☆6☆

319 13 19
                                    

Dzień na uczelni minął mi bardzo szybko, ponieważ pewna osoba mocno wrosła korzeniami w mój umysł, dając mi do zrozumienia że nie ma zamiaru go opuścić. Podczas moich rozmyśleń profesor ogłosił, że możemy już spakować książki, inni uczniowie w pośpiechu zaczęli chować zeszyty do toreb i wychodzić z sali. Ja natomiast dalej siedziałem na swoim miejscu z rozchylonymi ustami, pusto wpatrując się w ławki przede mną.

- Panie Han, czy mógł by pan się już spakować, nie mam całego dnia. - usłyszałen poirytowany, szorstki głos mojego wykładowcy na który wystraszony otrząsnąłem się z transu.

- Słucham? Ah tak, już już. - powjedziałem rozkojarzony wkładając w pośpiechu książki do plecaka. Przez cały czas czułem na sobie wzrok profesora. Zignorowałem to bo myślałem, że jest zdenerwowany na mnie. Nie dziwie mu się. Też bym był lekko mówiąc wkurwiony na ucznia, który pusto gapi się w ściane przez kilka minut, zamiast iść do szkoły. Zbierałem zeszyty gdy usłyszałem ciche parsknięcie. Podniosłem zdezorientowany głowe i ujrzałem nad sobą mojego profesora, przez co o mało nie spadłem z krzesła.

- Dlaczego Pan nade mną stoi, Panie Kim?... - zapytałem cicho nie wiedząc o co mu chodzi.

- Czym piszesz w zeszycie Jisung? - powiedział ze szczerym uśmiechem. Byłem zdziwiony bo nigdy nie widziałem, żeby mój wykładowca się uśmiechał. Na każdym wykładzie miał kamienną twarz z której wydobywał się tylko wyraz żalu i odrazy do nas. Teraz stał nade mną uśmiechając się i pytając czym pisze w zeszycie. Dziwny facet.

- D-długopisem. - wydusiłem spięty i zmieszany na co miałem ochote strzelić się w łeb przez jąkanie. Troche się go bałem, przez plotki uczniów na jego temat. Oraz przez to, że wyglądał jak koszmar dzieci z lat 80.

- Jisung, nie musisz się mnie bać. - powiadział cicho, lecz łagodnie na co troche się wyluzowałem. - Na codzień jestem bardzo miłym i przyjemnym człowiekiem. Tylko podczas wykładów jestem oschłym, wrednym facetem ponieważ wasza grupa... grzecznie mówiąc za inteligentna nie jest, czego nie można powiedzieć o tobie. Jesteś bardzo zdolny Jisung. - powiedział posyłając mi ciepły uśmiech, który chwile potem odwzajemniłem.

- Dziękuje bardzo. - uśmiechnąłem się szerzej. Dużo razy słyszałem plotki od starszych uczniów, że profesor Kim Hongjoong to szatan wcielony, a uznanie u niego mają tylko podlizusy i z dzieci bogatych rodzin. A tu nagle okazuje się, że prawda jest troche inna.

- Za prawde się nie dziękuję panie Han. - powiedział a ja widziałem w jego oczach iskierki szczęscia, pokazujące radość z tego, jaki zdolny uczeń mu się trafił. - A po drugie, podczas twojego główkowania na lekcji, odbiłeś sobie dzisiejsze notatki na policzku i dłoni. - prychnął rozbawiony, ja natomiast patrzyłem na niego z szeroko orwartymi oczami. Wyjąłem telefon z kieszeni i spojarzałem na siebie. Faktycznie było odpite tam wszystko co napisałem niebieskim tuszem długopisu. W jednym momencie odczułem falę zawstydzenia i złości. Mogłem się bardziej skupić.

- O jezu co ja zrobie! - złapałem się załamany za głowe. - Tusz się tak łatwo nie zmyje a w autobusie ludzie dziwnie się będą na mnie patrzeć. - jęknąłem. - No nic... - powiedziałem smutnym głosem wstając z ławki zarzucając plecak na ramie, jednak czyjaś ręka mnie zatrzymała.

- Poczekaj Jisung, mam coś co ci pomoże. - obróciłem się i ujrzałem wyciągniętą w moim kierunku dłoń profesora a na niej - czarną, materiałową maskę na twarz. Wziąłem ją do ręki i założyłem, dziękując przy tym profesorowi.

- Nie musisz dziękować Jisung. - powiedział puszczając mój nadgarstek. - A teraz zmykaj do domu, nie będę cię tu dłużej trzymać. - powiedział a ja pognałem w strone drzwi, żegnając się z profesorem.

minecraft. || minsung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz