Ta noc nie należała do najprzyjemniejszych. Zdecydowanie nie dla Kinna.
Nie zmrużył oka ani na chwilę pilnując Porsche, zamiast tego przeglądał po raz kolejny kamery z tego i pobliskich budynków. Aż wierzyć mu się nie chciało, że te dupki po prostu uciekły. Dopiero gdzieś nad ranem postanowił iść się wykąpać. Wtedy do głowy wpadł mu kolejny problem, a mianowicie, jak tą sprawę wyjaśni ojcu? Przecież musi być odpowiedzialny za to zdarzenie, Porsche też zostanie ukarany, ale czy to właściwe? Zanim porozmawia z ojcem musi wyciągnąć informacje od młodszego.
Porsche obudził się około czternastej, chociaż obudził się to chyba nie najodpowiedniejsze określenie. Wyglądał jak trup i tak też się czuł. Zakryty kołdrą prawie po uszy próbował poukładać wspomnienia z minionej nocy. Bolało go całe ciało i trochę jeszcze kręciło w głowie, nie miał najmniejszej ochoty wstawać, ani nigdzie iść, ale zdawał sobie sprawę, że nie może spędzić w pokoju całego dnia. Na pewno nie w tym.
- Porsche, wstałeś już? - Kinn usiadł na brzegu materaca. - Możemy poroz-
- Zostaw mnie w spokoju - mruknął ochroniarz dalej patrząc w ten sam punkt.
- Porsche, musisz mi powiedzieć co się wczoraj stało - Starszy się zaniepokoił, głos Porsche był... pusty. Zupełnie nie pasował do tego energicznego barmana, którego poznał.
- Wyjdź, proszę - chłopak zacisnął pięści na kołdrze. - Zostaw mnie samego, proszę
Kinn bardzo niechętnie, ale spełnił prośbę młodszego. Będzie miał sporo czasu żeby z nim porozmawiać kiedy wrócą. Zlecił przysłanie nowego garnituru dla Porsche, jego poprzedni nie nadawał się zbytnio do użytku. Zatrzymał się przy jednym ze swoich ochroniarzy i wziął go na bok.
- Big, znaleźliście sprawców?
- Nie, panie Kinn, ale pracujemy nad tym - zapewnił mężczyzna.
- To może wam pomóc - podał mu telefon, w wiadomości od nieznanego numeru znajdowały się zdjęcia Porsche. Musiała zrobić je osoba, która go uprowadziła.
- Macie wytropić właściciela tego numeru i przyprowadzić go do mnie, zrozumiano?
- Tak, panie Kinn - ochroniarz ukłonił się i dołączył do reszty.
Porsche w tym czasie walczył ze wspomnieniami wczorajszej nocy. Dalej czuł na sobie ten nieprzyjemny dotyk, w uszach odbijał się jego krzyk. Było mu niedobrze przez wirowanie w głowie. Bardzo powoli usiadł patrząc po pokoju, w którym wczoraj był ofiarą. Postawił stopy na zimnej podłodze spoglądając po sobie. Dopiero teraz zauważył opatrunki na swojej klatce piersiowej i rękach. Spod niektórych widać było duże, fioletowe siniaki. To wcale nie poprawiło jego samopoczucia. Rozglądał się za swoimi ubraniami, w końcu nie będzie cały dzień paradować tylko w bieliźnie. Wstał dosyć chwiejnie podchodząc do krzesła, koszula była w kilku miejscach rozerwana, spodnie pogięte, ale się nadawały. Wrócił z powrotem na łóżko, miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Dalej był osłabiony, każdy krok boleśnie piekł. Oparł się o ramę łóżka nie mając siły na jakikolwiek więcej ruch. Zdał sobie sprawę, mimo iż nie chciał, ale potrzebował pomocy, chociaż sam wygonił Kinna z pokoju. Nie zostało mu nic, oprócz czekania.
Starszy zapukał do drzwi jakiś czas później z wieszakiem w dłoni. Porsche wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć, Kinn uznał, że najlepiej będzie go zabrać z powrotem do domu. Podszedł bliżej powoli kładąc mu rękę na ramieniu. Porsche na ten gest się wzdrygnął.
- Dasz radę sam się ubrać? - położył ubrania obok zabierając jednocześnie rękę.
Młodszy zamknął oczy i powoli pokręcił głową. Nie chciał, żeby Kinn go dotykał, ale nie był w stanie jakkolwiek się ruszyć, czuł się beznadziejnie.
Kinn chciał się z tym szybko uporać, nie była to komfortowa sytuacja dla żadnego z nich. Nie dostał garnituru, tylko zwykłą koszulkę i jeansy, może to i lepiej. Starał się unikać kontaktu ze skórą młodszego na tyle, ile było to możliwe. Chwilę później z małą pomocą zmierzali w kierunku auta.
Kinn odstawił Porsche do pokoju i dał mu dzień wolnego, powiedział też, że przyjdzie później z nim porozmawiać. Może akurat tej rzeczy nie dodawał, ale sprawdzi też jak się czuje. Długo jednak ochroniarz nie był sam, bowiem gdy tylko jego współlokator Pete dowiedział się, że Porsche wrócił, jak najszybciej chciał sprawdzić co u przyjaciela. Z jednej strony mu ulżyło, że chłopak dalej żyje, z drugiej strony, gdy tylko go zobaczył, wiedział, że nie działo sie nic dobrego.
- Porsche, jak się czujesz? Co sie stało? Tak nagle zniknąłeś, a gdy pan Kinn cię znalazł, nawet nie pozwolił mi wejść - usiadł na swoim łóżku uważnie przypatrując się współlokatorowi. Całą szyję miał w czerwono-fioletowych śladach, na policzku znajdował się siniak a usta zdobiło rozcięcie.
- Ah, to nic takiego... Trochę się pobiłem, tylko tyle - nie chciał wdawać się w szczegóły, zwłaszcza z Pete'em.
- Przynieść ci coś? Jesteś głodny, albo coś?
- Nie, odpocznę trochę i będzie dobrze - przymknął oczy i chwilę później zasnął.
Kiedy obudził się było już ciemno. Na stoliku obok stał talerz z jedzeniem i leki obok. Porsche czuł się lepiej na tyle, że dał radę dojść sam do łazienki. Powoli zdjął koszulkę patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wędrował wzrokiem po śladach i siniakach znowu mając w głowie wspomnienie dotyku swojego oprawcy. Nie miał pod ręką papierosów, akurat kiedy tak bardzo potrzebował się odstresować. Czuł, że przyśpiesza mu oddech. Oparł się rękoma o umywalkę znów słysząc świst powietrza a później dźwięk obijania się paska o skórę. Zaczął uderzać wewnętrzną stroną dłoni o głowy, jakby chciał wyrzucić to wspomnienie z umysłu, robił tak, gdy się denerwował. Powoli zaczynało mu brakować powietrza, miał ochotę krzyczeć. Nie zauważył, kiedy do pomieszczenia wszedł Pete, zaalarmowany tłumionymi krzykami przyjaciela. Nie miał pojęcia co się z nim działo.
- Porsche, co się dzieje? - Pete złapał go za ręce, żeby nie robił sobie dalej krzywdy co poskutkowało tylko głośniejszym krzykiem młodszego.
Nie zauważył, że to jego przyjaciel, myślał, że ci ludzie po niego wrócili, dlatego zaczął się szarpać. Drugi tylko patrzył na niego z łzami w oczach. Co się wtedy stało, że Porsche tak się zmienił?
w tym momencie do łazienki weszła kolejna osoba, mianowicie Kinn. Obiecał przecież, że przyjdzie później, a gdy tylko dostał informację, że słychać krzyki z pokoju młodszego, skierował się tam od razu.
- Pete zostaw nas samych - nakazał.
- Ale panie Kinn....
- To rozkaz, wyjdź!
Pete bardzo niechętnie puścił Porsche a następnie wyszedł. Młodszy ochroniarz kulił się w kącie zasłaniając głowę rękoma. Kinn nie wiedział, co ma robić, nigdy nie był w takiej sytuacji.
- Porsche, jestem tu tylko ja, nic ci nie grozi - ukucnął przed nim zachowując dystans. Wyciągnął powoli rękę w stronę chłopaka, żeby delikatnie pogłaskać go po głowie.
Porsche z początku znieruchomiał, ale potem zauważył, że ten dotyk jest inny. Nie był szorstki, nie chciał go skrzywdzić, był delikatny, cierpliwy. Zaczął się powoli uspokajać aż w końcu podszedł bliżej Kinna i ostrożnie się w niego wtulił. Może i nie powinien, w końcu jest jego szefem, ale tego właśnie potrzebował. Straszy nic nie powiedział, tylko przeniósł rękę na kark dalej powoli go głaszcząc
- Porsche, powiesz mi, co się stało? - jego głos był spokojny, nie chciał wywierać na nim presji.
Młodszy chwilę milczał napawając się bliskością i ciepłem starszego. W końcu przełamał się i opowiedział tyle, ile pamiętał. Ku zdziwieniu Kinna, podczas tego nawet nie zeszkliły mu się oczy.

CZYTASZ
Until Dawn { KinnPorsche }
FanfictionCo by się stało, gdyby w 4 odcinku Kinn nie znalazłby Porsche na czas? Co gdyby Vegas zamiast torturować Pete'iego porwał Porsche? Jak wtedy wyglądałaby ich relacja? Czyli wytwory mojej wyobraźni po obejrzeniu serialu KinnPorsche