Rozdział 4

528 45 31
                                    

Następny dzień, poranek.

Godzina 9:42, David dalej miał przed oczami ciemność. Spał na boku z ręką przed nim. Śnił o wczorajszym wieczorze i całym dniu, o dziecku, o Summer i o wszystkim innym.

Brunet po chwili otworzył oczy, pomrugał trzy razy, przełknął ślinę i obrócił się na plecy. Rozciągnął się aż kości mu strzeliły. Rozłożony na kanapie patrzał w sufit. Po chwili biały sufit zamienił się w twarz chłopaka bez włosów, chociaż je miał, lecz wtopiły się w biel.

- Witam wśród żywych. - Odparł Nicollo stojąc nad Davidem.

- Która godzina? - Zapytał dalej śpiący.

- Za osiemnaście dziesiąta. - Oznajmił brązowooki idąc do kuchni. - Co chcesz na śniadanie? - Zapytał otwierając lodówkę.

- To co wczoraj na kolację. - Powiedział heterochromik wstając z kanapy. - Były przepyszne. - Uśmiechnął się idąc w stronę młodszego. Stanął za nim, przylepił się ciałem do jego pleców i oparł głowę na barku a ręcę oplótł na jego brzuchu. Nicollo poczuł dyskomfort tym ruchem, lecz wiedział że po części to jego wina. Gdyby nie ten pocałunek wczoraj nie doszło by do tego.

- David... - Wymamrotał zamykając lodówkę  po czym obrócił się i oparł o nią. - Nie bądź zły... - David po chwili oparł czoło o jego. - Za tego całusa wczoraj. - David zdziwiony patrzał w jego oczy. - Dopiero po tym zrozumiałem że tego możesz nie chcieć. - Odparł młodszy otwierając oczy i patrząc w raz w niebieskie, a raz w zielone oko.

- Ale chciałem. - Wyszeptał brunet. - Nigdy o tym nie zapomnę. - Oznajmił dlaej szepcząc. - Szczerze... chyba się zakochałem Carbo.

Młodszy na to słowo przełknął ciężko ślinę i speszył się.

- Nie bądź taki wstydzioszek. - Odparł David lekko się śmiejąc.

- Nie będę. - Odpowiedział białowłosy również się śmiejąc.

- Więc... może zrobimy to co powinniśmy w tej chwili? - Zaproponował.

- Czyli?

- W każdym filmie i w każdej książce powinniśmy teraz się ruchać albo rozejść w dwie różne strony. - Westchnął lekko się uśmiechając. Wyczuł słabość młodszego.
Starszy zaczął błądzić rękami po ciele chłopaka.

- W-wiesz co? W-wolę... tą... tą pierwszą opcje jak już... - Odparł młodszy po czym od razu po jego słowach David zaczął całować jego szyję. Rękami jeździł po jego brzuchu rozwierając większą presję na młodszym który postanowił oddać się w całości. David całował jego szyję nieustannie zostawiając lekko czerwone ślady które po chwili znikały. Po kilku sekundach hetrochromik pozostawił swe dłonie w tułowiu chłopaka i przywarł do ciała młodszego przypierając go do lodówki. Chłód opanował plecy młodszego który dochodził do granic rozkoszy.

David dobrze wiedział jak zagrać w tej roli.
Po chwili zjechał rękami na pośladki młodszego i podniósł lekko tak aby mógł wpasować się między nogi młodszego. Brunet przestał po chwili go całować i z małym zadziornym uśmieszkiem zaniósł na kanapę. Rzucił młodszego po czym podszedł do zasłony przy oknie.

- Zrobię atmosferę. - Oznajmił zasuwając wszystkie zasłony w salonie. Zrobiło się ciemno. Światło jakie było w pomieszczeniu było pomarańczowe, gorące, rozpalając Carbonarę jeszcze bardziej. - Ja pierdolę, co my robimy... - Westchnął starszy odwracając się w stronę leżącego młodszego.

