🌸Rozdział Dwudziesty Pierwszy🌸

77 4 8
                                    

-Londyn 1986

Byliśmy na grillu u Freda i Jim'a. Po za nami byli jeszcze Deaconowie, Taylorowie oraz Mary. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie. Jim był bardzo dumny z tego co udało mu się urządzić na zewnątrz.

Tej nocy praktycznie w ogólnie nie widziałam  Astrid i Gabriela. Po śmierci Harrego zbliżyli się do siebie. Wciąż byli tylko przyjaciółmi ale spędzali ze sobą więcej czasu niż przedtem. Dzisiaj również Astrid miała zostać na noc u Taylorów.

-świetnie to wszystko przygotowałeś Fred!- powiedział Brian.

-dziekuje ale to nie ja, tylko mój mąż!- powiedział dumny z Jim'a Fred.

Swoją drogą Jim strasznie się zaczerwienił po tym kiedy został nazwany mężem Freddiego. Jedzenie było bardzo dobrze przygotowane, nawet Brian który nie je mięsa się tu odnalazł. John dostał swoje tosty z serem bo inaczej nie dał by Freddiemu żyć.

-DOBRA KONIEC JEDZENIA- krzyknął Roger i puścił muzykę.

Na początek został puszczony Elvis Presley "can't help falling in love". Wszyscy się podnieśliśmy i zaczęliśmy tańczyć. W tamtym momencie z Garden Lodge wyszła Astrid z Gabrielem, byli w świetnym humorze. Postanowili się usiąść coś zjeść ale Fred im nie pozwolił.

-CHODZCIE ZATANCZCIE Z NAMI!- krzyknął Freddie wtulony w Jim'a.

-dawaj będzie fajnie- powiedział Gabriel i podał dłoń Astrid.

W tamtym momencie przypomniała mi się pierwsza impreza z Brianem gdzie wtedy jeszcze udawalismy związek. Astrid zgodziła się i podeszli do nas. Gabriel objął ją w pasie a ta owinęła swoje dłonie w okół jego szyi.

Brian się trochę zdenerwował, ale go uspokoiłam. Nasza córka ma już piętnaście lat. Myślę, że to odpowiedni czas, żeby znalazła sobie chłopaka, a Gabriel to dobry dzieciak. Pięcio letni David siedział w Garden Lodge i smacznie sobie spał. Ten czas tak strasznie leci.

Kiedy muzyka się skończyła Roger wyjął wódkę i zaczął każdemu nalewać.

-ja dziękuję - powiedziałam zakrywając kieliszek- ktoś musi dowieść nas do domu.

- spokojnie kochanie jak chcesz to się napij... Ja dziś zrezygnuje- powiedział Brian.

-w dupie to mam oboje pijecie!- powiedział Fred- możecie spać dziś u mnie w pokoju gościnnym

No wiec skończyło się tym, że jedynymi trzeźwymi były nasze dzieci (chociaż co do Astrid i Gabriela nie mam pewności, nie widziałam ich prawie całą imprezę) Charlotte i Mary.

Historia lubi się powtarzać więc Brian znowu leżał najebany pod stołem z Rogerem. Impreza trwała do szóstej nad ranem. Kiedy poszliśmy spać o siódmej, wstaliśmy około szesnastej. W Garden Lodge zostali także Deaconowie.

Około godziny dwudziestej wróciliśmy już do naszego domu. Razem z Brian położyliśmy się wygodnie w łóżku i odpoczywaliśmy. Dzisiejszy dzień był mało produktywny bo zasnęliśmy około dwudziestej trzeciej.

Na następny dzień wstaliśmy o ósmej. Wieczorem mieliśmy podjechać do Roggiego odebrać Astrid. Ten dzień był spokojny, nic wielkiego się nie wydarzyło. Około godziny szesnastej pojechaliśmy do Taylorów. Przy okazji zostaliśmy na małą kawę. Nagle zza rogu korytarza wyszli Astrid i Gabriel.

-cześć słoneczko- powiedział Brian.

-cześć tato.. hej mamo..- powiedziała lekko przerażona Astrid.

-coś się stało?- zapytała Charlotte robiąca kawę.

-właściwie to tak- odpowiedział Gabriel- mamo czy możesz usiąść na chwilę?

Wszyscy byliśmy strasznie wystraszeni. Charlotte szybko usiadła obok Rogera i złapała go za dłoń, z resztą... Ja też złapałam Briana. Nikt nie wiedział co się dzieje.

-czy stało się coś poważnego?- w końcu głos zabrał Roger.

Dzieciaki usiadły na drugiej kanapie i patrzyli w ziemię. W końcu zebrali się na odwagę i złapali się za ręce.

-a więc to tylko tyle?- zapytał się Brian.

-mam piętnaście lat... Nie jesteście źli, że już mam chłopaka?- zapytała cała czerwona Astrid.

Wszyscy zaczęli się śmiać. Wtedy głos ponownie zabrał Roger.

-kochana, twojej mamy nic nie przebije. Czy opowiadała Ci historie jak poznała twojego tatę?

Po tych słowach mały David również zaczął podsłuchiwać rozmowę.

-sluchaj to nie jest konieczne rog...- powiedział Brian.

-czyli nie! No to słuchajcie. Wasza mama właśnie przeprowadziła się do Londynu, jej współlokatorem był wasz tata. Na początku się nie polubili ale zmieniło się to na ✨mojej✨ imprezie. Wasz tata to pizda i wystraszyl się swojej byłej. Wtedy zaczęli udawać parę! Potem wrócili do kamienicy i na następny dzień zostali parą! Czyli w sumie dzięki mnie istniejecie dzieciaki.

- już skończyłeś?- zapytałam cała czerwona.

-czyli nie macie nic przeciwko?- zapytał Gabriel.

-oczywiście, że nie- odpowiedziała Charlotte.

-ale od dziś u siebie nie nocujecie- dodał Brian.

-ALE TATO!- powiedziała Astrid.

| Love of my life| BRIAN MAY X READEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz