- tak jestem aniołem, ale aniołem ciemności- powiedział spotkany chłopak.- jak ci na imię?
- Shaylin, a ty?- zapytała dziewczyna
- Jestem Caleb- odpowiedział- kto ci pozwolił iść w tę stronę?
- Nie muszę się nikogo pytać o zdanie. Chcę poprostu wrócić do domu.
- Simon cię nie ostrzegał, żebyś nie szła w tę stronę.- zapytał Caleb
- nie muszę się go słuchać, nie jest moim ojcem-powiedziała Shaylin
- Dobra słuchaj powiem to tylko raz. Nie możesz iść dalej. Masz zawrócić i tu nie wracać.
Dziewczyna ignorując jego słowa, ominęła go i szła dalej. Caleb zdążył złapać ją za rękę. Wykręcił jej rękę i trzymał ją długo i mocniej ją ściskał. Shaylin próbowała się wyrwać, ale jadnak bez skutku, bo chłopak tylko wzmocnił uścisk.
-Chyba ci powiedziałem, że masz zawrócić. Nie posłuchałś, więc teraz pójdziesz ze mną.
Nagle przed ich oczami pojawił się Simon.
-Zostaw ją w spokoju, Caleb.- Caleb rzucił dziewczyną o drzewo i dalej kłócił się z Simonem.
- Simon, znowu się spotykamy. Jak miło.
Całe szczęście obeszło się bez bójki. Caleb poszedł w swoją stronę lasu, a Simon podszedł do Shaylin.
- Chyba ci mówiłem, żebyś nie szła w tą stronę, ale ty jesteś oczywiście najmądrzejsza. Idziemy.- pociągnął ją za rękę.
-Aua, Wykręcił mi tą rękę.- Krzyknęła Shaylin
- Co mnie to obchodzi trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Puszczę cię jak dojdziemy na miejsce i do tej pory...