- Czyli... druga opcja? - Zapytał niepewnie młodszy. David po chwili otrząsnął się i złapał za rozporek.

- Nigdy w życiu. - Odpowiedział twardo pi czym rozpiął swoje spodnie i zsunął je a na końcu przy okazji zdjął skarpetki. Carbo uśmiechnął się zadziornię patrząc w intymniejszą część starszego.

- Nie wiem czym bardziej jestem zachwycony... tym, że jest to najlepsza chwila w moim życiu czy to, że za chwilę się to stanie. - Westchnął z rozkoszy.

- I to i to. - Odparł starszy lekko zsuwając swoje bokserki przez co pokazał swoje wcięcia po bokach bioder. David należał do osób które są umięśnione, lecz nie przesadnie. Starszy wszedł na młodszego, Carbo obwlekł nogi na plecach Davida po czym zaczęli się namiętnie całować. Ich każda część ciała stykała się z drugą osobą. Doprowadzali się do wspólnego obłędu przekazując sobie informację ,,Chcę więcej!".

Po godzinie wszystko już umilkło.

Trzy godziny później brunet pojechał do baru na swoją dzienną zmianę. Cieszyło go to że mógł przychodzić o której chciał, i że mógł robić to co chciał bo był właścicielem. Jednocześnie jednak ustalał wszystko z Rosie i Mattem który jak się okazało wrócił do zdrowia.

David wszedł do baru i zobaczył Matta za ladą. Podszedł do niego po czym przyblili sobie piątkę.

- Już wszystko okej? Co cię za chróbsko cię wzięło? - Zapytał heterochromik opierając się o ladę.

- Gorączkę miałem i katar, ale mi już przeszło pewnie jakieś zwykłe nieszkodliwe przeziębienie. - Odparł wycierając szklankę papierem.

- To dobrze że wróciłeś. - Oznajmił brunet. - Pomogę Ci dzisiaj trochę bo i tak nie mam co robić. - Odparł idąc w stronę zaplecza. Wziął karton z piwem bezalkoholowym i postawił za ladą przy miejscu ze stołkami.

- Słyszałem że będziesz miał dziecko. - Odparł Matt wywracając Davida z rytmu.

- Tą... chyba... nie wiem. - Odpowiedział zmieszany. - Nawet nie wiem czy to moje dziecko, jeśli w ogóle jakieś jest. - Dodał po chwili.

- Summer by cię okłamała? - Zapytał.

- Od kilku tygodni mi truj dupę o dziecku, i nagle gdy pojechała do rodziców do Kanady to zaszła w ciążę. - Westchnął na ostatnie słowa. - Podejrzewam że to jedna wielka bzdura by mi dokopać. - Dodał.

- W sumie... Summer jest lekko walnięta, z całym szacunkiem do niej. - Odparł Matt polewając do szklanki whisky.

- Normalnie bym Ci teraz wjebał, ale tym razem się zgodzę. - David usiadł i oparł głowę o rękę.

- Szkoda mi ciebie, nie zasługujesz na takie traktowanie stary. - Odparł. - A... myślałeś o rozwodzie? - Dodał po chwili.

Rozwód... w sumie to dobry pomysł... chyba, i tak nie wiem czy dalej się kochamy, czy to na siłę, i czy to dziecko w ogóle jest, a jak jest to czy jest moje... a jeśli jest i się z nią rozwiodę to będę musiał płacić alimenty...
CHOLERE BY TO WSZYSTKO TRAFIŁ

- Może... może... może na razie poczekam... zobaczę co się da zrobić... - Powiedział wstając z krzesełka. - O kurde, nie wziąłem kluczy od schowka, za kilka minut wrócę, sory Matt.

- Spoko spoko, poczekam na ciebie. - Oznajmił. David wyszedł z baru i wsiadł do samochodu po czym pojechał do domu. Jednakże nie spodziewał się kogo tam zasta...

------

Dzisiaj trochę krótszy rozdział ale kolejny MOŻE będzie dłuższy <3

<3<3<3<3

~Your Choice / Carbo~David / FF~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz