Pochmurno, lekka mżawka i smog, perfekcyjna pogoda by wyjść do parku. David siedział na ławce ubrany w czarną kurtkę dżinsy i trapery, czekał od kilku minut na zjawienie się Carbo który miał być już dziesięć minut temu. Starszy z każdą chwilą tracił nadzieje że Nicollo w ogóle przyjdzie. Chyba się rozmyślił myślał Glikenly, który chwilę po przemyśleniu wstał i ruszył w stronę głównej ulicy by pojechać do mieszkania Rosie. Po chwili jednak ktoś złapał go za ramię, on momentalnie się obrócił i zobaczył białowłosego. Przez pierwsze sekundy nie wiedział co mówić.
- Hej. - Zaczął młodszy. - Cholerna pogoda... - Westchnął. Stali w ciszy, młodszy chciał jakkolwiek podsycić rozmowę, lecz bez skutku.
- Hej. - Odpowiedział po chwili David. - A więc... o co chodzi? - Zapytał prosto z mostu, nie zamierzał cackać się w jakieś uczucia czy emocje, żalenia i tym podobne.
- Słuchaj... ja... przemyślałem to sobie, to nie było stosowne by cię wyrzucać z domu... jeszcze gdy twoja siostra zma-
- Okej. - Odparł. - Coś jeszcze? Czy tylko chciałeś przeprosić?
- Przestaniesz się gniewać? - Wyparł oschle. Starszy westchnął wywracając oczami.
- Jak mam się nie gniewać? Zostawiłeś mnie nagle na cienkim lodzie bez liny, nie miałem gdzie mieszkać! - Wyżalił mu się.
- Przecież wiem! Przeprosiłem cię za to! - Wykrzyczał. Starszy uspokoił się widząc jak Carbo złości się zbyt mocno, on sam zaczął się uspokając na łagodzący wzrok Davida. - Chcę żebyś wrócił. - Oznajmił. - Dajmy sobie drugą szansę, skończymy z kłótniami, zażaleniami i innymi, tylko my.
- Przykro mi ale mam do załatwienia zbyt dużo spraw. - Oznajmił. - Na przykład kupno domu i adopcja Adama.
- Przecież wiesz że nie mam nic do Adama... a przecież moje mieszkanie wystarczy.
- Ta kawalerka z 40 metrami bez drugiej sypialni? Mówisz o tym?
- Czyli jednak chcesz wrócić?
- Nic takiego nie powiedziałem!
- Ale nie powiedziałeś też i "nie". - Starszy spojrzał na bok a potem prosto w oczy Nicollo.
- Dlaczego tak bardzo chcesz żebym wrócił?
- Bo cię kocham? Przynajmniej nie widzę innego powodu.
Starszy stał wgapiony w niego czując że wjego sercu coś zaczyna się odbudowywać.
- Carbo... - Westchnął. - Okej Tak... spróbujmy jeszcze raz... ale wiedz że Adam zawsze będzie na pierwszym miejscu w moim sercu.
- Rozumiem. - Odpowiedział lekko się uśmiechając.
- Kocham cię. - Powiedział uśmieżając budowę w swoim sercu. Powoli zbliżył się do młodszego i go przytulił całując w czoło. Nicollo objął go w talii i zamknął oczy opierając głowę o jego klatkę piersiową.
- Ja ciebie też. - Wymruczał bardziej wciskając się w ciało starszego. Po chwili odsunęli się od siebie po czym uśmiechnęli się do siebie prosto w twarz drugiego.
- Zadzwonię do ciebie wieczorem. - Poinformował.
- Okej, będę czekał. - Odpowiedział białowłosy, David minął młodszego.
- Na razie. - Odparł.
- No... cześć. - Odpowiedział młodszy jeszcze przez chwilę patrząc na starszego jak idzie chodnikiem. W głębu duszg czuł że przekonał starszego, lecz dalej nie był pewny w 100%. Starszy przy wyjściu z parku obrócił się nie widząc młodszego który już wyszedł drugim wyjściem po drugiej stronie. David wrócił do domu Rosie.
Nicollo wrócił do mieszkania, rozebrał się z kurtki i butów po czym opadł na kanapie wzdychając, włączył telewizor, na kanałach leciały głównie wiadomości, nic szczególnego. Po kilku minutqch refleksji nad planami na ten dzień jego telefon zadzwonił, wyjął go z kieszeni i spojrzał na ekran. "Szef".
- Halo? - Odebrał.
- Nico, do cholery gdzie ty jesteś?! Powinineś już być w pracy!
- Wiem, przepraszam... źle się poczułem i... chyba jestem przeziębiony.
- Kurwa nie mam kim cię zastąpić... dobra coś wymyślę, ale jutro masz przyjść!
- Jasne.
Szef rozłączył się. Młodszy odłożył telefon na stolik i wrócił do swoich refleksji życiowych.
Przez kilka dni rozłąki czuł samotność i zabładzenie, David zrobił w nim coś kto żaden inny nie zrobił choć niektóre jego związki były długie i namiętne, lecz ten z Davidem był inny. Nie był on typowym facetem z tindera, przystojnym z urodą aryjską czy arabską, pełen pieniędzy, szcęścia, z dużą rodziną i bez problemowy. Brunet o brązowych oczach był odbiciem lustrzanym tych którzy byli wcześniej, Nico spotkał go przypadkiem, przypadkiem się w nim zakochał, przypadkiem mu wyznał wszystkie uczucia lecz świadomie rozpoczął ich związek. Poczuł jakby wydoroślał z dzieciaka chcącego zabawy na mężczyznę chcącego czułości. Nie wiedział jednak że przypadkowy klient będzie właśnie nią.
Nicollo ułożył się by zasnąć i poczekać do wieczora, powiem nie miał on planów na dzisiaj, poza spotkaniem z Davidem. To było najważniejsze. Młody zamknął oczy i zasnął otulając się kocem.
David w tym samym czasie siedział na kanapie w mieszkaniu Rosie sprawdzając na laptopie oferty mieszkać w LS. Nie widział konkrtnego rakiego jakiego by chciał, oferta którą znalazła Rose była najkonkretniejsza. Dlatego też postanowił że zadzwoni do właściciela by zapytać się o termin spotkania. Gdy to zrobił ustalił że będzie to akurat jutro po pracy, świetnie mu się złożyło, zamknął laptopa i odłożył go na stolik. Wtedy do salonu weszła Rosie, usuadła obok Davida zwiewnie na nodze.
- I jak? Kiedy się umówiłeś?
- Na jutro, akurat po pracy więc git. - Odpowiedział sięgając pilota od TV.
- To dobrze... - Westchnęła, przypominając sobie o jeszcze jednej rzeczy. - A jak tam spotkanie z Carbo? - Zapytała.
- Nawet okej... wytłumaczyliśmy sobie parę spraw i... wróciliśmy do siebie...
- To świetnie! - Powiedziała zachwycona. - To znaczy że nie będę już musiała się tobą zajmować. - Westchnęła z ulgą w geście żartu. David spojrzał na nią zabójczym wzrokiem.
- Nienawidzę cię.
- Oj uwierz mi nie tylko ty. - Odparła wstając i idąc do kuchni. Brunet spojrzał na telewizor i zaczął oglądać wiadomości. Jedyne co mógł zrobić w tej chwili. Po chwili jednak zadzwonił jego telefon.
Odebrał go.- Halo?
- Dzień Dobry, tu Amanda Frank z Domu Dziecka... pan David Glikenly?
- Tak.
- Muszę pana poinformować że Adam trafił do szpitala z powodu silnegi zatrucia pokarmowego... leży na pilbox hill.
- Okej... zaraz tam przyjadę. - Odpwiedział be zastanowienia po czym się rozłączył. Po chwili ubrał się z powrotem w kurtkę i buty, Rosie podeszła do niego i spojrzała zdziwiona.
- Co się dzjeje? Gdzie idziesz?
- Adam dostał zatrucia pokarmowego leży na Pilbox. - Oznajmił.
- Okej... czyli kolacji nie robić?
- Raczej nie... - Odpowiedział. - Dobra, do zoba. - Dodał po chwili wychodząc i zamykając szybko drzwi. Rosie nawet nie zdążyła powiedzieć "cześć".
David chciał dotrzeć jak najszybciej do szpitala.
Naprawdę miał Adama na pierwszym miejscu...
- STARY WSTAŁ
CZYTASZ
~Your Choice / Carbo~David / FF~
FanfictionDwójka nieznajomych sobie mężczyzn spotykają się przez co zaczyna między nimi iskrzyć. Lecz czy aby napewno ta miłość ma prawo istnieć? Czy sprawy prywatne nie pokrzyżują ich planów? ~~~~~ Miłego czytania :]