenty, i pokazałem mu akt, w którym to jasno napisane jest, że te pieniądze dostał.
-Spójrz Panie, tu nawet twój podpis jest! - argumentowałem, jednak nieskutecznie.
Gdy pokazałem mu tenże akt, on wyrwał mi go z rąk i wrzucił do rozpalonego kominka. A potem chamsko powiedział:
-Gdzie jest ten akt? Spalony? Czyli nie ważny, więc dawaj mi moje pieniądze!
Zaczęliśmy się szarpać. Wtedy do salki wpadł jeden z jego ludzi i nakazał mi puścić jego pana. I to uczyniłem. Potem zaproponowałem obiad w sali jadalnej byśmy sobie wszystko wyjaśnili. I tak się stało.
W jadalni siedziałem obok matki i Arabelli. Matka twierdziła, że osobiście widziała dokument ten po śmierci jej teścia, gdy zostawała Lady Lamont, i po śmierci jej ojca, gdy sprawowała pieczę nad naszym rodzinnym majątkiem. MacPherson tylko ją wyzywał, a matka odpowiadała mu tym samym. Arabella zaś siedziała w milczeniu i w pewnym momencie odeszła od stołu argumentując to tym, że źle się czuje przez ciąże. Graham pozwolił jej odejść ale pod warunkiem, że pod jej komnatą będzie strażnik.
Myślałem, że moja żona wymyśli coś, by pozbyć się niechcianych lokatorów jednak ta czuła się na tyle źle, że pewnie nie przeszło jej to nawet przez myśl.
Po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach MacPherson wstał, i zaczął wrzeszczeć, że mam mu dać dobrowolnie pieniądze, a jak nie to źle się to dla nas skończy. Rzekłem mu, by udał się do salonu, a mój przyjaciel o nazwisku Hay poda mu sakwę pełną złotych monet.
I wtedy do zamku wpadł mój szwagier, Lord Drummond i sztab ludzi z Lamont i zaczęli forsować zamek próbując wykurzyć z niego MacPherson'a i jego ludzi. Graham widząc to złapał matkę i przyłożył nóż do jej szyi. Gdy nas się zrobiło liczniej, to MacPherson zaczął rozglądać się po salonie. I gdy Lord Drummond wycelował w Grahama MacPhersona ten przeszedł pod drzwi wyjściowe z naszego zamku. I przeciągnął nóż po szyi. I zabił moją matkę.
CZYTASZ
- Eleonor: Prequel -
Historical FictionPrequel opowieści mówiących o losach młodej Eleonory. Opowieść ta poświęcona jest ojcu głównej bohaterki, który doświadczył wielu rzeczy. Czy wojna, zdrady, wszechobecna śmierć i wiara zmienią jego postrzeganie na świat? Czy James Blair-Lamont złami...