Bliźniacy siedzieli na kanapie przed telewizorem. Milczeli już od dłuższego czasu.
Jim leniwie sięgnął po pilota i włączył telewizor.
- Przed państwem szokujące wiadomością ze......
Jack odebrał pilota bratu i wyłączył telewizor.
- Ej, czemu zawsze to robisz?!
- Ech, nie opłaca się słuchać tych głupot! - odparł rzucając pilot za siebie. Jim wyciągnął rękę w stronę pilota, a ten zaczął lewitować. - A po za tym nie ma nic ciekawego. - dokończył Jack.
Zawsze bredzą o tym samym.
- Na serio, Jack, a jeśli będzie jakieś tajemnicze włamanie. - próbował przekonać brata - Zero śladów, napastnik zniknął od tak na zawołanie. O albo jakieś zabójstwo?
- Nie przekonałeś mnie - stwierdził - A po za tym jeśli szukasz wrażeń, to wyobraź sobie, że ktoś czai się w tym pudle i będzie próbował cię zahipnotyzować.
Jim przewrócił oczami.
- Też sobie wymyśliłeś. - ofuknął - Niby kto mógłby wpaść na taki pomysł?
- A no na przykład taki Hadeon.
- A ty znowu o nim. - skomentował Jim - Uczepiłeś się tego całego Hadeona. Jak dla mnie on nie jest wstanie zawładnąć tak wielka technologią, jak telewizor, czy inne takie.
- Nie lekceważ go. Pamiętasz jak kiedyś zebrała się grupa i próbowała go powstrzymać. Drań uciekł i się schował w swej nędznej kryjówce. - ostrzegł go - Co jak co, ale ja na pewno nie mam zamiaru siedzieć z założonymi rękami i czekać na jego ruch.
- Ojciec długo nie wraca - zmienił temat Jim. Westchnął. - Czyżby praca znowu go zatrzymała?
- Bardzo możliwe. - odparł Jack zabierając się do czytania książki.
- Co tam czytasz?
- Żebym ja to wiedział. - odparł - Czytam coś co wyciągnąłem z szafy ojca.
- Zaraz, zabrałeś książkę taty?
- Czy ja mówię po fińsku, a może jakimś szyfrem?! - spytał się mrużąc oczy - Wczoraj wieczorem zajrzałem do jego pokoju i co z tego, że wziąłem sobie jakąś książkę i tak ich nie czytania. - westchnął - Pewnie nawet nie zauważył, że zniknęła. Z resztą to zwykła książka dla fanów fantastyki. Opowiadająca o niezwykłych dzieciach, które w dość niezwykły sposób dostały się do magicznej krainy skutej lodem i śniegiem.
- Chyba już, gdzieś czytałem tą książkę....
- Nie wykluczone. Tak, czy inaczej taka przygoda w jaką wplątali się główni bohaterowie jest wciągająca, no i orginalna.
Raptem zza stron książki wypadł kawałek papieru.
- A to co? - spytał się Jim.
- Pojęcia nie mam - odparł Jack - Cóż, zaraz zobaczymy...
- Czekaj! Moment! - zatrzymał go - To należy do ojca może to jakiś dokument, czy coś. - uznał - Tak, czy inaczej nie powinniśmy do tego zaglądać.
Jack rozłożył kartkę.
- Czy ja mówię do ściany? - mruknął ironicznie Jim.
- Ciiii - uciszył go brat. - Tu jest napisane wszystko o jakiś bestiach, a no.... Właściwie to o miejscach ataku. Chyba niedawno do tego zaglądał. - stwierdził przyglądając się datom. - Ostatni wpis jest ze wczoraj.
- Naprawdę? - zdziwił się. - Ale o co może z tym chodzić...
- Wow... - wyszeptał Jack - To są jakieś krzyżówki.
- Krzyżówki? - zdziwił się poraz kolejny - Jakie krzyżówki? Powiedz mi koniecznie o co biega!
- Te bestie posiadają cechy wampira, ale także wilkołaka.
- Współczuję wampirom. - stwierdził Jim - Nie lubią być kojarzone z wilkołakami.
- Tak... To może zaostrzyć ich konflikt. - zauważył - Hybrydy... - przeczytał małe litery znajdujące się na dole kartki.
- Hybrydy to połączenia różnych stworów, jak dobrze pamiętam.
Jack pokiwał głową.
- Biorąc pod uwagę cechy wilkołaka zapewne są bardzo silne. - wymamrotał - Nie dziwię się, że próbuję to ukryć przed społeczeństwem.
- Naprawdę to robi?
- Tak. - odparł - Przynajmniej tak jest tu napisane. A raczej wykreślone. - poprawił się.
- Twierdzisz, że odchaczał sobie to co już zrobił?
- To by było w jego stylu, nie sądzisz?
- To co z tym zrobimy? - podrapał się po głowie - Naprawdę wątpię, by tata poradził sobie ze wszystkim sam.
- Naradzie nic. - odparł Jack - Prześpimy się z tym i może jutro wpadnie nam coś racjonalnego do głowy.
- Hmmm.... Dobrze. W zasadzie jest już po 23. Chcesz się tak wcześnie położyć?
Skinął głową.
- To do ciebie nie podobne.***
Gdy bliźniacy byli już na górze z pracy wrócił ich ojciec. Dochodziła pierwsza. Jak powiedział Elian, tak zrobił. Jednak nie spodziewał się, że John i tak ma zamiar jeszcze tego samego dnia załatwiać kilka rzeczy.
Zadzwonił do pewnej osoby.
- Tak. Wiem, ale.... Zrozumiałem.... Nadal uważam to za bzdurę. Nie istnieje coś takiego jak Klucz Czasu. Nie. Nie. - zamilkł - Istnieli tylko trzej strażnicy: Bramy Świata, Bramy Czasu i człowiek z zagadkami chroniący światy przed zniszczeniem. Z tego Brama Czasu już od dobrych kilku lat przestała istnieć. - z powrotem zamilkł - Nie, od lat nie mam kontaktu z Aleną, z resztą jej brama została zapieczętowana po tym jak klucz zaginął. - westchnął - Inni strażnicy? - przetarł oczy - Czy myślisz, że dzwonię do ciebie w tej sprawie? Nie, mówię ci to nie możliwe by Strażniczka Kluczy, go zabrała i ukryła. W końcu nawet nie potwierdzono jej istnienia. Ty mnie wogóle słuchasz? - znów zamilkł i wyciągnął maleńki notes z tylnej kieszeni spodni oraz długopis. Zapisał coś na kartce i zamknął zeszyt. - Raya West? Nie, nie mam z nią kontaktu od tamtej feralnej kłótni. Myślisz, że byłaby wstanie pomóc?...... Tak zdaje sobie sprawę z tego, że Hadeon nie został w zupełności pokonany. Co wiesz o strażnikach, zaraz nie rozłączaj się. - wsłuchał się - Ach.... Czyli nie ma innego wyjścia?.... Dobrze. Spróbuję skontaktować się z Rayą..... Ale dzwonię w innej sprawie. Nie masz teraz czasu..... Dobrze. - westchnął - Do usłyszenia jutro.
Położył telefon na komodzie.
- Rany.... - przeczesał palcami swoje włosy - Jak zwykle nie pozwala dojść mi do słowa.
Spojrzał na notatki.
- Nie ma czegoś takiego. Ca za bzdura. - warknął.***
- I co usłyszałeś? - spytał się Jim.
- Cóż, ich rozmowa była na tyle cicha, że słyszałem tylko słowa ojca. Zresztą to zaklęcie nie jest jeszcze do końca opracowane, by wykorzystać cały potencjał. - powiedział zakańczając czar - Jedyne czego się dowiedziałem to, że mówił coś o strażnikach i że zamierza skontaktować się z niejaką Rayą West. - westchnął - Kimkolwiek ona jest. - dokończył.
- Hmmm, zdaje się, że znali się za młodu.
- Mówisz?
Jack pokiwał głową.
- W takim razie na pewno gdzieś są ich stare zdjęcia. - odparł Jim.
- Uważasz, że ojciec ma jakieś zdjęcia z tą cała Rayą?
- Cóż. Załóżmy, że chodzili razem do szkoły. W takim wypadku zwykle zdjęcie klasowe okaże się pomocne.
- A jeśli nie? - spytał Jack.
- Jeśli się mylę, to niestety nie mam innych pomysłów.***
Był wczesny ranek kiedy John postanowił zadzwonić do swojej dawnej znajomej. Nie spał za dobrze, a tym bardziej nie spał długo, ale nie był wstanie. Duże w jego życiu się ostatnio działo.
Dochodziła piąta rano kiedy kliknął na słuchawkę.
- Może odbierze...... - powiedział sobie.
Kilka godzin temu rozmawiał przez telefon z jednym z Radnych wtajemniczonych. Musiał poinformować go o atakach dokonanych ostatnimi czasy na ludziach. Ten z kolei nie dał mu dojść do słowa. Zaczął rozmowę o jakiś kluczach i bramach i o tym, że powinniśmy zaktualizować pewne informację. Radny nie pozwolił mu dojść do głosu. Przez to cała odpowiedzialność znowu spada na jego barki.
Westchnął.
- Halo? - usłyszał ze słuchawki.
- To będzie ciężka rozmowa....... - uznał - Cześć...... Z tej strony John Wejker, pamiętasz mnie jeszcze? - spytał.
Cisza.
Wziął głęboki oddech. Czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony Rayi West.
- Ja bym cię nie pamiętała......? - usłyszał jej zdziwiony głos. - Oczywiście, że cię pamiętam. Nawet bardzo dobrze. Czemu dzwonisz?
John westchnął ciężko.
- Dziwne rzeczy ostatnio się dzieją...... - odpowiedział zmęczony - Do tego Rada chcę, abym przeprowadził aktualizację informacji na temat strażników, bram, całego tego szajsu... - westchnął - On jako jedyny z Radnych sądzi, że strażnicy istnieją. Wielokrotnie próbowałem mu to wybić z głowy, ale uparł się...... Muszę zająć się tą sprawą.
- Rozumiem przez to, że raczysz mnie odwiedzić....?
- Hmmmm...... Na to wychodzi..... Twoje zdolności jasnowidzowie są na wysokim poziomie.
- Dobrze. - rozłączyła się.
Westchnął głęboko i padł zpowrotem na łóżko.
- Nie było najgorzej.
Spojrzał na zegarek.
Piątek, godzina 5:30.
Ledwie wstał z łóżka.
- Wybacz, Elian, ale jadę do pracy. - powiedział na głos - Robota sama się nie zrobi.
Westchnął.
- Ech...... Problem, że zostawiłem swój samochód prywatny na parkingu komisariatu, a radiowóz u Eliana. - uderzył się dłonią w twarz - Trudno. Spacer dobrze mi zrobi. - przeciągnął się - Trochę się spóźnię, ale jeśli się pośpiesze, to może nie będę, aż tak strasznie opóźniony?.....
CZYTASZ
Strażnicy Brama Czasu
FantasyLuna...... No właśnie kim jest Luna? Pewnej nocy tajemnicza postać zaczęła przyzywać strażników. Zło już od jakiegoś czasu wisiało w powietrzu i tylko ślepi, bądź niewtajemniczeni nie byliby wstanie go dostrzec. I tu właśnie życie wywraca się do g...