Rozdział 9. Jama czarownicy

6 1 0
                                    

W poniedziałek rano przed lekcjami ja i Ivy, tak jak się umówiliśmy czekaliśmy przed drzwiami dyrektora. Wredne, panie sekretarki, obwieściły, że jesteśmy drudzy w kolejce, zaraz po przedstawicielach kółka naukowego. Będziemy tak długo czekać dopóki wcześniejszy interesant nie wyjdzie w gabinetu. Ivy rozglądała się po sekretariacie, cała promieniejąc, a ja zająłem czas, rzucając gniewne spojrzenia sekretarką. Wydaje mi się, że nie zrobiły na nich najmniejszego wrażenie. Pewnie przyzwyczaiły się do nienawiści uczniów.

Blake tak jak obwieściła nie pojawiła się u dyrektora. Nie dziwiłem się, że mi nie wierzy. Każda osoba przy zdrowych zmysłach uznałaby, że bredzę.

Wreszcie drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł nie kto inny, jak Colin Headline. Gdy go zobaczyłem z uśmiechem pokiwałem mu na przywitanie. Rudowłosa zapiszczała cicho na widok chłopaka i cała się zarumieniła, a ja niemal roześmiałem się na głos.

– Cześć wam – przywitał się ze swoim przyjaznym uśmiechem. Jednak nie spojrzał mi w oczy. Może czuł się winny jak potoczyła się nasza poprzednia rozmowa.

– Część – odpowiedziałem z minimalną niechęcią. Ivy wydusiła z siebie dziwny pisk. Gdy tylko chłopak odszedł Ivy westchnęła.

– Czy on nie jest cudowny? – zapytała z rozmarzeniem.

– Skoro ci się podoba dlaczego się z nim nie umówisz?

– Co? O na pewno nie! Zachowuje się przy nim jak wariatka – odpowiedziała i poczerwieniała jeszcze bardziej – W dodatku Blake go nienawidzi, to jakbym umawiała się z wrogiem. Choć i tak go uwielbiam.

Pokręciłem głową. Do gabinetu weszło dwóch chłopaków z kółka naukowego.

– Ej, Ivy. Dlaczego Blake i Colin tak bardzo się nienawidzą?

Dziewczyna wzruszała ramionami.

– Nie wiem – zaczęła – Tak naprawdę to mało wiem o Blake. Przyjaźnimy się od kąt zaczęła chodzić do Strutt, jednak nigdy nie opowiadało o sobie, ani tym bardziej o tym dlaczego nie lubi Colina. Nie odwiedzaliśmy, ani nie spotykaliśmy po lekcjach za dużo. Wiesz, że jestem w internacie, nie mogę często wybierać się poza teren szkoły, a każdą większą przerwę spędzam w Edynburgu. Czasem mam wrażenie, że zaprzyjaźniliśmy się bo byliśmy w jednej klasie dopóki ją nie przeniesiono.

– Przeniesiono?

– Do grupy niżej za złe zachowanie, wandalizm. Ale nigdy nie powiedziała mi co takiego zrobiła.

Wandalizm? Nie spodziewałem się tego po Blake Laurens. Ta szkoła stawał się ciekawsza z dania na dzień.

–Wchodzicie czy nie? – odezwała się jedna ze sekretarek przykuwając naszą uwagę  – Ile dyrektor ma jeszcze czekać? Nie jesteście tu sami.

Och, naprawdę nienawidziłem tych sekretarek. Z zaciśniętymi pięściami, we trójkę weszliśmy do gabinetu, gdzie czekał na nas już dziadek.

Wyglądał na zaskoczonego widząc naszą trójkę.

– Dzień dobry panie dyrektorze – przywitała się Ivy siadając na miejscu interesanta.

– Witajcie dzieci, co was do mnie sprowadza. Tobie również coś zaginęło Olivio?

– Nie przyszliśmy tu w sprawie kradzież – wyjaśniłem, wziąłem głęboki oddech, przygotowując się do tej rozmowy. – Wiemy, że Grall istnieje i ktoś go szuka. I czy nasza rodzina ma z tym coś wspólnego?

– O czym ty mówisz Alex? – zapytał dziadek marszcząc swoje krzaczaste brwi. W niego głosie brzmiało rozbawienie, czy ja czegoś nie przegapiłem?

Kielich ZbawieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz