Rozdział 12. Wilczy koneser sztuki

6 1 0
                                    

Spotkaliśmy się w bibliotece, tak jak zawsze przy naszym kwadratowym stoliku, tuż przy oknie, obok działu nauk historycznych.  Stał się stałym miejscem naszych spotkań. Jak zwykle stał pusty, znajdował się daleko od głównej czytelni plus był często zajmowany przez nas.

Wydawało mi się, że każdy był w dobrym humorze. Mieliśmy księgę, byliśmy na dobrej drodze, dalej jednak nie znaleźliśmy żadnej poszlaki jaką ponoć William zostawił w tej szkole.

– Ta książka jest mega fajna, ale chyba nie znajdziemy tam nic więcej czego nie wiemy. – Pierwsza powiedziała to Ivy, lecz każdy z nas myślał podobnie. W rękopisie było sporo informacji, jednak niewiele z nich przyda nam się teraz.

Otworzyłem stronę na rysunku drzewa, gdzie obok istniał wpis o Graalu. Zacząłem czytać:

– Święty Graal to kielich, który użył Jezus podczas ostatniej wieczerzy, a potem do którego Józef z Arymatei zebrał krew po ukrzyżowaniu. Święty Graal posiada wielką moc, potrafiącą czynić cuda, w tym nawet przywracać do życia zmarłych. Jedynymi, który odnaleźli byli rycerze okrągłego stołu, którzy poprzysięgli go chronić przed niecnymi uczynkami. Ukryty jest daleko, gdzie nikt go nie znajdzie, a godzien go jest tylko prawdziwy rycerz. – Zakończyłem zamykając księgę. – Dlaczego nie napisał, że znalazł Graal?

– Wychodzi to z kontekstu – odparł Colin bawiąc się długopisem – Stwierdza, że jest daleko i nikt go nie znajdzie. Napisał to też w dziennikach, choć w życiu ich nie widziałem.

– Mógł chociaż dać jakieś wskazówki – dopowiedziała Blake. Colin przewrócił oczami.

– Cała jego działalność to wskazówka!

– Więc jaka ona jest?! – odgryzła się, a Colin umilkł.

Ivy stuknęła ją w bok gdy zobaczyła karcące spojrzenie bibliotekarki, jednak rodzeństwo nie przestawało się kłócić.

Odrzuciłem głowę w tył, co powinniśmy zrobić. Podniosłem książkę do góry i spojrzałem na obraz jeszcze.

– Mam wrażenie, że gdzieś już to widziałem – mruknąłem do siebie i nagle mnie olśniło.

Wstałem i jak najszybciej zebrałem swoje rzeczy.

– Chodźcie!

Przyjaciele nic nie rozumieli, ale poszli razem za mną na wyższe piętra biblioteki. W dziele nauk biologicznych w oknie widniał witraż przedstawiający drzewo. Co prawda było to zwykłe drzewo bez żadnego kielicha, ale jednak przypominało to co było na zdjęciu.

– Jestem geniuszem – powiedziałem krzyżując ręce.

Colin nie mógł powstrzymać śmiechu.

– Wielkim. To nie ma nic wspólnego z Graalem, już to sprawdzaliśmy z Vinnym. – Zadowolony zniszczył moje nadzieje i usiadł się pobliską ławkę. – Nawet je rozbiliśmy, nie było tam nic.

– Dlatego je rozbiłeś? – dopytała Blake. Colin ją olał i mówił dalej.

– Drzewo znajdowało się w herbie rodowym Struttów. Znajduje się dosłownie wszędzie w tej szkole, dlatego mogliście pomyśleć, że to wskazówka.

– Jakich Struttów? – zapytała Ivy.

– Patronów tej szkoły, na posiadłość pierwotnie należała do nich, dopóki William nie ożenił się z Elizabeth Srutt, jedyną spadkobierczynią rodzinnej fortuny. To dzięki Struttom, William wszedł na salony i zdobył wszystkie tytuły.

Blake uważnie przyjrzała się witrażowi.

– Kojarzy mi się to z pewnym obrazie, lecz nie jestem tego pewna.

Kielich ZbawieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz