Rozdział 1

995 61 12
                                    

Ciepłe popołudnie na drodze 238. Spokojny dzień, słońce na niebie, i białe jak owce chmury. Na horyzoncie duże miasto, jedyne na tej wyspie, z sześcioma milionami ludzi.
Promienie odbijały się od szyb wieżowców rażąc kierowców na wcześniej wspomnianej drodze.

Jednym z takich kierowców był David. Brunet z heterochromicznymi oczami. Przystojny, wysoki, przyjazny lecz impulsywny przez co potrafi się bardzo szybko rozłościć.

Jechał drogą w powrocie do domu z Paleto Bay gdzie odwiedził swoją siostrę Katrine. Był zadowolony że siostra po kilku miesiącach postanowiła przyjąć go do siebie. Między nimi był konflikt, głównie o sprawy rodzinne. David zawsze postrzegał rodziców za wrogów numer jeden, za to jego siostra za najwspanialsze osoby na świecie.

Rzeczywiście obydwoje mieli trochę racji, Katrine była faworyzowana u rodziców. David zawsze był odstawiany na drugi plan przez co był zacofany, i przez co ma problemy z agresją.

W trakcie drogi nagle usłyszał zgrzytanie w silniku. Zainteresowany sytuacją zamknął okno i wsłuchał się w odgłos.

- Kurwa. - Odparł denerwując się. Spojrzał na GPS-a, do Los Santos brakowały 3 mile. - Dopiero co byłem na przeglądzie. - Dodał po chwili po czym spojrzał na GPS-a jeszcze raz. Wziął do ręki telefon, wyszukał w mapach najbliższego warsztatu samochodowego. Do najbliższego brakowała mu nie całą minuta drogi, postanowił że tam pojedzie.

Po kilku sekundach dojechał na miejsce. Stanął na parkingu przed budynkiem z trzema wjazdami garażowymi. Brunet zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Poszedł do pomieszczenia w budynku które przypominało biuro.

- Dzień dobry, mam sprawę, podczas jazdy nagle zaczęło coś zgrzytać w silniku. - Oznajmił w stronę siwego starszego mężczyzny siedzącego za biurkiem.

- W porządku, jeden z mechaników za chwilę przyjdzie, proszę poczekać. - Odpowiedział mężczyzna po czym wyszedł zza biurka i poszedł w stronę czerwonych metalowych drzwi po czym za nimi zniknął.

David stał rozglądając się po biurze. Było tam nawet przytulnie, czysto, zadbanie, pachnąco, jakby był to sklep z chemią a nie warsztat z olejami, zapachem benzyny i smarem panoszącym się po wszystkim.

Starszy mężczyzna wrócił do biura i usiadł za biurkiem.

- Niech Pan wjedzie do pierwszego garażu, mechanik sprawdzi co się dzieje. - Oznajmił starszy.

- Dziękuje. - Odpowiedział heterochromik po czym wyszedł z biura i poszedł do samochodu. Wjechał do garażu z numerem 1 przed bramą na asfalcie. Zgasił silnik, zaciągnął ręczny i wyszedł z samochodu. Zamknął drzwi po czym spojrzał w stronę młodego chłopaka grzebiącego w skrzynce z narzędziami. Jego wzrok przykuły włosy mężczyzny, były białe. David przyglądał się mu, a raczej jego plecom. Po chwili chłopak obrócił się. Zauważył jego brązowe oczy po czym zaczął temat silnika.

- A więc co się dzieje? - Zapytał białowłosy.

- W czasie jazdy zaczęło coś zgrzytać w silniku. - Oznajmił po czym mechanik otworzył maskę i spojrzał na pokrywę silnika, zdjął ją I odłożył opierając o koło.

- Z której to było strony? - Zapytał mechanik  biorąc małe lusterko.

- Z Pana lewej. - Odparł przyglądając się jak chłopak ogląda silnik, wkłada lusterko w każdy zakamarek i mruczy coś pod nosem.

To chyba znak że zna się na robocie

Pomyślał David po czym nagle zadzwonił jego telefon. Wyjął go z kieszeni po czym odebrał nie patrząc kto dzwoni.

~Your Choice / Carbo~David / FF~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz