Rozdział 7

1 1 0
                                    

Śnieg trzeszczał pod moimi stopami. Wracałam właśnie z Shiro do mojego domu. Był to już 3 grudnia, a w powietrzu poza chłodem można było wyczuć zbliżające się święta. Od ostatniego spotkania z Shiro bardzo się zbliżyliśmy. Czułam jakbym go znała od zawsze. Zostaliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Pewnie każdy sobie teraz myśli, że tak po prostu od tak po 6 dniach znajomości zostaliśmy przyjaciółmi, a ja bez namysłu mówiłam mu moich sekretach i różnych smutakch ale to nie tak. Po prostu czułam się przy nim spokojna o swoje tajemnice. Wiedziałam, że cokolwiek powiem on wysłucha mnie no i ja go również. Czułam się w jego towarzystwie taka normalna, nie musiałam się z niczym kryć ani nosić jakiejś maski, po prostu przy nim jestem sobą. Oczywiście odpowiedziałam mu o mojej sytuacji miłosnej czego o dziwo nie przyjął z jakąś wielką radością. Od tamtego momentu zaczął się trochę dziwnie zachowywać lecz nie jakoś NAPRAWDĘ DZIWNIE tylko tak inaczej. Nie przeszkadzało mi to i nie zwracałam na to jakiejś większej uwagi.
Szliśmy tak jeszcze kawałek, ja zrozmyślająca o zachowaniu Shiro, a on jak zwykle nucąc jakąś piosenkę która pewnie siedzi mu w głowie już od dłuższego czasu bo nuci ją na okrągło. W pewnym momencie zauważyłam, że Shiro zatrzymuje się i zaczyna grzebać w śniegu i formować z niego wielką kulę.

- Co robisz?- zapytałam zaglądając mu przez ramię

- Wolisz wojnę na wielkie śnieżki czy może ulepimy bałwana z tej kuli- powiedział mierząc we mnie kulą

- Umm...wybieram bałwana- oznajmiłam  podnoszać dla żartu ręce do góry

- Dobrze...to ty znajdź jakieś kamienie lub węgiel, a ja zacznę toczyć kule- zaczął wskazywać na kamienie przy drodze.

Oczywiście zrobiłam tak jak mi kazał ale z małym wyjątkiem, ja sama również zaczęłam toczyć niemałą kulę i po cichu skradać się do niego. Gdy już byłam wystarczająco blisko rozbiłam mu kulę na głowie. Shiro odwrócił powoli głowę z morderczym wzrokiem i szerokim uśmiechem.

- Czyli jednak wojna~

Powiedział głośno po czym ja zaczęłam uciekać. Nagle gdy chciałam się odwrócić i zobaczyć gdzie jest podknełam się o jakąś wystającą gałąź i upadłam. Chłopak od razu ruszył mi pomoc. To była moja szansa. Kiedy był już koło mnie ja rzuciłam w niego kawałkiem śniegu który udało mi się uformować podczas leżenia plackiem na ziemi. Shiro próbował wytrzeć twarz lecz też spadł wprost na mnie. Wreszcie gdy zrzucił cały śnieg z twarzy podniósł się na łokciach. Zauważyłam, że teraz patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Gdy tak mu się przeglądałam, dostrzegłam coś czego wcześniej nie widziałam...jego oczy były błękitne jak najczęstsze morze. Patrzyłam się tak na niego jeszcze chwilę kiedy nagle Shiro zaczął zcierać z mojej twarzy resztki śniegu. Moja twarz nie wiedzieć dlaczego nagle zaczął piec. Zupełnie jakbym... zaczeła się rumienić. Wtedy spojżałam znów na Shiro który chyba uświadomił sobie co robi bo spalił jeszcze większego buraka ode mnie. Czekaj....ale d-dlaczego??? Co się z nim dzieję??? Szybko się pozbieraliśmy i wstaliśmy z zimnego puchu.

-P-przepraszam- wyjąkał z trudem Shiro. NAPRAWDĘ może mi to ktoś wytłumaczyć. Shiro, chłopak który zawsze się uśmiecha, nigdy nie jest skrępowany, wszystko bierze pół-żartem teraz się rumieni i jąka.

