Rozdział 12

386 64 5
                                    

Cztery dni później

Kolejne dni mijały, godziny upływały, sekundy były chwilą. Od czasu rozstania Davida i Carbonary minęły cztery dni choć dla Glikenlyego to były smętne tygodnie. Mężczyzna nie chciał rozmawiać o tym jak z nim zerwał i dlaczego. Czuł pustkę i żal do siebie, obiwniał się, nie chciał ze sobą żyć. Od trzech dni mieszkał razem z Rosie która starała się wesprzeć przyjaciela lecz bez skutku.

Tego dnia jednak wszystko się zmieniło.

Rosie siedziała na kanapie w ciemnym salonie. Oglądała telewizję jednocześnie spoglądając w stronę pokoju gościnnego, od trzech dni David nie wychodził z niego, zadekował się tam. Brunetka w końcu nie wytrzymała i weszła do pokoju. Zauważyła że chłopak siedzi na łózku gapiąc się w telefon. Podeszła do niego na co ten spojrzał na nią.

- David mam kurwa dość. - Odparła krzyżując ręce. - Od kiedy tu jesteś siedzisz w pokoju i nie powiesz ani słowa.

- A co mam mówić? - Zapytał z powrotem gapiąc się w telefon. Rosie wyrwała jego telefon z ręki i spojrzała na ekran. - Ej!

- David co to jest? - Zapytała pokazując mu ekran telefonu. Mężczyzna milczał, kobieta spojrzała podejrzanie na kołdrę na co ten zrobił krzywą minę.

- Nie robię tego. - Rzekł od razu.

- Dobra masz. - Oddała mu telefon po czym go wyłączył. - Możemy pogadać o tym co się stało? - Zapytała na co starszy westchnął.

- Nie. - Odpowiedział stanowczo na co wstał i podszedł do okna.

- Będziesz ciążył to w swoim sercu? - Zapytała spoglądając na niego.

- Mam ważniejsze sprawy na głowie... na przykład pochowanie mojej siostry. - Powiedział krzyżując ręce.

- Mam pójść z tobą?

- Nie... tak, jak chcesz... - Odpowiedział niezdecydowanie. - Rose... - Odwrócił się do niej. - Po prostu nie mogę... nie dam rady życ z tym zerwaniem, siostrą i rozmawiać o tym... po prostu nie. - Oznajmił.

- Rozumiem. - Odpowiedziała. - Ale powinieneś komuś powiedzieć co czujesz, to ci pomoże. - Dodała. Mężczyzna coraz bardziej się przekonywał. Glikenly jednak nie był jeszcze gotowy, wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni zostawiając Rosie samą w pokoju. Kobieta przemyślała że poczeka do czasu gdy mężczyzna będzie chciał opowoedzieć o tej sytuacji. Wyszła z pokoju i spojrzała w stronę kuchni, David stał oparty o blat i patrzył się przed siebie. Widziała na jego twarzy smutek i zamyślenie, układał sobie to wszystko w głowie.

- Rose. - Nagle odparł. Kobieta wzdrgnęła się i podeszła do niego. - Muszę gdzieś pojechać, daj mi chwilę. - Powiedział mijając ją i wychodząc z mieszkania. David zszedł na ulicę słonecznego Vinewood po czym wsiadł do samochodu i pojechał.

Po piętmastu minutach dotarł pod budynek na Rockford Hills. Zaparkował samochód na parkingu i ruszył w stronę beżowego budynku z placem zabaw i parkiem za. Podszedł do drzwi i spojrzał na napis ,,Dom Dziecka ,,Mały Książe" ". Wszedł do środka po czym usłyszał głuchą ciszę, podszedł do  recepcji.

- Dzień dobry. - Odparł do kobiety siedzącej za ladą.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Zapytała.

- Przyszedłem zobaczyć się z siostrzeńcem, Adam Glikenly. - Oznajmił. Kobieta wyszukała chłopaka w rejstrze.

- Zaprowadzę pana. - Odpowiedziała po chwili po czym od razu wyszła zza lady i zaprowadziła Davida do korytarza. - Adam ma pokój numer szesnaście. - Powiedziała. - Wiem o jego sytuacji i o tym że pan jest jego jedyną rodziną... - Dodała. David też o tym wiedział i czuł się zobowiązany do odwiedzania go.

- Tak... chciałbym go zabrać do siebie ale... nie mam chwilowo jak. - Odparł z żalem, David zamierzał walczyć o to by Adam zamieszkał z nim w jednym domu, chciał stworzyć rodzinę, przypomnieć Adamowi co to dom. Recepcjonistka otworzyła drzwi sali szesnastej i weszła do środka a za nią heterochromik. Dwunastolatek siedział na łóżku i czytał książkę. Chłopak zauważając swojego wujka położył książkę i podbiegł do niego i przytulił, David niespodziewając się odwzajemnił uścisk po chwili.

- Dam wam chwilę. - Oznajmiła kobieta po czym wyszła z pokoju. Adam po chwili usiadł z powrotem na łóżku a David obok niego, brunet spojrzał na książkę lężącą obok.

- Pies który jeździł koleją? - Przeczytał tytuł. - Nie jesteś już na to za duży? - Zapytał uśmiechając się.

- To fajna książka, już trzeci raz ją czytam. - Odpowiedział szatyn.

- To fajnie. - Rzekł starszy biorąc książkę i otwierając na pierwszej stronie. Zaczął ją czytać a Adam z zaciekawieniem słuchał, po kilku minutach położył się na nogach Davida. Starszy przeczytał 20 stron po czym spojrzał na chłopaka. - To co? Co robimy dalej? - Zapytał.

- Ymm... może poukładamy puzzle. - Zaproponował wstawając i biorąc z półki naprzeciwko łóżka pudełko puzzli. Położył je na stoliku i otworzył. David podszedł i usiadł na krzesełku. Zaczęli układać części obrazka. - Wujek? - Zapytał przedłużając słowo.

- Tak?

- Dlaczego masz różne oczy? - Zapytał patrząc w oczy Davida. Starszy podśmiał się po nosem.

- Taki się urodziłem. - Odpowiedział.

- A kiedy będziemy mogli razem mieć dom?

- Nie wiem... ale obiecuję że za niedługo cię stąd zabiorę. - Odpowiedział łącząc kolejne części puzzli.

- A możemy razem gdzieś wyjść?

- Niestety nie, ale gdy tylko zamieszkamy razem to pójdziemy na lody, na basen, na pizze, gdzie będziesz chciał. - Odpowiedział spoglądając na chłopaka.

- To fajnie. - Odpowiedział po czym zaczął układać puzzle.

David spędził dwie godziny z Adamem. Ich rozstanie tak samo jak przez kilknaście sni było trudne, Adam z tego co mówiła opiekunka płakał po wyjściu Davida, starszy wiedział że musi znaleźć mieszkanie, wyremontować je i urządzić dla Adama.

Wychodząc z Domu Dziecka zadzwonił do Rosie.

- Rosie, mam trochę nietypową prośbę... ja jadę teraz do baru i... mogłabyś znaleźć mi mieszkanie?

- No okej... jakieś specjalne wymogi?

- Co najmniej dwa pokoje, duża kuchnia i salon, łazienka byle jaka, najlepiej gdzieś blisko placów, parków, sklepów i w ogóle co dla dziecka najlepsze. -

- Okej... akurat mam koleżankę w nieruchomościach, popytam ją i może pomoże.

- Okej, dzięki, jesteś cudowna.

- Nie jestem cudowna, to mój mózg mi mówi co mam robić. - Odpowiedziała podśmiechiwując się. - Dobra biorę się do poszukiwań. - Dodała po czym się rozłączyła.

David nie zamierzał czekać ani chwili dłużej, musiał zapomnieć o rozstaniu i śmierci Katrine.

Musiał zapewnić dom swojemu siistrzeńcu.
Nie było miejsca na płacz.
Tylko na reakcje.

Zachęcam do zagłosowania ☆☆☆☆☆
Nie zmuszam oczywiście :)

Miłego dnia/nocy :*

~Your Choice / Carbo~David / FF~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz