Uwaga!
Rozdział zawiera fragmenty ,, Extinguish The Heat '' autorstwa Pizgacz !
Wielu z nas żyje spokojnie, rozmyślając jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Duży dom z wielkim podwórkiem, na którym będą bawić się malutkie pociechy? A może zwiedzanie całego świata z ukochanym? Nikt tego nie wie. Jednak gdy przychodzi czas stawić czoła śmierci, wszystkie plany nagle znikają.
Zamiast nich zjawia się stres, ból, przeogromny strach, dużo strachu. Czujemy je ale i tak nie potrafimy skupić się na jednej emocji, więc odczuwamy pustkę. Cholerną pustkę, której nie jesteśmy w stanie opisać słowami, jakby odebrano nam zdolność mówienia.
Tak samo czułam się wtedy, gdy zobaczyłam moją biologiczną matkę. Giselle jebaną Clark, która zmieniła życie Theo jak i moje. Przez sekundę wzbierała we mnie złość na tą kobietę z chorym myśleniem. Dlaczego chciała zabić naszą mamę, kochaną mamusię. Wspaniałą Joseline Clark, która oddałaby wszystko aby razem z bratem byliśmy bezpieczni. Wściekłość trwała tylko kilkanaście sekund. Dopóki nie zobaczyłam jak Nate zasłania mnie własnym ciałem, w które Giselle celowała pieprzonym klockiem.
Tym razem zamiast pustki poczułam przeraźliwy strach. Bałam się, cholernie mocno bo byłam przerażona myślą, że mogę stracić jego. Pięknego chłopca z oczami czarnymi niczym węgiel. Chłopaka, który był moją ostoją, ucieczką od tego zepsutego świata. Widziałam jego spięte ramiona okryte tą samą koszulką, jaką miał na sobie podczas gotowania w kuchni o 4 rano. Chociaż gotowanie poszło w niepamięć, gdy tańczyliśmy do różnych utworów. Piękne wspomnienia przerwała rodzicielka, z którą oprócz więzów krwi i czystej nienawiści nie łączyło nic więcej.
- Zdecydowałam się ci pomóc bo widziałam w tobie smutnego dzieciaka, który nie miał pojęcia, co zrobić z własnym życiem. Byłeś taki sam jak ja - wyszeptała - Ja też byłam dzieckiem, gdy zostałam bez rodziny. Potem okazało się, że jesteś z rodziny Sheyów, czyli rodziny, która tak uwielbiała moja parszywa siostra. - syknęła powoli tracąc kontrolę - No, do czasu - warknęła z uśmiechem w moją stronę, gdy ja próbowałam okiełznać swoją chęć mordu skierowaną do tej pizdy.- Możesz wierzyć, albo nie, ale naprawdę mi na tobie zależało. Chciałam abyś był w życiu szczęśliwy.
Nathaniel na jej słowa prychnął w niedowierzaniu kręcąc głową. Co widocznie nie spodobało się Giselle.
- Nie, nie chciałaś, abym był szczęśliwy. A wiesz dlaczego?- zapytał z mocą, ale jego głos z każdym wyrazem tracił na sile.- Bo ty nie wiesz, co oznacza to słowo. Nie wiesz, jak to jest być szczerze szczęśliwym, bo całe życie żyłaś zemstą. I wiesz co? Ja też przez długi czas nie wiedziałem, co to znaczy. Od małego byłem zaprogramowany na to, aby wyzbywać się uczuć, podczas gdy uczucia to jedyna rzecz, która czyni nas ludźmi. Chciałaś stworzyć kogoś, kogo wytresujesz na swoje podobieństwo.- warknął w jej stronę, podczas gdy Giselle dużo nie brakowało do skruszenia zęba. - Niczym nie różnisz się od mojego ojca.
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania jego głos był niemal niesłyszalny. Poczułam jak w moich oczach łzy proszą się aby dać im wypłynąć, próbowałam je zatrzymać jednak bezskutecznie. Pierwsza gorzka łza spłynęła po policzku zostawiając po sobie mokry ślad.
- Ale wiesz co jest w tym najlepsze? Że ja już tego nie potrzebuję- po słowach Nate'a, które powiedział łamliwym głosem wiedziałam, że płakał... a wraz z nim i ja- Bo mam kogoś, kto uszczęśliwia mnie samym oddychaniem. Mam kogoś dla kogo to ja oddycham.- po wypowiedzi Shey'a, mojego Shey'a rozpłakałam się na dobre.
Wykonał jeden krok w stronę matki tym samym rozkładając bezradnie ręce.
- Możesz mnie zabić nawet teraz, a ja i tak umrę szczęśliwy, bo już wiem, co oznacza kochać i być kochanym. I nie chcę niczego więcej, bo zostałem zbudowany na nowo.
CZYTASZ
Together to Hell
FanfictionCo jeśli Victoria i Nate przeżyliby strasznej nocy 13 stycznia 2022? ~Więc czas walczmy o te nasze niebo w płomieniach i pójdzmy razem na spotkanie z diabłem. Opowieść fan ficion Hej wszystkim! To moje pierwsze dzieło i mam nadzieje, że również nie...