David po kilkunastu minutach dojechał do Szpitala Pilbox Hill. Zaparkował samochód przy drodze naprzecziwko budynku. Wysiadł z samochodu i poszedł w stronę wejścia, gdy wszedł podeszła do niego blondwłosa kobieta z niebieskimi oczami około 30 lat.
- Pan Glikenly? - Zapytała.
- Tak, to pani dzwoniła? - Odpowiedział od razu przechodząc na temat Adama.
- Tak, z Adamem wszytsko w porządku, przed chwilą dostał kroplówkę i odpoczywa. - Oznajmiła ruszając korytarzem, brunet szedł za nią. - Próbuhemy ustalić jak to się stało.
- Lekarze coś mówią?
- Nic poza tym że było to mocne zatrucie pokarmowe. - Odparła podchodząc do drzwi. - Tutaj leży. - Otworzyła drzwi i weszła do środka a za nią David. Brunet spojrzał na chłopaka leżącego w łóżku z podpiętą kroplówką, podszedł do niego i pogłaskał po włosach. Młodszy spał.
David po chwili usiadł na krześle przy szafce obok łóżka. Po kilkunastu minutach siedzenia postanowił że wstanie i pójdzie do automatu z kawą, przewidywał że zostanie tu na dłużej, nie opuści Adama.
- Kurwa jebany cent. - Zażalił wyjmując 50 centów i wkładając do maszyny. Wziął kubek i nalał kawy. Po chwili jego telefon zadzwonił, spodziewał się że Rosie będzie zainteresowana. - Halo? - Odebrał.
- No hej, i jak? Co z Adamem?
- Wszystko w porządku, tylko zatrucie pokarmowe.
- Dobrze że tylko to... słuchaj, jeśli czegoś będziecie tam potrzebowali to daj znać.
- Okej, dzięki.
- Nie ma sprawy, no, to na razie.
- Cześć. - Rozłączył się i schował telefon do kieszeni, usiadł na ławce w korytarzu przy drzwiach sali Adama i czekał na lekarza by zapytać o inne rzeczy.
Adam przez następne trzy godziny spał, lekarze mówili że to normalne, jego organizm musiał się zregenerować. Podawali mu kroplówki, zrezygnowali tego dnia z jedzenia by nie pobudzić wymiotów. David przez resztę dnia siedział w szpitalu przy Adamie by nie czuł się sam. Lecz zapomniał o jednej rzeczy...
Następnego dnia popołudniu David przyjechał na Rookford Hills by obejrzeć dom który zamierzał kupić. Stanął na podjeździe i wysiadł z samochodu rozglądając się po okolicy. Przy bramie czekał na niego właściciel który miał mu pokazać cały dom.
- Dzień dobry. - Odparł mężczyzna stojący przy bramie. Był to wysoki blondyn, wyglądał na koszykarza.
- Dzień dobry. - Odpowiedział David, uścisneli sobie dłonie i weszli na posesje. David od razu spojrzał na szary cegielniany dom z czarnymi akcentami, był w stylu nowoczesnym z dużymi oknami, prostymi zakończeniami i ciemnobrązowymi dekoracjami. Weszli do środka domu. Glikenly zauważył dość sporą szafę wmontowaną w ścianę.
- Tutaj jest przedpokój. - Oznajmił, szafa jest duża wmontowana w ścianę. - Poinformował właściciel.
- Szafa idzie na plus. - Westchnął na co właściciel się uśmiechnął. Poszli dalej, po prawej stronie była toaleta, biała z czarnymi dodatkami i marmurem. Dalej ogromny salon z kuchnią, wyspą kuchenną i stołem, przy ścianie wiodącej od toalety były schody na piętro gdzie od razu poszli. Wyszli na korytarz z czteroma drzwiami. Weszli do pierwszego pokoji - sypialni, była duża, z widokiem na centrum miasta, miała również garderobe i małą łazienke ż prysznicem. Potem do drugiego, był to średnich rozmiarów pokój, idealny dla pokoju dziecka, potem następny, biuro, i ostatni była to łazienka z prysznico-wanną. Davidowi spodobał się dom po czym uśmiechnął się mocno że trafiła mu się taka okazja. - No okej... wygląda na ekstra.
- Bo taki jest. - Odparł mężczyzna.
- Jeśli chodzi o cenę to jest ona niezmienna? - Zapytał wychodząc z domu.
- Tak, w razie jakiś pytań to proszę dzwonić, jestem dostępny 24 godziny.
- Okej, dziękuje, do widzenia.
- Do widzenia.
Fajny dom, właściciel fajny, blondyn, wysportowany... dobra, zajmij się sobą David. Uderzył sam siebie kciukiem w dłoń po czym wsiadł do samochodu i ruszył w stronę centrum by dotrzeć do mieszkania Rosie.
Przez całą drogę rozmyślał nad tym co zrobi gdy się tam przeprowadzi, że zamieszka tam Adam, stworzą rodzinę...
Glikenly właśnie wtedy przypomniał sobie l tym co miał zrobić wczorajszego wieczoru. Wyjął pośpiesznie telefon i zadzwonił do Carbonary zły na siebie. Po chwili usłyszał głos młodszego w słuchawce.
- Hej Carbo, sory że niezadzwoniłem ale miałem lekki problem i zapomniałem. - Odparł miejąc nadzieję że Nicollo się nie obraził.
- Spoko... w sumie, zdążyłem się do tego przyzwyczaić. - Odparł.
- Słuchaj... mogę do ciebie przyjechać? Pogadlibyśmy w cztery oczy.
- Teraz?
- Tak
- Właśnie że ja jestem w pracy... go przyjdziesz tu?
- Szef będzie zły?
- Nie... raczej nie.
- To przyjadę.
- No okej, będę czekał.
- Dobra, to do zobaczenia.
Nicollo rozłączył się po czym David skierował swój kurs na warsztat gdzie pracował Nicollo. Mimo wszystko chciał z nim porozmawiać, głównie o decyzji czy z nim zamieszka, David pragnął by wszystko wróciło do normalności, by razem z Carbo stworzyli rodzinę, kochającą się rodzinę.
Dzisiaj trochę krótszy rozdział ale jestem zmęczony ._. Postaram się by następny rozdział był za to dłuższy, nie wiem jak to zrobie ale spróbuje.
Autor :*
CZYTASZ
~Your Choice / Carbo~David / FF~
FanfictionDwójka nieznajomych sobie mężczyzn spotykają się przez co zaczyna między nimi iskrzyć. Lecz czy aby napewno ta miłość ma prawo istnieć? Czy sprawy prywatne nie pokrzyżują ich planów? ~~~~~ Miłego czytania :]