-N-nic nie szkodzi- powiedziałam z lekkim uśmiechem i niemałym rumieńcem. Wbiłam wzrok w ziemię po czym usłyszałam charakterystyczny dźwięk trzeszczącego śniegu. Domyśliłma się, że chłopak stanął przede mną. Podniósł lekko moją głowę by mógł spojżeć mi w oczy i szeroko się uśmiechnął:

- Hej nie smutaj Sakura...może pójdziemy dokończyć bałwana?- spojżałam na niego jeszcze raz. Nagle jego skóra wróciła do normalności, a głos przestał się załamywać, tak jak za pstryknięciem palcami wrócił dawny Shiro, tylko czemu wcześniej się tak zachowywał. Patrzył na mnie z taką troską choć ja w ogóle nie byłam smutna, tylko trochę zdziwiona i lekko zawstydzona. Jego wzrok sprawiał, że chciałam go mocno przytulić i tak szczerze to tak właśnie zrobiłam.

- Wiesz...robi się coraz chłodniej więc...-powiedziałam patrząc przez jego ramię na zakryte chmurami niebo

- Gorąca czekolada u ciebie...?

- Zawszę!- podskoczyłam radośnie po czym pokierowaliśmy się do mojego domu.

Gdy byliśmy już blisko natkneliśmy się na Filipa który chyba tak jak my zmierzał do mojego domu. Było to poniekąd interesujące i słodkie, że mój crush chciał coś ode mnie. Z uśmiechem pomachałam do Filipa. Ten od razu mi odmachał i zaczął iść w naszą stronę. Kontem oka zobaczyłam, że Shiro nie jest z tego faktu zadowolony. Patrzył na Filipa jakby ze złością. Nie do końca rozumiałam dlaczego. Kiedy Filip był już obok nas zaczęliśmy rozmowę:

- Cześć Sakura...-przywitał się radośnie Filip

- Hej Filip- odpowiedziałam mu, a w między czasie poprawiłam kosmyk włosów. Wtedy Shiro szturchnął lekko moje ramię

- A to Shi...- nie dokończyłam bo właśnie mi przerwano

- Shiro Yaguchi, miło poznać- powiedział Shiro ale jakoś inaczej, jakby zmuszał się do uśmiechu i do tego całego przywitania

- Właśnie szliśmy na ciepłą czekoladę do mnie, przyłączyłsz się?- zapytałam wskazując palcem na biały dom z brązowym dachem.

- Bardzo mi miło ale muszę odmówić, właśnie idę na praktyki no i sama wiesz...- oznajmił drapiąc się po karku

- A-aha no dobrze nie zatrzymuje, może innym razem- powiedziałam z widocznym smutkiem. Shiro najwidoczniej to zauważył bo otulił mnie swoim ramieniem i przesunął bliżej siebie.

- Znowu smutasz♡...masz jeszczę mnie- popatrzył się na mnie z uśmiechem, a mnie zaraz zrobiło się lepiej gdy to powiedział. Znów był dawnym sobą i to w nim uwielbiam, potrafi poprawić mi humor nie ważne jak bardzo był by szary i zły (chodzi o humor). Mam naprawdę wielkie szczęście, że mogę mieć kogoś takiego jak Shiro

- T-to ja będę leciał- powiedział Filip, a jego oko zaczęło drgać

- NARAZIE- wykrzyknełam na do widzenia

Po tych słowach ruszyliśmy do mojego domu. Gdy już byliśmy na miejscu zobaczyliśmy, że o na stole czekała na nas pachnąca gorącą czekoladą, a obok leżała karteczka "mam nadzieję, że dobrze trafiłam....mama". Jak spojżałam na karteczkę zaczęłam się śmiać pod nosem naprawdę o wilku mowa, a raczej o czekoladzie. Wypiliśmy czekoladę, a później odpaliliśmy sobie jakiś świąteczny serial. Nawet nie zauważyłam kiedy tak bardzo zachciało mi się spać i nie mogłam się powstrzymać od snu. Moja głowa powoli opadła na ramię Shiro. Przed całkowitym otpłynięciem usłyszałam tylko jak cicho się zaśmiał, A potem przytulił mnie bliżej siebie.

🌸Miłość kwitnącej wiśni🌸-szkicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz