-14- (koniec)

110 10 7
                                    

Miesiące szybko zleciały. Szczęśliwy związek, różne przygody i piękne gwiazdy ten czas jeszcze bardziej przyspieszały, chociaż i tak od początku było go mało.

Leżeli na czerwonych liściach, Włóczykij grał na harmonijce oparty o kamień a reszta była cicho. Wiedzieli, że już niedługo będą musieli zapaść w sen zimowy, Snufkin odejdzie do ciepłych krajów jednak od kilku dni zastanawiał się nad pewną opcją. 

Muminek po jakimś czasie położył się na kolanach bruneta, ten delikatnie się uśmiechnął, jedną dłoń wplątał w futerko między uszami niebieskookiego. Odłożył harmonijkę do kieszeni, zaschło mu w gardle od kilku godzinnego grania. Zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Poczuł jak jego chłopak wstaje z jego nóg i przytula go do siebie. Brązowooki wtulił się w trolla. 
-Romantycznie- prychnęła sarkastycznie mała Mi. Migotka zaśmiała się i objęła swoją ukochaną.- Migotko? Kocham Cię.- powiedziała szeptem i uśmiechnęła się dlikatnie. Wyższa wyszczerzyła się szeroko i cmoknęła Mi w czoło.
-Uroczo.- zaśmiał się Włóczykij patrząc na to spod kapelusza. Muminek położył swój ryjek na brązową czuprynę.

Słońce zaczęło zachodzić. Wszyscy skierowali się do Domu Muminków. Snufkin czuł, że już nadszedł czas. Rano wstanie i skieruje się południe. Westchnął głęboko czując zimny wiatr na policzkach.
Usiedli w salonie. Włóczykij zdjął kapelusz i pomógł Mamusi Muminka zrobić ciepłe napoje by reszta się rozgrzała. 
-Kiedy będziesz ruszał w drogę?- zapytała uprzejmie młodszego.
-Jutro rano.- odparł po chwili namysłu.
-No to miłej wędrówki. Nie zniknij nam znowu.- przytuliła go, co Włóczykij odwzajemnił. 

Siedziel opowiadając rodzicom Muminka co dzisiaj robili. Było mało do opowiadania, jako iż ten dzień był piekielnie nudny. Mała Mi, Migotka i Ryjek poszli już spać. Muminek i Włóczykij siedzieli na werandzie, przy każdym oddechu z ich ust wydobywała się para. Patrzyli sobie w oczy. Wesoło rozmawiali, niższy energicznie gestykulował przy swoich wypowiedziach co rozśmieszało bruneta. Rozmowa ciągnęła się w nieskończoność. Snufkin był coraz bardziej pewny swojej dezycji. Oparł głowę o rękę i uważnie wysłuchiwał tego co niebieskooki ma do powiedzenia. Uważał, że podstawą w związku lub przyjaźni jest wysłuchanie drugiej osoby.
-Muminku muszę Ci zadaż poważne pytanie.- powiedział gdy ten przerwał swój monolog.
-Już się boję.- zaśmiał się.- Pytaj.
-Jutro rano zamierzam udać się na południe.- uznał. W oczach Muminka zaczęły zbierać się łzy, ujął dłoń starszego i zaczął mamrotać by ten nie szedł.- Spokojnie kochanie.- położył swoją dłoń w krótkie futerko.- Mam propozycję.- niebieskie oczy od razu skierowały się na Włóczykija.- Chcesz pójść ze mną?- podniósł jedną brew do góry. Muminek przez chwilę analizował sytuację. Zerwał się z krzesła, które poleciało do tyłu, padł w ramiona swojego chłopaka. Rozpłakał się ze szczęścia. Snufkin objął go lekko, nie wiedząc co zrobić.- To jak będzie? Udasz się ze mną w podróż?- zapytał gdy ten lekko się uspokoił.
-Oczywiście, że tak!- krzyknął podekscytowany.- Z tobą to mogę pójść nawet na koniec świata.- mruknął wtulając się w brzuch wyższego.- Kocham Cię Słońce.
-Ja Ciebie też Kochanie.- objął policzki trolla i delikatnie pocałował niższego. 

-To miłej podróży!- Mamusia Muminka uścisnęła ich na pożegnanie.- Uważajcie na siebie proszę.- ucałowała chłopców i dała słoik konfitur malinowych.
-Opowiedzcie nam dzieciaki później jak się szło.- uśmiechnął się Tatuś Muminka. Włóczykij odsunął się na bok, nie lubił dług ich pożegnań. Po kilku minutach wyruszyli w drogę. Młodszy mało się odzywał a brunet w ogóle nic nie mówił.
Troll rozumiał, że dla Snufkina te wędrówki były odpoczynkiem od codzienności a właściwie od ludzi.
Wieczorem rozpalili ognisko i rozłożyli namiot. Położyli się zmęczeni po wielu przebytych kilometrach. Włóczykij nałowił parę ryb.
-Jak się czujesz? Całodniowa wędrówka może być uciążliwa.- zaśmiał się.
-Jestem zmęczony.- mruknął i położył się na kolanach bruneta.
-Przyzwyczaisz się.- wyjął z kieszeni harmonijkę, zaczął przygrywać cichą melodyjkę, którą wymyślił podszas drogi. 

Zimny W\wiatr muskał ich twarze, szum strumyka zagłuszał ciszę, która nastąpiła gdy melodia się skończyła. Leżeli na trawie przy tlącym się ognisku, oboje zasnęli pod bezchmurnym niebie, gwiazdy patrzyły na nich z góry i będą na nich patrzeć jeszcze przez kilka następnych tygodni.

---KONIEC---

I tak oto kończę tę książkę. Możecie być trochę zawiedzeni zakończeniem co dla mnie będzie zrozumiałe ale może ktomuś się spodoba.
Drogi czytelniku, jeśli to czytasz to bardzo Ci dziękuję za tą wytrwałość w czytaniu i życzę ci byś przeczytał więcej książek lepszych od tej.

Niedługo zacznę nową książkę i może ktoś z was przeczyta.


Czy kiedyś Cię jeszcze zobaczę? SnufminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz