-7-

154 10 17
                                    

Snufkin kończył naprawiać czapkę, wyglądałą na zmordowaną. Położył się w namiocie. Po tym jak Bobek kazał mu chodzić po całym lesie i wchodzić na drzewa, kolano, i nadgarstek znowu zaczęły go piekielnie boleć. Po raz kolejny tego dnia nabrał ochoty na czarną kawę, wyczołgał się ze swojego schronienia. Nalał do czajnika wody z rzeki i postawił nad ogniskiem. Napchał fajkę tytoniem i zaczął ją plaić. Puszczał dymki czekając aż się zagotuje. Jedyne o czym teraz marzył to o chwili samotności, chciał z kubkiem kawy i fajką zaszyć się w namiocie. 
-Włóczykiju- lekko się wzdrygnął gdy usłyszał miły głos za sobą. Westchnął głęboko mając nadzieję, że zaraz jego marzenie się spełni.
-Tak Mamusiu?- Odwrócił się i na nią spojrzał.
-Widzę, że odzyskałeś kapelusz. Ale ja nie o tym. Chcesz może z nami zjeść obiad?- Snufkin wiedział, że ona nie po to przyszła.
-Nie, dziękuję za propozycję.- Skinął głową.
-Dobrze. W sobotę robimy taką małą imprezę z moimi i Tatusia znajomymi z naszej młodości.- Już wiedział o co jej chodzi.- Przyjdziesz?
-Będzie dużo ludzi?
-Czwórka naszych znajomych, Paszczak, Mi, Migotka, Ryjek i jeszcze parę osób.- Wyliczała.- Więc sam zdecyduj czy to dużo.- Mamusia wiedziała, że Włóczykij nie lubił tłumów.
-No to może przyjdę.- Zalał kubek z kawą.
-Zapraszamy.- Wróciła do domu. Włóczykij musiał się psychicznie przygotować. Wszedł do namiotu i usiadł po turecku. 

Kiedy skończył napój bogów, wypłukał naczynie w rzece. Kiedyś odbył długą dyskusję z Wujem Trujem i Mimblą czy to potok czy strumień. Uzgodnili, że to strumień ale Muminki nazwały to rzeką więc pozostali przy "rzece". Położył się na trawie blisko ogniska. Był już wieczór, zimno i pochmurnie. Podłożył rękę pod głowę, poprawił kapelusz na swoją twarz. Zasnął. 

Muminek pobiegł do Włóczykija. Chciał wiedzieć czy będzie miał z kim rozmawiać na przyjęciu. Zauważył leżącą postać przy przygasającym już ognisku. Usiadł przy nim, zdjął kapelusz z jego twarzy, było to bez sensu bo i tak był niewidzialny. Lekko niem potrząsnął.
-Włóczykiju- powiedział. Chciał z kimś porozmawiać, zdobył się na odwagę. Sunfkin wydał swoje charakterystyczne i nieokreślone mruknięcie, znaczyło ono, że usłyszał.- Chciałem porozmawiać.- Chłopak znowu mruknął, ale oznaczało ono coś innego, Muminek je rozpoznawał. To znaczyło, że słucha go uważnie ale nie chce nic powiedzieć. Lekko się podniósł, kapelusz spadł mu na brzuch, wziął go do ręki i założył sobie na głowie.- Będziesz na przyjęciu?
-A ty będziesz?
-Tak będę.- Ujął dłoń starszego.
-No to ja też.- Ziewnął przeciągle.
-I posłuchaj mnie jeszcze chwilę.- Mocno się stresował.- Długo się zbierałem by Ci to powiedzieć.- Głośno wypuścił powietrze. Snufkin zaczął przygotowywać herbaty.- Od bardzo dawna kiedy na Ciebie patrzę czuję coś innego niż wcześniej. Kiedy przypominam sobie twoje głębokie, piękne oczy mam dziwne uczucie w brzuchu.- W typowy dla siebie sposób zaczął zakrywać to co chciał naprawdę powiedzieć pod osłoną komplementów. Włóczykij uważał, że to urocze gdy się denerwował.- Dobra.- Przerwał po kilku minutach owijania w bawełnę.- Powiem wprost. Zakochałem się w tobie.- Spuścił wzrok. Włóczykij zalał dwa kubki z herbatą. Był w szoku tym co przed chwilą mu młodszy powiedział. Był najszęśliwszym człowiekiem w e wszechświecie. Położył dwa kubki na trawie, usiadł obok zarumienionego trola. Delikatnie ujął jego policzek. Przybliżył swoją twarz do jego. Delikatnie go pocałował, Muminek odwzajemnił czułość. Po chwili młodszy przejął inicjatywę, Snufkin leżał pod nim. Zaczęło im brakować powietrza, odsunęli się od siebie. Muminek był czerwony jak burak, Włóczykijowi, któremu było widać obrysy było widać delikatny rumieniec. Siedzieli w ciszy analizując sytuację.
-Muminku?- Odezwał się pierwszy raz od kiedy się obudził. Twarz znowu miał całkowinie niewidoczną.- Kocham Cię.- Powiedział wreszcie. Niebieskooki był w siódmym niebie. Objął bruneta ramieniem. Znowu go pocałował. Upadli na ziemię. 

Rozchmurzyło się. Było widać piękne gwiazdy.
-Myślisz, że gwiazdy to ludzie, którzy umarli?- Zapytał Muminek.
-Możliwe. Widzisz tamten zbiór?- Wskazał palcem w niebo. Młodszy kiwnął głową.
-Jak się nazywa?- Zainteresował się tym tematem.
-To jest Wileka Niedźwiedzica. To jest mój ulubiony gwiazdozbiór. Zgodnie z opowieściami miała być kochanką Zeusa. Urodziła mu syna, miał na imie Arkas. Została zamieniona przez Herę, która była zazdrosna, w niedźwiedzia. Ten syn wyrósł na umięśnionego i przystojnego młodzieńca, uwielbiał polować. Królowa Olimpu zaprowadziła go w miejscę gdzie grasowała Wielka Niedźwiedzica. Nieświadomy już miał zabić swoją matkę gdy nagle interweniował Zeus. Umieścił matkę z synem w niebie.- Kiedyś w podróży spotkał pewną uczoną, która zaczęła przekazywać mu swoją całą wiedzę jaką posiadała.
-Interesujące- usłyszeli za nimi. Podskoczyli gwałtownie. Zobaczyli w ciemnościał Ryjka, Migotkę i Małą Mi.- Możesz nam jeszcze coś opowiedziać?- Zapytała Migotka.
Muminek wskazał na kolejny  gwiazdozbiór.
-A ten to jaki?- Znowu się położyli, Snufkin wtulił się w swojego chłopaka. Niebieskooki wplątał dłoń w jego włosy.
-Który? Ten?- Pokazał inny.
-Tak.
-To jest Gwiazdozbiór Smoka.- Zaczął.
-Już go lubię.- Przerwała mu Mała Mi. Inni natychmiast ją uciszyli.- Dobra, dobra kontynuuj.
-Nazwa jest związana z mitem o dwunastu pracach Herkulesa. Jednym z zadań herosa było wykradnięcie złotych jabłek z ogrodu Hesperyd. Miały być podarunkiem Gai dla Hery z okazji zaślubin z Zeusem. Prezentu strzegł Ladon, był to smok ze stoma głowami. Herkules powalił stwora strzałą wypuszczoną z łuku i nakłonił Atlasa, czyli tytana, który trzymał sklepienie niebieskie, aby ten udał się po łup. Gdy Hera dowiedziała się o losie, jaki spotkał smoka, z żalu po jego stracie umieściła go na nieboskłonie.- Zakończył opowieść. Przeciągle ziewnął, oczy mu się zamykały. Inni chcieli się dowiedzieć o jeszcze inne gwiazdozbiory ale Muminek uciszył ich gestem ręki. Włóczykij skulił się w kłębek, wtulił się w niebieskookiego. Zasnął.

Trol zaniósł starszego do namiotu, otulił go kocem. Cmoknął go w czoło i wrócił do domu ze swoimi przyjaciółmi. Poszedł do swojego pokoju i padł na łóżko.

Snufkin wstał, był pewny, że zasnął na dworze. Wyszedł z namiotu, czuł się słaby i zmęczony, chwiał się na nogach. Padł na trawę jak kłoda. Nic nie zjadł odkąd wyszedł z domu muminków. Wziął wędkę i zaczął łowić ryby. Złowił dwie. Nabił je na kijki i postawił nad ogniskiem. Kiedy się upiekły zagotował wody na kawę. Zaczął jeść swój posiłek. Usidał opierając się o drzewo, popijając kawę zaczął grać na swojej harmonijce. Przypomniał sobie wydarzenia wczorajszej nocy. Niekontrolowanie się uśmiechnął. Za tydzień miało się odbyć przyjęcie. Stresował się tym. Jacy to mieli być przyjaciele? Może Ci z opowiadań Tatusia? To możliwe. Przypomniał mu się Jok. Nie wiedział co powinien o nim myśleć. Tatuś Muminka coś mu sugerował, ale przez to, że Snufkin przysypiał gdy o nim opowiadał nie miał pojęcia co.

Nagle uświadomił sobie, że coś go opuściło. Czuł to, ale nie pamiętał co. Po chwili doznał olśnienia. Po zjedzeniu śniadania, było dobrze.
Nie czuł zmęczenia, które od dawna go nie opuszczało.
Bólu, który pojawiał się i znikał na chwilę. A potem znowu go nie opuszczał, otulał Włóczykija mocniej niż wcześniej i paraliżował.
Zimna, w końcu mógł w spokoju napić się gorącej kawy w cieple ogniska.
Niepokoju, nie martwił się już, że się zgubi i nie odnajdzie. 
Złości na samego siebie.
Kiedy zgubił się w lesie, te uczucia odnalazły go. Nie opuszczały go nawet na krok. Otulały go. Niczym dobzi martwiący się o niego przyjaciela.

Teraz go zdradzili i opuścili. Nie była to bolesna strata.


Czy kiedyś Cię jeszcze zobaczę? SnufminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz