- I jak tam deszczowy poranek? Muszę przyznać, że takiej pogody nigdy na oczy nie widziałem i .... - Sorin wyłączyła budzik.
- Dlaczego ustawiłam sobie radio jako budzik? Żeby co rano dowiadywać się pogodowych newsów? Ech... - fuknęła rozdrażniona.
Z trudem podniosła się z łóżka i poszła wyszorować zęby.
Lusterko nad umywalką ukazało jej niewyspana twarz posypaną piegami oraz rozkręcone na wszystkie strony silnie rude włosy. Fioletowa piżama całkowicie gryzła się z tym kolorem, ale dziewczynie to nie przeszkadzało. Zdążyła już się przyzwyczaić do swojego wyglądu.
Nigdy nie była za specjalnie wysoka, ani ładna i kiedyś, gdy była młodsza bardzo chciała pozbyć się piegów i rzucającego się w oczy koloru włosów. Marzyła by być taka, jak modelka. Idealna. Perfekcyjna.
- Do ideału mi daleko. - stwierdziła rozżalona, gdy miała jedenaście lat.
Od tamtej pory już nigdy nie próbowała na siłę w sobie coś zmieniać.
Dzisiejszego ranka Sorin nie miała motywacji do tego by wyszykować się do szkoły. Najchętniej zostałaby w domu i poleniuchowała.
Westchnęła.
- Czemu muszę tak wcześnie wstawać? - zastanawiała się - Czy coś by się stało, gdybym zaczynała lekcję o dziesiątej?
Wyszła na korytarz.
Wolnym krokiem podeszła do okna i ku jej zdziwieniu pogoda faktycznie była dość nietypowa. Padał deszcz koloru intensywnej zieleni i świeciło słońce jakby chciało powiedzieć:,,Świecę, więc jest ciepło ".
Wróciła do swojego pokoju i niechętnie zbliżyła się do szafy.
Zaczęła w niej grzebać i szukać czegoś fajnego.
- To? - spytała siebie patrząc na biały sweter - Nie! - odrzuciła ubranie stanowczo na łóżko.
- A może to? - patrzyła na najzwyklejszą czarną bluzę.
Warknęła.
- Okropnie ponure! - wyrzuciła ubranie za siebie.
Bluza wylądowała na oparciu od krzesła.
Ostatecznie wyjęła z szafy kolejne ubrania i postanowiła, że będą w porządku na dzisiejszy ranek.
Białą koszulkę z czarnym napisem: ,,Odmienność jest domeną" wpasała w jeansy.
Włosy zawiązała w niesforny kucyk, a wysuwające się pasemka przypięła zielonymi spinkami.
- Mam nadzieję, że pogoda się poprawi. - wyszeptała - Nie chciałabym iść w deszczu...... A może pojadę deskorolką, a potem skoczę do skateparku? - zastanawiała się.
Zeszła po schodach do kuchni i zjadła solidne śniadanie przygotowane przez mamę.
Sprawdziła, czy ma wszystko w plecaku i pomału zaczęła się zbierać.
Założyła czarną kurtkę i już sięgała po buty, gdy.....
- Zniknęły! - stwierdziła - Gdzie są moje buty?
Spojrzała na zegarek za pięć minut powinna wyjść, ale nigdzie nie było budów.
- Przecież w skarpetkach nie pójdę. Ojejciu, gdzie one mogły się podziać?
Zaglądała pod krzesła i stoliki, nawet zajrzała do szafy stojącej w przedsionku, a tam butów nigdy nie zostawiała. Po schodach szybko wbiegła na górę do swojego pokoju.
Rozejrzała się.
- Pod biurkiem? - zajrzała - Nie ma.
Podbiegła do łóżka. Kucnęła i zajrzała pod nie.
- Są - uradowała się.
Wcząłgała się pod łóżko po buty.
Westchnęła.
Spojrzała na zegarek.
- Super, teraz na pewno się spóźnię. - wymamrotała.
Założyła pośpiesznie białe buty z motylami i zbiegła z powrotem do kuchni. Wzięła plecak i deskorolkę.
Wybiegła z domu.Na jej szczęście przestało już padać i mogła poruszać się w miarę sprawnie. Po deszczu został jedynie mokry asfalt, lecz niebo wyglądało zdecydowanie inaczej, niż zazwyczaj. Było matowo zielone.
- Dziwne... - stwierdziła - Ale w ostatnim czasie nic mnie nie zaskoczy.Była już blisko swojej szkoły, gdy zza jej pleców dobiegł donośny głos.
- STÓJ POLICJA!
Sorin naprawdę nie wiedziała co w tej chwili zrobiła, że nie spodobało się to policjantowi, jednak zostało już mało czasu do rozpoczęcia zajęć więc musiała przyspieszyć.
- Może to nie mnie woła - pomyślała z nadzieją. Jeśli tak był to by już trzeci incydent w tym tygodniu z policją........ A to było niezwykłe męczące i denerwujące. W końcu co ona takiego zrobiła, że przykuło to strasznie uwagę policji?
Niestety w momencie, gdy Sorin przyspieszyła policjant również pospieszył za nią.
- Niech no ja pomyśle - zastanawiała się - To chyba nie przez te drzwi, które rozwaliłam, prawda? - przełknęła ślinę. - Przecież to przez przypadek....
Zdążyła już minąć skatepark oraz sklep spożywczy, jednak policjant biegł niedaleko niej.
Zaczął się wydzierać na całe gardło:Myślisz, że po tym co zrobiłaś w nocy ujdzie ci to na sucho.
- Zaraz! W nocy to ja byłam w domu, o co panu chodzi?! - krzyknęła do policjanta.
- Masz czelność kłamać? Kamery cię nagrały, nieźle sobie zmalowałaś. - zaśmiał się szyderczo jakby słowo ,,zmalowałaś" było niezłym żartem.
Niestety Sorin nie miała dziś ochoty na żadne żarty.
- O co mu chodzi? Rany, ale uciążliwy typ. - westchnęła - Przez niego na bank spóźnię się do szkoły, a już wcześniej było to wiadome....... - skrzywiła się - Co mogło się stać, że mnie... Zaraz no jasne! - olśniło ją - Ktoś musiał się pode mnie podszyć, ale kto mógł to zrobić?.... - zastanowiła się przez chwilę - Alvah. To musi być ona. - uznała przypominając sobie swoją nieznośną siostrę cioteczną - Zresztą ma wiele powodów by to zrobić. Dodatkowo jest do mnie tak uderzająco podobna, jedynie co nas różni to, to że ja mam piegi. Dlaczego nasze matki muszą być bliźniaczkami? - westchnęła - Jeżeli mnie złapie to już po mnie, a miałam cichą nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o tych strażnikach.....a może....to tylko mi się śniło?
Skręciła w alejkę.
Pośpiesznie zeszła z deskorolki i ukryła ją między krzewami. Pobiegła w kierunku schodów, które znajdowały się na ścianie jednego z budynków. Zajęło jej to tylko kilka sekund i znalazła się na dachu starego sklepu jubilerskiego.
- Myślisz, że mi uciekniesz?! - darł się na cały głos policjant - Chyba nie chcesz, żebym zadzwonił do kolegów.
Sorin wyrwała się nieuprzejma odpowiedź: Na serio, nie umiesz złapać jednej szesnastolatki sam?
Ups.... - speszyła się w duchu - Tylko pogarszam swoją sytuację.
Na dachu jubilerskim policjant zdołał dostrzec Sorin, ale ta już ześlizgiwała się po rampie.
- Adieu! (czyli żegnaj po francusku) - usłyszał policjant, a tuż po tym stracił ją z oczu.
Policjant biegł po schodach w dół, a Sorin tym czasem wylądowała na chodniku przed szkołą.
Chciała udać się na boisko, niestety policjant zdążył chwycić ją za nadgarstek.
- I co? Nie udało ci się uciec? - powiedział triumfalnie - Teraz idziesz ze mną.
- Ale ja przecież mam szkołę. - próbowała się wymigać.
- Było o tym pomyśleć wcześniej. Teraz idziesz ze mną. - warknał.
- Przecież ja nic nie zrobiłam..... To zapewne tylko moja...... - zamilkła.
Szli chodnikiem, kierując się na komisariat.
Niebo pomału wracało do swego naturalnego wyglądu. Jednak można było się jeszcze dopatrzeć dziwnych, zielonych kształtów przemieszczających się po nim. Gdzieś w oddali Sorin słyszała śpiew ptaków.
Naprawdę żałowała, że nie wmówiła swojej mamie, że jest chora. W tedy nie musiałaby znowu robić jej wstydu.
Policjant szedł dumnie ciągnąc ją za nadgarstek. Według Sorin wyglądał na takiego co wygrał milion w totka.
Jednak nie zwracała zbytnio na to uwagi. W końcu to nie jej problem,że glina bardziej przypomina wiecznie napuszonego pawia. Pozostała jej tylko nadzieja, że trafi na bardziej wyrozumiałego policjanta i będzie wstanie wszystko wytłumaczyć.Maszerowali tak przez dłuższy czas, aż wreszcie doszli do komisariatu.
Sorin niechętnie przekroczyła próg drzwi. Znalazła się w pokoju przypominającym jej trochę recepcję.
- No i znowu się zaczyna..... - pomyślała zdołowana.Nikt nie zorientował się, że przez całą drogę zakapturzona postać silnie trzymała ich na swoim oku, nie pozwalając im uciec.
Najprawdopodobniej to ją powinni złapać policjanci albo przynajmniej ją przesłuchać lub upomnieć, by nie upodabniała się swoim wyglądem do jakiegoś złoczyńcy.
Przypominała osobę żywcem wyjętą z kryminału, w którym prawdziwy winowajca ogląda, jak stróże prawa nadają karę niewinnemu.
Jednak oczy mogą kłamać. Wskazywać to, co ludzie chcą zobaczyć, a nie to co jest.
Postać szła lekkim krokiem, od strony budynków trzymając dystans na tyle duży, by idący przed nią policjant jej nie poczuł się śledzony.
Silny wiatr omal nie zrzucił jej kaptura z głowy.
Postać stanęła przed drzwiami komisariatu, lecz do niego nie weszła.
Bezgłośnie klasnęła w dłonie.
Usiadła na parapecie.
Spojrzała na pokój znajdujący się za oknem.
Multum, multum papierów i różnych dokumentów, a zza nich wystające ciemne, kasztanowe włosy.
- Szef policji...... - szepnęła delikatnym, dziewczęcym głosem - Ciekawe, dlaczego.......... ostatnie wydarzenia, tak szybko znikają z baz danych........? - zastanowiła się - A zwłaszcza te związane z magią.......
Szef policji podniósł się z kręconego fotela. Wyglądał na bardzo zmęczonego.......... Jakby nie przespał kilku nocy.....
- Wiem, że to twoja sprawka.........
Schowała się za ścianą przed jego czujnym wzrokiem.
Siedziała na dachu w momencie, gdy otworzyło się okno.
Szef policji uważnie w każdą możliwą stronę.
- Dzięki tobie...... Nikt o nas nie wie...... Niewtajemniczeni nie słyszeli o nas...... - rozmyślała. - Wszystkie nietypowe sytuację rozwiązujesz i ukrywasz.....
Zanim policjant zpowrotem zamknął okno machnął ręką w stronę nieba sprawiając, że zniknęły z niego ostatnie zielone plamy.
- A więc miałam rację........ Jesteś jednym z nas......... Panie Wejker.......
Zawiał wiatr, a razem z nim postać zniknęła.
CZYTASZ
Strażnicy Brama Czasu
FantasíaLuna...... No właśnie kim jest Luna? Pewnej nocy tajemnicza postać zaczęła przyzywać strażników. Zło już od jakiegoś czasu wisiało w powietrzu i tylko ślepi, bądź niewtajemniczeni nie byliby wstanie go dostrzec. I tu właśnie życie wywraca się do g...