🌸Rozdział ósmy 🌸

194 7 8
                                    

Kiedy się obudziłam, Brian patrzył na mnie.

-Pieknie wyglądasz kiedy śpisz.- powiedział i pocałował mnie w głowę.

-Nie mam dziś na nic ochoty... Wszystko mnie boli...

-Jeśli chcesz możemy tu zostać.

-Nie chce żeby przeze mnie przepadł Ci wypad z kolegami.

-Moje słońce jest dla mnie ważniejsze niż koledzy

-Astronomiczny żarcik?

-A czy to istotne?- przyciągnął mnie do siebie i tym razem pocalował w usta.

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Bawiłam się włosami Briana.

-Są takie puszyste i pachnące.

-też bardzo ładnie pachniesz..

-czym ja sobie zasłużyłam na takiego chłopaka..

Brian zaczął bawić się moimi włosami. Chwilę tak polezelismy i nagle drzwi się otworzyły.

-Nie ma tu nas nawet dwie godziny, a wy już się tak zmeczyliscie, że musicie spać?- Był to Deacy który przyszedł zawołać nas na obiad.

Tak... Śpimy. Podnieśliśmy się i poszliśmy coś zjeść.

Nasze wakacje trwały trzy dni. W dniu wyjazdu zaczęłam się źle czuć. Mdliło mnie i bolała mnie głowa. Kiedy jechaliśmy samochodem i byliśmy 1.5 godziny od Londynu krzyknęłam do chłopaków, aby się zaptrzymali bo będę wymiotować. Brian zaczął się tym martwić.

Dojechaliśmy do mieszkania. Brian zabrał wszystkie walizki, nie pozwolił mi nic zabrać. Otworzyłam mieszkanie i weszliśmy do niego. Po chwili znowu zrobiło mi się słabo. Szybko pobiegłam do łazienki a Brian rzucił wszystkie walizki i udał się za mną.

-wszystko dobrze?

-bardzo mi słabo...

Chwilę po tych słowach zemdlałam. Obudziłam się chwilę później w naszym łóżku a Brian kręcił się po całym pokoju kręcąc się po pokoju. Zobaczył, że się ocknęłam. Szybko wskoczył na łóżko.

-jak się czujesz? Wszystko w porządku? Może pojedziemy do lekarza?

-brian proszę daj mi po układać myśli... Żadnego lekarza. Pojadę jutro do apteki po leki i będzie dobrze.

-niestety ale ja cię nie zawiozę... Mam jutro wykład z astrofizyki. Zadzwonię po Rogera, żeby z tobą pojechał, moze być słoneczko?

-oczywiście- złapałam go za dłoń i dotknęłam nią swojej twarzy.

Na następny dzień byłam już umówiona z Rogerem na czternastą pod moim blokiem. Pojawił się perfekcyjne na czas. Brian chwilę wcześniej wyszedł i pocałował mnie w czoło. Zeszłam na dół i przywitałam się z Rogerem.

-masz jakieś podejrzenia co się dzieje?

-mysle, że to poprostu jakieś zatrucie, ale zawsze lepiej się upewnić.

-słuchaj y/n... Słyszałem, że spałaś z Brianem... Czy on się zabezpieczył?

O tym nie pomyślałam.

-Czy ty masz na myśli to że zostanę matką?

-Ja ci tylko mówię, że jest taka opcja. Nie stwierdze ci tego, byłem na stomatologii a nie na ginekologii.

Chwilę później Roger już zaparkował samochód i poszedł ze mną do apteki. Wzięliśmy trzy testy ciążowe oraz kilka tabletek na zatrucia. Po chwili byliśmy spowrotem w samochodzie.

-roger... Będziesz chciał wejść do środka? Chce żeby ktoś przy mnie był a Brian jest na uczelni.

-oczywiscie, będę cię wspierał.

Jechaliśmy jeszcze przez pięć minut i dojechaliśmy. Weszliśmy do kamienicy i udaliśmy się na ostatnie piętro. Zamknęłam się w łazience robiąc test. Roger siedział w kuchni czekając. Pierwszy test... Dwie kreski... Drugi test....dwie kreski... Trzeci również...

Wyszłam z łazienki z płaczem.

-Roger ja nie jestem gotowa!- zapłakana przytuliłam przyjaciela.

-wszystko będzie dobrze... Masz przecież wsparcie Queen!

Nagle do mieszkania wparował Brian.

-co tu się dzieje...- zapytał niezapokojony.

-y/n... Mam wyjść?- Roger nie wiedział co zrobić, przecież to nie jego dziewczyna jest w ciąży.

-Nie, zostań... Brian proszę usiądź się.

Brian usiadł wciąż pełen nerwów. Pokazałam mu trzy testy.

-na co są te testy....- zapytał Brian.

-nie udawaj głupiego! Zostaniesz ojcem doktorku!- krzyknął Roger.

-nie wierzę... Będę ojcem... Będe mieć dziecko... MATKO JAK JA SIE CIESZE! Y/N PAKUJ SIE, JUTRO JEDZIEMY DO MOICH RODZICÓW!

Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę. Roger wkrótce wyszedł i pojechał do domu. Ta noc zapowiadała się ciężka... Ja i Brian za 9 miesięcy mamy zostać rodzicami. Przegadaliśmy całą noc. Brian snuł już imiona dla naszego dziecka. Stwierdzil, że będzie udzielał korepetycji z fizyki aby zebrać pieniądze dla naszego dziecka. Kiedy skończyliśmy rozmawiać zasnęliśmy.

Na następny dzień z rana wyjechaliśmy do rodziców Briana, państwa Harolda i Ruth May. Kiedy dojechaliśmy zaczęliśmy się stresować. Rodzice Briana nawet nie wiedzieli, że ma dziewczynę a co gorsza, że będzie miał dziecko. Kiedy dzwonił do drzwi widziałam jak się denerwował. Złapałam go za rękę, żeby go uspokoić. Drzwi otworzyła nam pani May, była bardzo uprzejma. Zaparzyła nam herbaty i pokazała nam kanapę, a pan Harold bardzo chciał mnie poznać.

-wydaje mi się, że jesteś dziewczyną naszego syna- zaczął pan May.

Brian w tamtym momencie złapał mnie za dłoń i zaczął ją głaskać.

-to moja przyszła żona.- kiedy to powiedział spojrzał na mnie i uśmiechnął się.- mamo proszę usiądź się na chwilę.

Pani may doniosła nam herbaty i usiadła się koło swojego męża.

-mam dla was ważną informacje.. ja i y/n... Spodziewamy się dziecka.

W mieszkaniu zapadła cisza. Naprawdę nie wiedziałam co wtedy zrobić. Potem konwersacja zaczęła się jakoś kleić. Uzyskaliśmy wsparcie panstwa May.

Chwilę potem ruszyliśmy do studia. Freddie wpadł na pomysł aby nagrać płytę. Rogerowi ten pomysł na początku nie przypadł do gustu, gdyż mieli sprzedać jego busa. Końcowo się zgodził. Siedzieliśmy do późna w studio pracując nad albumem o nazwie "Queen". Siedziałam na kanapie z Mary oglądając naszych chłopaków.

-spójrz co Freddie mi dał..- Mary pokazała swój palec serdeczny.- Oświadczył mi się!

W tamtym momencie pokazałam na swój brzuch.

-To patrz co Brian mi dał...

Mary przez jakiś czas próbowała załapać co się dzieje.

-bedziecie mieć dziecko?...

-na to wygląda!

Również była bardzo szczęśliwa. W studio siedzieliśmy do ósmej nad ranem. Nagle do sali wbiegł jakiś mężczyzna witający się z naszym dźwiękowcem. Był bardzo zainteresowany i błagał Queen o demo.
Po zakończeniu sesji, postanowiliśmy podzielić się informacja o dziecku Freddiemu i Deacemu! Tak też zrobiliśmy. Freddie był bardzo ucieszony, lecz John nie był pewny czy para 20 Latków będzie dobrymi rodzicami. Kiedy wróciliśmy do mieszkania byłam bardzo zmęczona. Brian zaniósl mnie do łóżka i znowu zaczął opowiadać czego to on nie będzie robić z naszym dzieckiem. Bardzo cieszę się, że trafiłam na człowieka takiego jak Bri... Bardzo go kocham, i mam nadzieję, że pewnego dnia naprawdę zostanę jego żona. Pocałowałam go i zasnęłam.

| Love of my life| BRIAN MAY X READEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz