20. ❞ Zaklęcia magiczne ❞

147 10 7
                                    

Lokar stał przy wieży, narzekając na to, że nie wziął żadnej bluzy. Tego dnia było wyjątkowo zimno, ale nie było już czasu się wracać. Griz wyłonił się z wnętrza budowli ze swoją skórzaną torbą, którą przewiesił sobie przez ramie i jakąś grubą księgą w dłoniach. Posłał Lokarowi sarkastyczny uśmiech, kiedy zobaczył, na jak zmęczonego chłopak wygląda.

- Ty specjalnie wybrałeś tak wczesną godzinę, co? – mruknął Kuba, zupełnie niezdziwiony swoim odkryciem. Griz wzruszył tylko ramionami – Ah, oczywiście, że tak.

- Mniejsza z tym, musimy przenieść się w jakieś miejsce, gdzie będziemy mogli zacząć – oznajmił mag idąc przed siebie – Już nawet wiem gdzie nas przenieść.

- Przenieść? – spytał lekko zdezorientowany. Griz odwrócił się i spojrzał na niego jak na idiotę. Przecież nie raz już się przenosili! – To znaczy, myślałem, że to będzie gdzieś blisko. A skoro się przenosimy, to widocznie jest to gdzieś daleko.

- Och, nawet nie wiesz jak bardzo daleko – wyszczerzył się. Przywołał bruneta do siebie ruchem dłoni, a gdy ten podszedł, położył mu rękę na ramieniu i wyszeptał zaklęcie.

Wszystko zawirowało, a Lokar poczuł nieodpartą potrzebę zwymiotowania. Nie rozumiał, dlaczego wciąż nie umiał przyzwyczaić się do tego uczucia, ale widocznie potrzebował więcej czasu. Zamknął oczy, a gdy znów je otworzył, znajdował się w zupełnie innym miejscu. Była to polana, na której stał jakiś domek. Jeśli Kuba miałby być szczery, to powiedziałby, że to najbrzydszy domek jaki w życiu widział. Obok budynku był ogródek, a przynajmniej kiedyś nim był, ponieważ wszystkie kwiaty w nim były uschnięte i zniszczone. Okolica porośnięta była drzewami – niektóre rosły pojedynczo, a inne w niedużych grupach. Brązowooki rozejrzał się dookoła, a potem utkwił swój wzrok na postaci starszego mężczyzny.

- To tutaj? – spytał, a mag skinął głową – Wow... Co to za miejsce?

- To jest domek mojej babci – oświadczył zadowolony Griz – Znaczy, był to domek mojej babci, kiedy jeszcze żyła. No, a ja zajmuję się tym miejscem.

- Oj, widać jak się zajmujesz – Lokar wykręcił oczami i wskazał głową na ogródek.

- Nie pyskuj – rzucił na szybko, grożąc mu palcem – Dawno mnie tu nie było. Mniejsza z tym, wejdźmy do środka. Zostawmy tam swoje rzeczy i zaraz zaczniemy.

Kuba nic już nie odpowiedział tylko ruszył w stronę budynku. Poczekał, aż Griz otworzy drzwi i wszedł do środka. Wewnątrz domek babci był jeszcze większą ruderą niż na zewnątrz. Podłoga była zakurzona, a gdy drzwi się otworzyły, większość tego kurzu uniosła się w powietrze i zawirowała, wywołując u Lokara nieprzyjemne drapanie w nosie. Brunet szepnął coś do siebie o zadbaniu tego miejsca i odłożył torbę na materac leżący na ziemi.

- Ja przysięgam, niedługo tu sprzątnę – obiecał Griz, odkładając swój bagaż obok torby Kuby. Księga dalej spoczywała w jego rękach, więc widocznie miała im się do czegoś przydać – Dobra, chodź ze mną. Zaczniemy od czegoś prostego.

Wyszli przed dom, Griz pokierował się jeszcze dalej. Zatrzymał się dopiero przy pniu ściętego drzewa. Lokar stanął obok niego i kątem oka dostrzegł, że czarnoksiężnik grzebie za czymś w kieszeni szaty. W końcu wyciągnął z niej metalową kulkę rozmiarów śliwki. Położył ją na pniu i zwrócił się do swojego towarzysza.

- Okej, siądź naprzeciwko tego pnia – rzekł, wskazując ręką na trawę tuż obok pniaka. Lokar usiadł po turecku w wyznaczonym miejscu – Twoim zadaniem będzie podnieść tę kulkę siłą umysłu.

- Że co? – spytał Lokar – Kiedy ja nie mam pojęcia jak to zrobić.

- Spokojnie, wytłumaczę ci – mruknął opierając ręce na biodrach – Zaraz na oczach zawiążę ci chustę. Będziesz musiał skupić się jedynie na myśleniu o tej kulce. Nie ma nic innego, tylko kulka. To może zająć ci mnóstwo czasu, ale z pewnością będziesz wiedział kiedy się podniesie. Pierwsza próba jest z chustą, żeby nic cię nie rozpraszało. Zrozumiano?

Lokar pokiwał głową.

- Super, to zawiązuję ci oczy – powiedział fioletowooki i wyjął z kieszeni czarną chustkę. Zawiązał nią oczy młodszego i odsunął się kilka kroków – Widzisz coś?

- Nie, nic.

- Świetnie – Griz klasnął w dłonie – To próbuj.

[🏹]

Lokar nie wiedział ile czasu już tam siedzi. Po jego umyśle krążył jedynie obraz metalowej kulki, która leżała przed nim. Griz mówił, że będzie wiedział gdy przedmiot się uniesie. Ale nie wiedział. W sumie to nawet nie wiedział czy czarnoksiężnik dalej jest w tym miejscu, bo nie odzywał się od momentu, w którym Lokarowi zostały zawiązane oczy. Odchylił chustę i zobaczył, że kulka lewituje trochę nad pieńkiem. Rozejrzał się szybko i dostrzegł Griza krzątającego się przy domku babci.

- Griz! Chodź szybko!

Mag ruszył w jego stronę, a Kuba odwrócił głowę w stronę kulki. Ta jednak z hukiem opadła na pieniek, ku zdziwieniu Lokara.

- Co jest?

- Ona się unosiła – powiedział – Ale jak cię zawołałem to znów tu upadła.

- To dobry znak – zamyślił się, a brązowooki spojrzał na niego – Znaczy, nie to, że upadła, ale nad tym popracujemy. Uniosła się przy pierwszej próbie, a to bardzo dobrze. Spotykałem wielu początkujących magów, ale żadnemu z nich nie udało się za pierwszym razem.

- Och wow... – westchnął – A ile tu siedziałem?

- Uhm... – fioletowe oczy skierowały się ku niebu – Jakoś dwie godziny?

- To długo.

- No, długo, ale dało rezultat – Griz wzruszył ramionami – Ja przynajmniej miałem czas posprzątać.

- Czyli przez cały ten czas zajmowałeś się swoimi sprawami, zamiast pilnować, żeby nic mi się nie stało?

- Dokładnie! – uśmiechnął się.

- Wal się.


//No i mamy pierwszą lekcję magii! Macie jakieś teorie odnośnie tej książki? 🤫

Fight for everything ❦ Lokarowice fanfiction ❦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz