W blasku słońca czerwone oczy Petry zaświeciły z wściekłości. Prawa ręka i lewa noga dziewczyny były zabrudzone krwią, a materiał, który miał chronić jej ciało, zwisał bezwładnie. Grupa ucichła, przeczuwając zapewne co za chwilę się wydarzy.
W pomieszczeniu było przeraźliwie duszno. Zapach potu zmieszanego z błotem i krwią, unosił się w powietrzu. Atmosfera niestety z chwili na chwilę stawała się gęstsza.
Zauważywszy kątem oka, nadchodzącego wilkołaka, adrenalina w żyłach Petry zawrzała. Mimo pulsującego bólu, traciła nad sobą resztki samokontroli. W ułamku sekundy dziewczyna znalazła się przed lekko skrępowanym chłopakiem.
- Petra, ja... - zaczął Johann, chcąc jakkolwiek wytłumaczyć swoje wcześniejsze zachowanie.
Niestety nie zdążył dokończyć swoich przeprosin, ponieważ szarawa dłoń ze szpiczastymi paznokciami, chwyciła go za koszulkę. Materiał zmiął się, a głowa wilkołaka odchyliła do tyłu.
- W tym momencie mogłabym poderżnąć ci gardło i najchętniej dałabym ci w twarz, ale szkoda mi marnować na ciebie mojej energii – wkurzona wampirzyca syknęła i chciała odejść w stronę przyjaciółki.
Wtem ciepła dłoń chwyciła jej nadgarstek. Wampirzyca w tym momencie bez wątpienia mogłaby odwrócić się i jednym ruchem dłoni rozciąć skórę na policzku Johanna. Patrząc jednak w oczy swojej zaniepokojonej przyjaciółki, zwróciła się w stronę wilkołaka i posłała mu wrogie spojrzenie.
- Czego jeszcze chcesz? – powiedziała ze słyszalną złością i poirytowaniem.
- Naprawdę jest mi bardzo przykro. Nie chciałem tego zrobić. Poniosło mnie – za wszelką cenę szukał przebaczenia.
- Super. Teraz możesz iść do diabła i dać mi wreszcie święty spokój – Petra wyrwała się z niewygodnego uścisku. – Nie uważasz, że powinieneś przeprosić Larysę? Może ja tego nie potrzebuję, ale jej będzie przykro.
- Jasne! Zaraz to zrobię! – powiedział z entuzjazmem.
Wampirzyca na te słowa również podniosła lekko kąciki swoich zazwyczaj zaciśniętych ust. Wyraźnie usatysfakcjonowana odpowiedzią, odgarnęła rozwiane wcześniej włosy z twarzy.
- Jak się tak uśmiechasz, to wyglądasz całkiem ładnie – usłyszała z ust swojego największego wroga.
- Palant! – oburzona dziewczyna zamierzała odejść, ale chłopak ją jeszcze raz powstrzymał.
- Poczekaj tu na mnie – powiedział na odchodne i poszedł w stronę Larysy.
Zmęczona Petra uznała, że nie ma w sumie powodu i siły do ucieczki. Równie dobrze może załatwić jego sprawy, a potem wrócić do siebie. Nie marzyła teraz o niczym innym, tylko o swojej miękkiej atłasowej, czerwonej pościeli.
Widok, który ujrzała wampirzyca był jednak warty zobaczenia. Johann nieśmiało przepraszał równie speszoną widokiem popularnego chłopaka przyjaciółkę. Drapiąc się po karku wreszcie wyrzucił z siebie wszystkie słowa.
Szczęśliwa w duchu Petra czekała na dalsze wydarzenia. Wtem obok niej pojawiła się nieco wyższa postać, która równie zainteresowana jak ona, przypatrywała się scenie.
- Widzę, że moja rozmowa ma jakiekolwiek skutki – odezwał się mężczyzna.
- Szczerze nie liczyłam na to, że przeprosi – skwitowała dziewczyna.
- Czekasz na coś? – spytał wampir. – Czy może jaśnie księżna zechce udać się do gabinetu pielęgniarki i opatrzeć te głębokie rany?
- Kolejny mi się trafił – prychnęła. – Otóż Johann powiedział, żeby zaczekała, a że chcę mieć go już z głowy, to uznałam, że mogę poczekać.
CZYTASZ
A knife and a few roses.
FantastikPetra chciałaby prowadzić zwyczajne życie prostej, młodej dorosłej, jednakże jej miejsce urodzenia, pochodzenie, czy klasa społeczna nie pozwalają jej myśleć nawet przez chwilę, że jej marzenia miałyby się spełnić. Kiedy następca głowy rodziny zosta...