-6-

137 12 2
                                    

Muminek wstał dopiero na obiad. Snufkin mu się nie dziwił, w końcu rozmawiali przez całą noc. 
-Długo spałeś synku.- Powiedziała Mamusia Muminka kładąc wazę z zupą na środku stoły.
-Pewnie długo rozmawiał z Włóczykijem.-Zaśmiała się Mała Mi. Obaj chłopcy mocno się zarumienili, spuścili wzrok na swoje miski z jedzeniem. Reszta siedzących przy stole zaczęła chichotać.- Gdybyś nie był niewidzialny to byłbyś czerwony jak buraczek.- Roztrzepała włosy swojego brata.
-Przestań- odsunęła jej rękę. Włóczykij zaczął nerwowo drapać wierzch dłoni pod stołem, czuł się niekomfortowo będąc w centrum uwagi.
-Dobra uspokujcie się. Teraz jedzcie.- Powiedział Tatuś Muminka. Wszyscy zaczęli pochłaniać posiłek. Snufkin podrapaną i trzęsącą się ręką wziął łyżkę i zaczął jeść. 

Wstał z krzesła i zebrał talerze tych, których już nie jedli. Niewidzialny wziął je i zaniósł do kuchni. Poszedł do pokoju Muminka, zwinął się w kłębek, znowu zaczął drapać swoją rękę. Do pomieszczenia wrócił jego właściciel.
-Włóczykiju?- Usiadł na łóżku. Ujął jego dłonie.- Leci Ci krew.- Obejrzał jego rękę.- On ją wyrwał i przycisnął do siebie.
-Nic się nie dzieje.- Powiedział lekko roztrzęsiony. Młodszy westchnął głęboko. Położył się obok niego, obrócił go w jego stronę i delikatnie objął. Brunet wtulił się w miękkie futro na jego torsie. Muminek pocałował go w czubek głowy.- Wiesz, że oni tak po prostu żartują.
-Wiem, nie wiem dlaczego tak zareagowałem.- Przerwał na chwilę.- Przepraszam.- Już nic do siebie nie mówili, ta cisza wyrażała więcej niż milion słów. Niebieskooki wsłuchiwał się w nierówny oddech starszego.

Muminek czytał na głos książkę, Włóczykij dokańczał koc, właściwie to tylko nanosił poprawki. Kiedy skończył opatulił się nim i położył się na nogach młodszego. Trol na chwilę przestał czytać ale chwilę potem kontynuował. Zdjął jedną rękę z kartek i wplątał ją we włosy starszego. Brunet tylko mruknął coś pod nosem i przymknął oczy. To był bardzo przyjemny dzień. Na dworze padało, w pokoju było ciepło. 

Snukin ziewnął przeciągle, zrobił się śpiący. 
-Dni szybko mijały, a do Tomka uśmiechała się już nowa, tajemnicza przygoda.- Zakończył książkę. Spojrzał na swoje nogi na.- Śpisz słonko?- Uśmiechnął się. Włóczykij tylko coś wymamrotał, nie zwrócił uwagi na to jak został nazwany. Był już wieczór, do pokoju weszła Mamusia Muminka.
-Kolacja już jest.- Spojrzała na nich. Na Muminka, który patrzył na nią szeroko otwartymi oczami i na zwiniętego w kłębek Włóczykija. Uśmiechnęła się.
-Zaraz przyjdziemy.- Powiedział zarumieniony. Kobieta wyszła z pokoju. Młodszy lekko potrząsnął śpiącym.- Jest kolacja.
-Już, już.- Podniósł się i ziewnął przeciągle.- Spać mi się chce.- Wstał i mozolnym krokiem skierował się na dół, Muminek się zaśmiał, i poszedł za nim. Usiedli przy stole. Snufkin wziął kromkę i posmarował masłem. Zaczął jeść. Kiedy skończył posiłek odniósł swój talerz do kuchni i go umył. Do pokoju wróciła Mamusia Muminka z talerzami w rękach.- Proszę mi tu postawić to pozmywam.
-Nie trzeba.- On wziął z jej łapek naczynia i zczął zmywać.- Dziękuję.
-Drobiazg.- Na jego twarzy pojawiły się obrysy, które jednak po chwili znowu zniknął. 

Położył się na łóżku i od razu zasnął. Muminek podszedł do starszego i pocałował w policzek. Po czym położył się obok niego i przytulił. 

Włóczykij otworzył oczy. Było zimno i pochmurnie. Delikatnie wysunął się z objęć młodszego. Poszedł do kuchni.
-Dzień dobry.- Podwiedział do Mamusi.
-Wcześnie wstałeś. Jak zgaduję chcesz zapytać gdzie jest twoje ubranie i plecak.- Uśmiechnęła się do niego.
-Zgadza się.- Lekko kiwnął głową. Kobieta poszła do pokoju na piętrze, gestem pokazała by poszedł za nią. 
-Proszę- podała mu wyprany i wyprasowany strój, i jego duży bagaż.
-Dziękuję.- Mamusia wyszła z pomieszczenia by ten mógł się przebrać. Zmienił ubranie, i wziął plecak, brakowało mu kapielusza. Wrócił do kuchni.- W czymś pani jeszcze pomóc?
-Gdybyś mógł nakryć do stołu.- Wskazała ręką na talerze.
-Dobrze- wziął je do dłoni i rozstawił na stole.
-Co Ci się stało w dłonie?- Zdziwiła się lekko. Spojrzał na nie, były rozdrapane i zrobiły się na nich strupy.
-Nic takiego.- Skończył swoje zadanie.- To ja już chyba będę iść.
-Nie zostaniesz na śniadaniu? Albo chociaż na kawie?- Uniosła jedną brew.
-Kawę chętnie bym wypił, ale mam trochę obowiązków.- Podrapał się w tył głowy. Mamusia Muminka podała mu kubek pełen napoju Bogów.
-Zostań jeszcze chwilę.- Uśmiechnęła się i sama nalała sobie do filiżanki ferbaty. Usiedli na werandzie, rozmaiwali do czasu gdy dopili zawartości naczyń do końca.- To ja już nie będę Ciebie zatrzymywać.- Powiedziała gdy Snufkin zakładał plecak.
-Jeszcze raz bardzo wam dziękuję. I przepraszam za problemy.- Kobieta już nie zdążyła odpowiedzieć, że nic się nie stało. Wyszedł z domu. Poczuł zimny powiew wiatru na twarzy, skierował się nad rzekę. Zaczął rozstawiać namiot. Wszedł na drzewo by zawiązać jeden sznur, mocno go napiął. Zapomnieł o skręconym kolanie, stanął na tę nogę. Przewrócił się i syknął z bólu. Usiadł na ziemki. Zaczął masować bolące miejsce. Głośno wypuścił powietrze. Zagryzł dolną wargę, oparł się o drzewo. Przymknął oczy i spuścił głowę.

Po paru minutach wstał i zrobił kilka kulawych kroków. Wciąż go bolało kolano, pokuśtykał do plecaka i wyjął z niego czajnik i napełnił go wodą. Rozpalił ognisko i ustawił nad nim imbryk. Do miedzianego kubka nasypał kawy rozpuszczalnej i zalał przezroczystą cieczą. Kiedy kolano przestało aż tak boleć, położył się na trawie i chciał odruchowo przykryć oczy kapeluszem. Zapomniał, że go nie ma. Postanowił go poszukać, jeśli go nie znajdzie to będzie musiał sobie kupić nowy. Wstał i nie wiedział gdzie pójść. Próbował sobie przypomnieć w, którą strone odleciał. W stronę lasu. Będzie dużo szukania. 
-Nie chce mi się.- Lekko się zgarbił. Z drugiej strony mam go odkąd pamiętam, to mój znak rozpoznawczy po części. Poszedł w stronę lasu, rozglądał się w mając nadzieję, że zaraz go znajdzie.

-Włóczykij już poszedł?- Zapytał Muminek.
-Tak, kilka godzin temu wyszedł.- Wycierała blat. Niebieskooki pokiwał ze zrozumieniem głową. Wyszedł z domu i puścił się biegiem nad rzekę.
-Włóczykiju!- Krzyknął. Nikt się nie odezwał. Wszedł do już rozstawionego namiotu.- Nie ma go.- Powiedział do siebie.

Szedł już od paru godzin. Jego nadzieje się nie spełniły.
-Tego szukasz?- Usłyszał z góry.
-Bobek.- Mruknął lekko zirytowany. Nagle zauważył, że ta irytująca postać ma na sobie jego kapelusz.- Oddaj mi to.
-Wspinaj się tutaj i sobie go weź.- Odpowiedział złośliwie. Snufkin, który był już cały obolały zmusił się by wspiąć się na drzewo na, którym był kudłaty stworek. Kilka razy prawie spadł. W końcu znalazł się obok niego.- A teraz mnie goń.- Energicznie zszedł z drzewa, Włóczykij westchnął głębko i też zszedł. Kiedy stał już na ziemi, Bobek zaczął uciekać. Brunet szedł za nim, starał się mieć kudłatego na oku. Nie chciało mu się biec.

Siedzieli na trawie przed domem, nudziło im się.
-Nie ma co robić.- Powiedziała Migotka. W pewnym momencie zauważyli niską postać wybiegającą z lasu.
-A ten to kto?- Miała Mi podniosła się lekko.
-Bobek- stwierdziła rudowłosa. Z gęstwiny wyszła druga postać.- I Włóczykij. Bobek ma chyba jego kapelusz.- Wzruszyła ramionami. Muminek wstał i pobiegł do nich. Zabrał czapkę futrzatemu.
-Dziękuję Muminku.- Snufkin wziął swoją własność do rąk. Okazało się, że był lekko podarty.
-Nie umiecie się bawić.- Bobek machnął ręką i poszedł w swoją stronę. Włóczykij spojrzał na swojego przyjaciela, trol mógł przez chwilę zobaczyć obrysy jego twarzy. Brunet lekko się schylił i pocałował młodszego w czoło, potem szybko oddalił się do namiotu by zszyć kapelusz. Muminek stał parę minut w osłupieniu. Po chwili skoczył i krzyknął z radości. Jego przyjaciele patrzyli na tą sytuację z wielkim uśmiechem.

Czy kiedyś Cię jeszcze zobaczę? SnufminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz