Chapter 12

166 12 0
                                    

Kiedy powrócili na ziemie 1 nie spodziewali się zobaczyć tego co zobaczyli. Niszczyciele atakowali ich ziemię a ich przyjaciele co tutaj zostali próbowali z nimi walczyć ale nie było to proste.

-Dobrze, że wróciliście Hoss. – Rene podszedł do nich, ściągając maskę.-Od dwóch godzin z nimi walczymy i czarno to widzę.

-Powiedzcie, że wiecie jak ich pokonać? – Dopytała Dinah również, stając koło nich.-Oni są naprawdę silni.

-Dlatego my tu jesteśmy. – Diana zrobiła krok do przodu.-Pokażmy im do kogo należy ta ziemia. – Odwróciła się do Ligi i zwróciła do blondynki.-Kara.

-Bierzmy się do roboty. Oliver, Barry.. – Wskazała na nich palcem.-Wprowadźcie resztę w nasz plan. Każdy musi wiedzieć co się może zdarzyć. Chcę żeby wszyscy byli gotowi na to co się może wydarzyć.

-Od kiedy to blondi tu rządzi? – Rene popatrzył na zieloną strzałę.-Nie żeby coś ale myślałem, że ty tu rządzisz Hoss.

-Kara już z nimi walczyła i ma doświadczenie. Do tego przyprowadziła nam wsparcie, które również walczyło z niszczycielami, więc to ona przejmuje dowodzenie.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego lekko a potem przeniosła wzrok na resztę, która zgodnie kiwnęła głową.

-Niszczyciele są trzy razy gorsi od Dominatorów. Sieją zniszczenie i chcą zniszczyć każdą możliwą ziemie, musimy być gotowi na wszystko. Nie wiadomo jaka broń znajduje się na ich statku i nie wiemy z czym będziemy mieć do czynienia.

-Czyli nie wiemy praktycznie nic, dobrze rozumiem? – Kara popatrzyła na Iris, która przytuliła się do Barry'ego.-Czy mamy w ogóle jakieś szanse by ich pokonać?

-Konkretnie to dwie szanse. – Odparła a Diana stanęła od razu koło niej.-Ja i Diana jesteśmy z was wszystkich najsilniejsze i jeśli kamień, który posiada Victor nic nie da to my dwie mamy zamiar dostać się na ich statek i pokonać ich od wewnątrz.

-Kamień wystarczy. – Oznajmił Cyborg wysyłając delikatny uśmiech do Kary.-Po ostatniej walce, trochę go dopracowałem i jeśli będzie miał dobre połączenie z satelitą, to wygramy w parę minut.

-Pomożemy ci. – Zaproponowała Felicity a Cisco jej przytaknął.-Jeśli chodzi o łączenie z satelitą to od naszej dwójki nie ma nikogo lepszego.

-Zajmijcie się tym. – Powiedziała Kara, kiwając do nich głową.-A my spróbujemy ich zatrzymać tak długo jak się będzie dało.

-Wystarczy dziesięć minut. – Oznajmił Victor, wyciągając kamień z kieszeni bluzy.-Nie dajcie się zabić.

-Niczego nie obiecuje. – Odparł Arthur z szerokim uśmiechem.-Ale obiecuje, że jak przeżyjemy to nie zapomnę o tym, że nietoperz jest mi winny nowy trójząb.

-Nigdy nie odpuścisz co? – Spytał Wayne, przewracając oczami.

-Nigdy.

-Uważajcie na siebie wszyscy. – Powiedziała po chwili Kara, patrząc na każdego po kolei.-Nie chcę nikogo z was stracić, więc trzymajcie się w dwu czy trzy osobowych grupach, zgoda?

-Jak słońce Hoss. – Rene się uśmiechnął, ubierając maskę.-Skopmy tyłek tym kosmitą.

Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i każdy podzielił się na grupy nim ruszyli. Kara popatrzyła na Dianę i Bruce i lekko się do nich uśmiechnęła. Ruszyli do przodu ale jakaś ręka na nadgarstku ją zatrzymała.

-Uważaj na siebie. – Odwróciła się i zobaczyła Sarę.-Nie chcę chować mojej co świeżo poślubionej żony.

-To samo się tyczy ciebie kanarku. – Złączyła ich usta na kilka długich sekund.-Po wszystkim czeka nas wesele i rozmowa z moją siostrą. Na pewno tego nie przegapię.

Lance się zaśmiała nim jeszcze raz przycisnęła usta do ust swojej żony. Obydwie się o siebie martwiły ale również wiedziały, że muszą to zrobić. Były bohaterkami i taka była ich praca.


Girl From Heaven ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz