🌸Rozdział dwunasty🌸

119 8 5
                                    

Od czasu oświadczyn Briana minęło pół roku. Zaczęliśmy organizować wesele. Miały być na nim takie gwiazdy jak David Bowie, Elton John i oczywiście Queen. Nasza córka najbardziej kochała "wujka" Eltona który uczył ją grać na pianinie. Freddie był oburzony faktem, że Astrid woli Eltona niż jego.

Lista gości obejmowała wszystkich członków Queen razem z swoimi ukochanymi, naszych rodziców, rodzeństwo oraz przyjaciół. Podczas ostatnich lat spędzonych w Londynie poznałam się bliżej z Veronicą i Mary które bardzo mi pomagały w decyzjach związanych z ślubem.

Dziś poszłyśmy do krawcowej aby wybrać mi suknie. Siedziałyśmy tam z dobre 2 godziny aż w końcu udało nam się znaleźć ta jedyną. Wyglądała jak suknia księżniczki. Była długa i rozłożysta, oraz miała wycięte plecy. Do fryzjera byłam umówiona tam gdzie zawsze, do mojego przyjaciela Jim'a Hutton'a.

Podczas gdy ja i Brian szykowaliśmy całe wesele, Astrid przesiadywała u Rogera i Charlotte Taylorów, mieli oni syna Gabriela młodszego o rok od naszej córki, byli oni najlepszymi przyjaciółmi.

Minęły kolejne dwa miesiące, był zimny grudzień. Za tydzień miałam wyjść za mąż. To co wydarzyło się podczas ostatnich pięciu lat jest niewyobrażalne. Ostatnio coraz częściej denerwowałam się weselem.

-czym tak właściwie się denerwujesz?- zapytał Brian ćwicząc nowe solo.

-nie mam pojęcia! Sama chciałabym to zrozumieć!

-ahhh y/n... Chciałbym rozumieć ciebie tak jak rozumiem fizykę, ale wydaje mi się to niemożliwe.

Może faktycznie byłam trochę za bardzo zdenerwowana, ale poprostu wciąż nie dowierzałam, że ojcem mojego dziecka, a moim przyszłym mężem ma jest Brian May gitarzysta słynnej grupy queen.

-powiem Ci, że od pięciu lat próbuje się dowiedzieć, dlaczego właśnie z tobą jestem. Wydaje mi się, że to poprostu twój urok. Kocham cię.

Dwa tygodnie zleciały jak z bicza strzelił. Zrobiłam sobie makijaż, a włosy zrobił mi Jim.  To dziś był ten wielki dzień. Dzień po którym będę nazywać się y/n May.

Na godzinę 13 byliśmy w kościele, cała ceremonia trwała godzinę. Astrid przyjechała z Taylorami. Po godzinie byliśmy już na sali. W cale nie minęło tak dużo czasu kiedy Freddie się upił z Rogerem i tańczyli na środku sali.

-Jak się czuje pani May?- podeszła do mnie moja mama i pocałowała mnie w policzek- cieszę się twoim szczęściem kochana.

Niestety mojego taty już nie było na tym świecie. Zmarł na zawał serca. Na szczęście pan Harold nie traktował mnie jak synowej a jako córkę.

Bardzo się cieszę, że udało mi się wślubić w te rodzinę.

| Love of my life| BRIAN MAY X READEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz