Damon Pov.
— To ostatnia porcja, skarbie — Uśmiechnąłem się wstrzykując werbenę przywiązanej do łańcuchów blondynce,wstałem z ceglanej posadzki i udałem się do metalowych drzwi.
Widząc mojego brata opierającego się o ścianę, zamknąłem na klucz drzwi, podszedłem do niego i spojrzałem w oczy, oczekiwałem wytłumaczenia po co wrócił. Chciał wyjechać i się od nas odciąć to dlaczego tego nie zrobił?
— Musiałem wrócić, nie dałbym sobie tego wybaczyć — Stwierdził odpychając się od ściany, Uśmiechnąłem wiedząc się że mam rację — Lexi nie żyje,ktoś ją zabił a ja podejrzewam o to Mikaela.
— Dobry strzał, dupku — Usłyszeliśmy zachrypnięty głos dziewczyny, próbowała się uwolnić ale zauważyła strzykawki z werbeną leżące za drzwiami — Zabije was, przyjdzie po mnie.
— Twierdzi że nie jesteś już mu potrzebna, teraz ma większą moc — Uśmiechnął się Stefan w jej stronę, Fiona wywróciła oczami próbując wyrwać się z łańcuchów, syknęła z bólu.
— Fracos — Użyła zaklęcia, nie byliśmy na to przygotowani, to zaklęcie miało uwolnić ją z łańcuchów lecz jej się nie udało, spojrzałem w stronę Kaia, który podszedł do jej drzwi.
Wysysał z niej całą moc, nie mam pojęcia jak to zrobił i kiedy ale miałem ochotę pogardzić dziewczyną, była taka głupia.
— Malachai — Uśmiechnęła się na jego widać, próbowała wstać lecz znów syknęła.
— Miałaś dużo mocy Kuzyneczka — Uśmiechnął się — Prawie nie wziąłem jej całej,ale udało się —Stwierdził a ona znów powtórzyła zaklęcie, nie mogła uwierzyć w to co się stało.
Zaśmiałem się wraz z bratem, z uśmiechem na ustach udaliśmy się w trójkę do góry, nie wiem czy dobrym pomysłem było to żeby zabrał jej moc, jest coraz silniejszy ale to pomoże nam zabić Mikaela. Wciąż nie wybaczyłem Kaiowi tego że próbował mnie zabić, ale dążę do tego by nie być dla niego wrednym.
Rebekah Pov.
Siedząc w Mystic Grillu rozmyślałam nad tym dlaczego mój brat ode mnie nie odbiera, pewnie był zajęty odnawianiem kontaktu z Marcelem, nie lubiłam go odkąd wyjechałam z Nowego Orleanu, zmienił się więc i ja musiałam to zrobić. Przyglądałam się Matt'owi, który robił kawę dla klientów, był dość mocno zmęczony więc postanowiłam mu pomóc, wstałam z krzesła i zarzuciłam torebkę na ramię. Przyjęłam zamówienie od dwóch klientów i zrobiłam je dość szybko, umiałam robić kawę bo kiedyś pracowałam w barze u Marcela, blondyn stał dość zdziwiony że mu pomagam ale starał się nie zwracać na to uwagi.
— Nie wiedziałem że lubisz pracować — Odparł uśmiechając się w moją stronę, odwzajemniłam uśmiech.
Zaczęłam tłumaczyć mu że oddalabym wszystko by znów być człowiekiem, matka zniszczyła mi życie przemieniając mnie w wampira ale mogłam chociaż przeżyć dobre chwile, które czasem się pojawiały.
— Czasem były dobre chwile w tych dniach gdy spędzałam je z moim rodzeństwem — Spojrzałam na niego wciąż unosząc konciki ust — Ale uwierz, żyjąc tyle lat czasem mam dość.
Zauważyłam przy jednym ze stolików osobę na którą czekałam , przeprosiłam Matta i odeszłam od niego siadając przy Chrisie.
— Nie wspominałaś że masz chłopaka — Zaśmiał się nerwowo, poczułam że został zraniony choć nie miałam na to stu procentowej pewności.
— To przyjaciel.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i wyciągnęłam księgę z zaklęciami, Kai zaznaczył stronę, na której było to najważniejsze. Modliłam się by Mikael tu nie przybył, w końcu zazwyczaj spotykał się tu z Fioną. Znając mojego ojca jest zaniepokojony zaginięciem jego wspólniczki,zawsze to robił.
— To zadziała, zamkniemy go tam skąd wyszedł a następnie ukamieniujemy, musicie wiedzieć że to czarna magia — Stwierdził a ja przytaknęłam, to już jutro.
— Kai ma wystarczająco dużo mocy, a ty? — Zapytałam a on przytaknął, ucieszyłam się ale musieliśmy jakoś sprowadzić Mikaela do domu Salvatore — Niech twój ojciec powie mu że oddamy Fionę ale musi po nią przyjść.
Wyciągnęłam telefon by napisać do Becky, musieliśmy wziąć ze sobą Petrove,będzie ona naszą inicjatywą gdyby Mikael chciał kogoś innego niż Fionę, zabijemy ich trojga.
"Straciła moc, jutro w domu Salvatore będzie niezła bitwa, czekałam na to. Przyjedź razem z Kateriną, przyda się"
Uśmiechnięta spojrzałam na Christophera, który przeglądał dalej zaklęcia, najwidoczniej zaciekawiła go ta księga. Była ona Emily Bennett, przodka Bonnie, miałam nadzieję że Elijah przekonał ją do pomocy.
Elijah pov.
Siedziałem w domu Bonnie już ponad godzinę, rozmawialiśmy jak zrobimy wielkie wejście by zaskoczyć Mikaela, Fiona już i tak mu się nie przyda ale nie musi o tym wiedzieć, obydwoje z nich jutro umrą, bynajmniej mam taką nadzieję.
— Ja wejdę za nimi, Christopher po boku a... Kai naprzeciw nich bo jest najsilniejszy, użyjemy tego zaklęcia — Wskazała na kolejną książkę jej babci, szukała go dość długo.
Przytaknąłem na jej słowa, dziewczyna wciąż miała żal do Kaia o to że próbował zabić ją i jej przyjaciela. Musieli razem współpracować bo t zaklęcie wymaga największej siły, czarownice będą wściekłe bo to czarna magia, ale musimy to zrobić.
— Jutro o szesnastej, kończymy tą małą wojnę — Uśmiechnąłem się chytro w stronę czarownicy a ona to odwzajemniła zamykając książkę.
CZYTASZ
Ostatnia prosta| The Vampire Diares
VampireZnów się odnaleźli,ale to tym razem na nich będą spoczywać problemy.