Fajny koń.

111 17 0
                                    

Becky Pov.

Siedziałam przy swoim biurku próbując jakoś opanować moje wszystkie myśli. Spałam z Niklausem Mikaelsonem. Spałam z moim byłym wrogiem. Nie mam pojęcia co we mnie wtedy wstąpiło, ale chciałam go więcej i nie chciałam. Bonnie i Damon byli na mnie wściekli za moją lekkomyślność, rozumiałam ich.

Drogi pamiętniku, moje życie zmieniło się o trzysta pięćdziesiąt stopni. Zostałam wampirem choć nie chciałam tego tak bardzo jak śmierci moich rodziców, lecz to było nieuniknione. Myślałam długo nad tym czy gdybym nie wyszła wtedy z piwnicy, czy nie zostałabym wampirem i czy nie przespałabym się z Klausem. Damon zamknął mnie w moim domu i kazał nikogo nie wpuszczać, w tym żadnego z Mikaelson'ów. Oboje z Bonnie i Eleną uważali że wszyscy z nich mają na mnie okropny wpływ, nie mieli racji, tego byłam pewna.

Czemu akurat on-? W mojej głowie cały czas było jedno i to samo pytanie, ale ja sama na nie odpowiedzi nie znałam. Usłyszałam pukanie do drzwi więc odłożyłam długopis i schowałam go wraz z pamiętnikiem do szuflady, którą tez zakluczyłam.
Zeszłam na dół zakładając sweter, zrobiła go moja mama na święta, nie jest on wyśmienity ale potrzebowałam poczuć jego zapach,tylko on mógł pomóc mi zapomnieć zapach Klausa.
Otwierając drzwi zdziwiłam się widząc w nich jednego z Mikaelson'ów, nigdy z nim nie rozmawiałam, był to nikt inny jak Kol.
Nie zdążyłam zapytać co tu robi ale skupił uwagę na mój sweterek.

- Fajny koń - Uśmiechnął się próbując wstrzymać śmiech, trzymał rękę na ustach - Wpuść mnie.

- Po pierwsze,to - Wskazałam na zielony swetr - To renifer, po drugie ktoś mi zabronił więc odpowiedź brzmi, nie - Puściłam w jego stronę oczko lecz ten jakimś cudem zatrzymał je nogą.

Jakim cudem mógł wejść?

Zaśmiał się tłumacząc że właścicielem jestem ja, od paru lat więc, skoro stałam się wampirem to żaden z nich nie potrzebuje zaproszenia do środka, tym bardziej ode mnie..

- Więc, skoro i tak wszedłeś tu bez mojego pozwolenia... Czemu tu przyszedłeś? - Zapytałam a on wciąż się uśmiechał, chytrze uśmiechał.

Był tym jednym z rodzeństwa Mikaelson'ów, za którym za bardzo nie przepadałam, więc jeszcze bardziej rozzłościło mnie to że przyszedł tu, do mojego domu, byłam pewna że chciał czegoś co był pewny że miałam.

- Mój brat chyba ma depresje- Odparł a ja się przestraszyłam, kto to mógł być?

Finn? On i tak chciał umrzeć więc, nie. Elijah? Przed chwilą się zaręczył a teraz szykuje się do ślubu z Eleanor bo musi być jak najszybciej... Nie możliwe by to był...

- Tak, to Klaus, pewnie masz wiele pytań a więc zacznę od wytłumaczenia dlaczego tak sądzę - Uśmiechnął się ponownie a ja chciałam zdzielić go po twarzy, ale on był silniejszy- Mój braciszek chyba zakochał się w nieodpowiedniej osobie i teraz cały czas o niej myśli, myśli o ich pocałunku, a najbardziej myśli o ich romantycznym po południu - Wywróciłam oczami, czy Klaus na prawdę o mnie myślał?

Kol dalej opowiadał, niby Klaus chce mi coś powiedzieć ale nie dał rady sam więc on musiał przyjść,gdyby nie zależało mu na wreszcie normalnym bracie nie przyszedłby tu błagać mnie w jego imieniu o "Rękę". Słuchając dalej Kola usłyszałam że do domu ktoś wszedł,ktoś o imieniu Klaus.

- Radzę ci uciekać Kol! - krzyknął wściekły a za razem bojący się, blondyn.

Brunet szybko uciekł z mojego domu a do pokoju wszedł Klaus,spojrzał na mnie momentalnie się uspokajając ale ujrzał ruszające firanki i wywrócił oczami.

- Co on ci powiedział - Warknął siadając na dywanie obok mnie, uspokoił się i spojrzał na mnie.

- Kochasz mnie?

Słysząc to pytanie szybko zaprzeczył śmiejąc się i uśmiechając chytrze, poczułam w żołądku uścisk. Niby to ulga ale nie miałam pewności czy od pierwszego razu nic nie poczułam.

- Wszystko co mówił,to nie prawda - Upewnił mnie i po chwili przytulił - Lubię cię, jesteś dobrą osobą, która ma na mnie dobry wpływ - Uśmiechnął się a ja poczułam małe motylki w brzuchu- Ale nic więcej.

Motylki zamieniły się w ćmy w mój żołądek coraz bardziej zaczął się ściskać.

- Fajny koń.

- To renifer idioci! - Krzyknęłam śmiejąc się, on również się zaśmiał - Macie po tysiąc lat a nie wiecie jak odróżnić renifera od konia? Co za ironia losu.

Klaus uśmiechnął się i patrzył na mnie przez chwilę,chyba cieszył się że zrozumiałam to co powiedział, lecz nie miał pojęcia jak bardzo to zabolało, ja w sumie też.

- A ty nie umiesz odróżnić kłamstwa od prawdy - Powiedział i zniknął, znów byłam sama w pustym domu.

Ostatnia prosta| The Vampire DiaresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz