Rozdział 2. Jak w pierwszym dniu podpaść nauczycielowi historii

15 5 0
                                    

Zawsze zastanawiałem się czemu największe przygody wydarzają się gdy główny bohater czy też bohaterka, przenosi się do nowej szkoły. To był utarty schemat w wielu produkcjach popkulturowych. Teraz już wiedziałem. Nowe środowisko i otaczający ludzie nie raz powodują zmiany. Nie zawsze na lepsze.

Ja jednak nie byłem szarą myszką, która zaraz wpadnie na króla szkoły, niegrzecznego, ale w gruncie rzeczy dobrego chłopaka. Jednak Strutt High nie przypominało żadnej szkoły, do której chodziłem wcześniej. Jedyne na kogo mogę wpaść to napakowany osiłek, który poci się gorzej niż smalec na słońcu, albo bogatego dupka, który ma najlepszą średnią w szkole.

Tak jak na dziedzińcu nie było prawie nikogo, tak gdy tylko przekroczyłem próg drewnianych, masywnych drzwi niemal wpadłem na uczniów. Niekiedy w umysłach rodzi się przeświadczenie, że na tle innych nastolatków, wyglądasz blado, przeciętnie i niemal brzydko. Tu na pewno tego nie było. Każdy wyglądał niemal identycznie. Dziewczyny w spódnicach w kratę i długich podkolanówkach, a chłopcy w spodniach wyprasowanych w kancik. No i wszyscy musieli nosić te nieszczęsne krawaty.

Podążyłem do auli, gdzie władze szkoły miały uroczyście rozpocząć rok szkolny. Osób było wiele, tak bardzo, że ledwo mogłem dostrzec co dzieje się na środku. Starsi chłopacy skutecznie zaburzali moją widoczność.

Na podest wszedł dyrektor szkoły, ustał przy mównicy i zabrał głos.

– Z wielką przyjemnością ogłaszam rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Miło widzieć znajome twarzy, jak i te które dopiero rozpoczynają swoją naukę w Strutt High. Mam nadzieję, że ten rok będzie dla was owocny, choć część z was pewnie już tęskni za wakacjami. – Po sali rozniósł się krótki śmiech. Mężczyzna kontynuował. – Nowi uczniowie, jak to mamy w zwyczaju pierwszy dzień spędzą na poznawaniu szkoły. I tu prośba do starszych, nie utrudniajcie im zbytnio życia. Nie wiedzą jeszcze na co się piszą. A tak na poważnie, życzę wam byście czuli się w tej szkole jak w domu. Resztę za to zapraszam już na lekcje. Wolne się skończyło!

W sali rozległy się brawa. Ja jedynie uśmiechnąłem się lekko. Po zakończonej akademii ruszyłem w stronę sekretariatu i gabinetu dyrektora.

Wydawało się, że byłem jedyną osobą, która rozpoczyna naukę w tej szkole w jedenastej klasie. Zapukałem do drzwi i usłyszałem zaproszenie. Gdy weszłam zobaczyłem dwie kobiety za biurkami. Rzuciły mi ponure spojrzenie znad szkiełek wąskich okularów, wyglądały jakby już po pierwszej godzinie były przepracowane i znudzone życiem.

– Dzień dobry, ja do dyrektora – powiedziałem jednym tchem. Kobieta w ciasnym koczku kiwnięciem głowy wskazała na kolejne dębowe drzwi.

– Czeka. – Jej głos wydawał się zrzędliwy i kujący w uszy.

Puściłem w niepamięć niemiłe przywitanie, po chwili byłem już w gabinecie dyrektora.

Mężczyzna przy biurku uśmiechnął się gdy tylko mnie zobaczył.

– Alex, dobrze cię widzieć!

– Cześć dziadku.

Dziadek Walter był mężczyzną w podeszłym wieku. Miał szarą przystrzyżoną brodę, oraz włosy w tym samym kolorze, mimo siwizny nie wyglądał na swój wiek. Nie ubierał się w garnitury, jak zwykli robić to inni dyrektorzy "prestiżowych" szkół. Jemu starczała wyprasowana koszula i czarne spodnie.

Usiadłem w fotelu naprzeciwko biurka dziadka. Nerwowo zacząłem skubać rąbek marynarki. Od dawna nie rozmawialiśmy, a spotykamy się zaledwie kilka razy w roku, mimo, że dziadek mieszka od nas zaledwie kilka kilometrów dalej.

Gdy babcia zmarła, a Vinny zaczął chodzić do Strutt mama pokłóciła się z dziadkiem. Nie chciała byśmy się z nim często spotykali. Nie miałem pojęcia o co poszło, ale za każdym razem gdy poruszaliśmy temat dziadka zostawaliśmy uciszeni. To, że razem doszli do wniosku bym uczył się w tej szkole znaczy, że moja sytuacja była beznadziejna.

Kielich ZbawieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz